Ostatnio z dna szuflady z płytami, których raczej już nie używam lub nie działają wyciągnąłem kopię gry Koziołek Matołek Wynalazca. Przez chwilę zastanowiłem się czym jest ten zlepek danych umieszczony na jakiejś starej Vobisowskiej płycie, po czym przypomniało mi się przedszkole. Stary komputer z Windowsem 98 oraz wielkie jak na tamte czasy klocki z których można było zbudować małą chałupkę. Kiedy tylko mogliśmy dorywaliśmy się do starej maszyny, aby chwilę spędzić w wirtualnym świecie. Dookoła grającego zbierała się chmara dzieciaków, by zobaczyć czy śmiałkowi uda się sprostać sprytnym zagadką czyhającym na podwórku w Pacanowie. Nie wielu się udało pokonać słynną grę planszową Zamek i ukończyć grę jako dumny zwycięzca. Chwilę po siedziałem z płytą w ręce, po czym z powrotem do szafki i zacząłem pisać ten tekst.
Systemy klasyfikacji treści gier towarzyszą nam niezmiennie od wielu lat, w zamyśle służąc jako proste oznaczenia mające pomóc rodzicom dokonać przemyślanego zakupu dla swoich pociech. Tak przynajmniej w teorii wygląda oficjalnie obowiązujące w Polsce PEGI, praktyka pokazuje jednak często coś zupełnie innego. Biorę pod lupę ten temat w związku z wnioskiem Minister Praw Obywatelskich o wprowadzenie regulowanej prawem kontroli nad sprzedażą gier komputerowych, o którym pisałem niedawno w Serwisie Informacyjnym. W niniejszym felietonie pragnę uzupełnić rzeczonego newsa o osobiste spostrzeżenia i refleksje, a także przyjrzeć się systemowi PEGI, jego funkcjonowaniu oraz zastosowaniu, jak również zjawiskom temu towarzyszącym. Czy PEGI pełni ważną rolę w naszej umiłowanej branży gier, czy może jego oznaczenia są kolejnym bohomazem zaśmiecającym ładne pudełka gier? Na to i inne pytania postaram się odpowiedzieć w następujących niżej linijkach. Zapraszam do lektury.
W numerze pisma „Homo Ludens” z 2010 roku (linki do przytaczanych stron podaję na dole) ukazał się artykuł Michała Mochockiego zatytułowany „Lektury szkolne w ratingu PEGI”. Po pobieżnym przytoczeniu założeń artykułu, chciałbym przedstawić szkicową wizualizację zagadnienia. W tworzeniu tabeli, częściowo bazuję na artykule, a częściowo na własnych doświadczeniach.
Od niemalże zawsze gry są oceniane - przez pewną sporą grupę ludzi – w mocno przekłamanym, negatywnym świetle. Na pierwszy ogień wysuwa się rzecz jasna wielokrotnie wspominana przemoc – choć nie tylko ona. Jednak w opozycji do wałkowania po raz enty tematów o wpływie przemocy i złu w grach, chciałbym udowodnić, że wiele jest docenionych tytułów bez zabijania, używek i tym podobnych - negatywnych z perspektywy niektórych - rzeczy. Tytułów niekoniecznie dla dzieci, nierzadko zmierzających się z problemami największej wagi.
PEGI kojarzycie na bank. To laska pełna ograniczeń i rozmaitych, kontrowersyjnych treści. Kwestie restrykcji wiekowych odstawiamy, koncentrując się na zawartości samej gry. Który adult content nie tyle co Wam nie przeszkadza, co satysfakcjonuje? Który jest poniekąd wyznacznikiem gry dla Was? Może żaden? Może wszystkie? Zapraszam w krótką wycieczkę po mrocznych zawartościach.
Synek Fulko coś ostatnio słabo śpi. Budzi się w nocy z płaczem, jest roztrzęsiony, ciężko go uspokoić i ułożyć z powrotem do snu. Rano natomiast wstaje jakby nigdy nic, twierdzi, że nic mu się złego nie śniło i nic nie pamięta. Po którejś nocnej akcji z kolei wasz mistrz pióra zaniepokoił się już nie na żarty! Może mały jest chory? Może się czegoś boi? Może coś wącha? Fulko postanowił przeprowadzić małe śledztwo. Zmarszczył brwi, zaczął krążyć po pokoju. Po chwili jeszcze bardziej pogłębił zmarszczanie brwi. Jego wzrok spoczął bowiem na konsoli.