Moving Out to jedna z tych perełek, które wyłowiłem trochę przez przypadek w Game Pass. Czasem ma się ochotę w coś pograć, ale nie do końca wiadomo w co i siedzi się godzinami wybierając kolejny tytuł, aż coś wpadnie nam w oko. Tak było w przypadku Moving Out, które naprawdę przypadło mi do gustu. To produkcja raczej pod co-op. Ale sam bawiłem się przy niej naprawdę dobrze. Dlatego z chęcią sięgnąłem po Moving Out 2, które niedawno miało swoją premierę.
Horror ma wiele motywów przejawiających się w filmach, książkach i grach. Jednym z popularniejszych jest audycja radiowa, zazwyczaj w okolicach północy, gdzie prowadzący wysłuchuje strasznych historii lub dzieli się wskazówkami ze słuchaczami. Nie spodziewałem się, że przyjdzie mi sprawdzić grę wykorzystującą ten element straszaków. Jednak trafiłem na Killer Frequency i nie mogłem się oprzeć.
Team17 to firma bardzo bliska polskim graczom. Praktycznie wszyscy okupowaliśmy komputery bawiąc się Worms, prawie wszyscy płakaliśmy przy odsłonach w 3D, prawie wszyscy jakieś tam Wormsy w swoich kolekcjach pewnie posiadamy.
Firma zaczynała karierę jako 17-Bit Software, spółka skupiająca się na Amidze i sprzedająca między innymi produkty demo sceny. Przywiązanie do przyjaciółki sprowadziło do nich niejaki Team 7, co w skrócie doprowadziło do fuzji i powstania ojców robali. Tyle mini-lekcji historii. Wspólnymi siłami stworzyli wydawcę oraz producenta skupionego początkowo na Amidze – a potem głównie na PC.
Team 17 to studio, które od najmłodszych lat mam w swojej pamięci. Nigdy jednak nie potrafiłem rozszyfrować ich logo, które przedstawiało nieznany mi wcześniej ciąg znaków. Może i nie szczególnie zależało mi nad rozwiązaniem trapiącej zagadki, byłem dzieckiem. Jednakże sentyment jaki ze mnie wypływa na widok specyficznych, fioletowych literek, jest niewyobrażalny. Po latach stagnacji w wydawaniu nowych produkcji, Team17 dostarcza na rynek nową markę. Czas najwyższy, bo priorytetowe Wormsy mają na karku kilka lat mniej niż ja sam i mimo, że bez dwóch zdań już się wypaliła, wśród półek sklepowych nadal dostrzec można znane robaczki.
Powroty stają się pomału domeną naszej branży – nawet bardziej niż w przypadku kina. Superfrog HD to specyficzny remake, remake gry która była wielkim przebojem w 1993 roku, w czasie gdy rządziła Amiga, a ekipa Team 17 była gwarancją jakości. Te trzy nazwy mogą już nic nie mówić dzisiejszym graczom, dlatego warto zaufać osobom z większym stażem mówiącym, że Superfrog to sprawa kultowa i świetna platformówka.
Odrzucając jednak sentymenty na bok: czy wciąż może się podobać?
Robale powróciły. Worms Reloaded okazało się grą udaną, choć nie pozbawioną wad.