Granie na dobranoc - Fulko de Lorche - 3 września 2010

Granie na dobranoc

Synek Fulko coś ostatnio słabo śpi. Budzi się w nocy z płaczem, jest roztrzęsiony, ciężko go uspokoić i ułożyć z powrotem do snu. Rano natomiast wstaje jakby nigdy nic, twierdzi, że nic mu się złego nie śniło i nic nie pamięta. Po którejś nocnej akcji z kolei wasz mistrz pióra zaniepokoił się już nie na żarty! Może mały jest chory? Może się czegoś boi? Może coś wącha? Fulko postanowił przeprowadzić małe śledztwo. Zmarszczył brwi, zaczął krążyć po pokoju. Po chwili jeszcze bardziej pogłębił zmarszczanie brwi. Jego wzrok spoczął bowiem na konsoli.

Pacholę Fulczaka dostało parę pytań kontrolnych, ponadto wasz detektyw z zaułka przyobserwował, czym też jego latorośl na konsoli się bawi. Okazało się, że w ostatnim okresie  młody najczęściej pogrywa w Red Dead Redemption, LEGO Indiana Jones: The Original Adventures i Metal Sluga 3. Włączył też parę razy demo Mafii II. Dotychczas wasz ulubiony felietonista nie widział w tym nic złego, bo nie są to zbyt krwawe pozycje. Oczywiście, trudno nazwać pierwszą znich grą dla dzieci, ale jako, że głównie jeździ się w niej na koniu i niekoniecznie trzeba strzelać, ale można np. zbierać jakieś ziółka, wcześniej zaniepokojony nie był. I to był błąd.

Mimo protestów latorośli Fulko na próbę zmodyfikował mu repertuar dostęnych doń gier. Wywalił western i Metala, zmazał Mafię. Zostawił klockowego Indianę Jonesa,  dorzucił Kung Fu Panda, Banjo-Kazooie: Nuts & Bolts, do ćwiczenia refleksu wrzucił Pure i Burnout: Paradise, a na deser zostawił kilka XLA-owych spokojnych gierek w stylu The Maw czy Zuma. I wiecie co? Od kilku dni mały Fulczak nie budzi już w nocy swego steranego życiem ojca. Obaj śpią jak baranki.

Gry typu Shank ze względu na kreskówkowy wygląd mogą się wydawać idealne dla dzieci. Błąd!!!

Powiecie: aleś Fulko Amerykę odkrył. Przecież to nic nowego.  Wiadomo że małe, nierozwinięte umysły dzieci są niezwykle wrażliwe na sceny przemocy w grach. Zgoda, tylko że przemoc widzą także na codzień w filmach, kreskówkach,  doświadczają jej w szkole czy na podwórku. Ale to gry okazują się być częstokroć środkiem najbardziej wyprowadzjącym je z młodocianej psyche-równowagi. Tak przynajmniej było w przypadku synka Fulko. Wasz bard popełnił ten błąd, że porównywał swoje dziecko do siebie samego z dzieciństwa. "Przecież mnie gry nie straszyły" - myślał naiwnie. Zapomniał, że w czasach, gdy on był mały, przemoc w grach polegała na strzelaniu jednej kropki do drugiej przy pomocy trzeciej. A teraz nawet takie proste, kreskówkowe gry, jak Castle Crashers czy Shank wyglądają jak scenki dokumentujące ubój świń w rzeźni.

Jeśli macie małe dzieci, wnuki lub prawnuki albo sami jesteście smarkami, nie przesadzajcie z grami pełnymi przemocy. Fulko nie namawia do zaprzestania grania, swoim dzieciom też grać nie zabroni. To dla jego synka oznaczałoby tragedię na równi z brakiem tlenu. A ten jest przecież do życia potrzebny. Ważne jednak jest, by wykazać trochę rozwagi albo zaprzyjaźnić się z systemami typu PEGI. Wasz mistrz pióra się zaprzyjaźnił. Raz że po to, by jego dzieci mogły spać w nocy spokojnie. Dwa, że dzięki nim on również.

Fulko de Lorche
3 września 2010 - 20:37