Powróciła menda bimbrownicza. Potwór nad potwory i naturalny wróg Bardaków. Elokwentny wsiowy śmieszek i przyjaciel aż po grób. O kim mowa? O niejakim Jakubie Wędrowyczu. Nie wiecie, kim on jest? To z miejsca macie wpi… kuksańca krowim łańcuchem. A za co? Za nieznajomość wybitnego polskiego bohatera, przy którym wszystkie ludki w trykotach mogą się umyć i pochować do swoich tajnych jaskiń. Zapraszam na Inny Regał, w którym przedstawię ósmą już część przygód wojsławickiego herosa.
Mimo ewidentnej ciągoty w kierunku twórczości fantasy, jeszcze do niedawna wciąż byłem w niej nowicjuszem. Gdy myślałem o tym nurcie i wiązałem go z naszą piękną ojczyzną, w mojej wewnętrznej wyszukiwarce wyskakiwało jedno nazwisko: Sapkowski. Z wykrzyknikiem. Całe szczęście, pewna smutna perspektywa spędzenia całkiem długiego okresu czasu w odosobnieniu od takich mediów jak internet czy choćby telewizja, zagnała mnie do łódzkiego (w żadnym wypadku nie jest to jednak miejsce mojego zamieszkania) Empiku, gdzie w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie "co ja będę do cholery robił", znalazłem Grzędowicza.
Lubię książki będące zbiorem felietonów. Nawet jeżeli teksty zostały wcześniej gdzieś już opublikowane. Niestety, nie posiadam mocy przerobowych na tyle dużych, aby móc na bieżąco czytać i oglądać wszystko co mnie na co dzień interesuje, więc wydawnictwa tego typu to dla mnie prawdziwy skarb. I to niezależnie od tego czy mam do czynienia z rewelacyjnymi felietonami Jacka Hugo-Badera publikowanymi od wielu lat w Dużym Formacie w Gazecie Wyborczej, czy tymi może mniej znanymi, ale bardzo mi bliskimi, bo dotyczącymi pisania.