Młodzi a e-rozrywka - Zychovsky - 25 listopada 2015

Młodzi, a e-rozrywka

Ostatnio z dna szuflady z płytami, których raczej już nie używam lub nie działają wyciągnąłem kopię gry Koziołek Matołek Wynalazca. Przez chwilę zastanowiłem się czym jest ten zlepek danych umieszczony na jakiejś starej Vobisowskiej płycie, po czym przypomniało mi się przedszkole. Stary komputer z Windowsem 98 oraz wielkie jak na tamte czasy klocki z których można było zbudować małą chałupkę. Kiedy tylko mogliśmy dorywaliśmy się do starej maszyny, aby chwilę spędzić w wirtualnym świecie. Dookoła grającego zbierała się chmara dzieciaków, by zobaczyć czy śmiałkowi uda się sprostać sprytnym zagadką czyhającym na podwórku w Pacanowie. Nie wielu się udało pokonać słynną grę planszową Zamek i ukończyć grę jako dumny zwycięzca. Chwilę po siedziałem z płytą w ręce, po czym z powrotem do szafki i zacząłem pisać ten tekst.

Jak to było kiedyś, a jak jest dzisiaj.

 Chwila mojej melancholii


Wstęp pokazał kawałek z mojego dzieciństwa i to całkiem wczesnego, wtedy spędzało się maksymalnie godzinę przed ciepło krystalicznym oknem, a potem należało wrócić do typowych dziecięcych rekreacji. Później już w fazie dużego chłopca z podstawówki chowałem się wieczorami albo chodziłem do starszych kolegów by móc pograć w coś bardziej brutalnego niż gry z PEGI 3. Jednak nie nadużywałem opcji pogrania w tytuły nie przeznaczone dla mnie, dopiero w gimnazjum mogłem wejść w świat gier z targetem od 18 lat. Jedyny wyjątek stanowiły klasyczne gry jak DOOM czy Quake w które grał mój ojciec z bratem, a ja patrząc przez ramię stałem zauroczony wirtualnym światem. Do czego zmierzam przywołując te wspominki. Ano gra Koziołek Matołek Wynalazca uświadomiła mi jak zmienia się patrzenie na świat gier w tych czasach. Zastanawiam się czy nie jest tak, że teraz cofamy się do poziomu dziecka jako społeczeństwo, względem tego, że nasi rodzice zachowywali się prawdziwi opiekunowie, dając pewne restrykcje. Innym wspomnieniem popierającym moją tezę jest ten moment kiedy za szczyla chciałem mojemu przyjacielowi kupić nowy dodatek do HoMM V z podtytułem Dzikie Hordy. Poszedłem sam z pełnym przeświadczeniem, że napis PEGI 16 jest dla rodziców, a ja nie mam czym się przejmować, przecież to nie alkohol. Jakie było moje zdziwienie jak ekspedientka nie chciała mi sprzedać produktu, a ja musiałem wracać z mamą, aby dokonała transakcji za wspomniany prezent. Nie dawno, bo jakiś tydzień temu stałem dla odmiany w innym hipermarkecie przeglądając nowości na PC, kiedy wybrałem co mnie interesuje i udałem się do kasy. Moją uwagę przykuło dwóch młodszych ludzi w okolicach 11-12 lat dyskutujących o tym co zamierzali kupić. „Zajebiste to nowe GTA V, można się po bujać samochodem rozjechać jakiś śmieci, plus podobno fajna fabuła” jakoś tak brzmiał przekaz jaki udało mi się usłyszeć. Liczyłem na szybką reakcję sprzedawczyni, ale przecież to tylko gra. Uradowani dobrze ułożeni chłopcy pociesznie zabrali opakowanie z grą i pomknęli dalej rzucając epitetami na miarę Słowackiego. Przypomniała mi się wtedy też pewna sytuacja z młodości, w tajemnicy przed ojcem jak wychodził do pracy grałem w Vice City lubując się w otwartości świata, kiedyś w końcu mój rodziciel mnie złapał na gorącym uczynku i zapytał czy wiem o czym jest ta gra. Powiedziałem coś w stylu samochody i jatka, po tym stwierdzeniu przesiedziałem seans filmu, który uważam za majstersztyk kina, lecz wtedy zrobił na mnie jeszcze większe znaczenie czyli Leon Zawodowiec, a potem pół godziny kazania o tym ile jest warte ludzkie życie i ja ciesząc się z krzywdzenia tych cyfrowych person powinienem się wstydzić. Nigdy przez to nie skończyłem VC i do teraz jakoś tak mnie nie ciągnie.

Bierność rodzicielska nie jest rozwiązaniem

Jak czegoś nie widzę to nie znaczy, że tego nie ma

Nie chcę wyjść na jakiego radykała mówiącego, że gry powinny być jak alkohol, dostępne od pewnego wieku. Dobrze wiem po sobie, że nadmierna brutalność nie prowadzi młodego organizmu do schyłku zdrowego rozsądku. Sam lubowałem się w gimnazjum Postalem i dekapitacją żywych jednostek przy pomocy łopaty, lecz w ryzach trzymała mnie grożąca kara za łamanie zakazu grania w te „złe gry”. Dochodzimy tutaj do sedna, powinniśmy jasno postawić granicę tolerancji dla gier, które jak filmy dla dorosłych powinny stać na wyższej półce do której przeciętny jedenastolatek nie sięgnie. Oczywiście nie obwiniam tutaj twórców, to nie oni są winni ich produkt nie ma trafić do targetu dziecięcego, a raczej celują w moje okolice wiekowe. Taki stan rzeczy wynika z tego, że rodzice spędzają mało czasu ustawiając dzieciom granice tolerancji. Po pierwsze ile pociecha spędza czasu przed komputerem, a ile socjalizując się w świecie realnym, po drugie zainteresować się co ogląda w internecie, przytoczę tutaj jednego z najbardziej rozpoznawalnych Youtuberów czyli Gimpera, który jak wspomina gdy podchodzą dzieci z rodzicami pyta się opiekunów czy oglądają jego materiały, jeśli nie to zachęca aby się z tymi treściami zapoznać, bo mogą być nie odpowiednie. Po trzecie w co gra w czasie wolnym, nie unikniemy sytuacji w której młodzieńczy bunt wygra i ogra jakiś tytuł, który się nie spodoba rodzicom.

Młodzi, a środowisko graczy On-Line

Dlaczego zawsze ja mam dzieci w teamie?

Dlaczego te trzy kroki są dla mnie istotne? Ponieważ przez te parę lat zaobserwowałem, ze środowisko graczy ucierpiało i nadal cierpi przez większą dostępność gier dla młodych graczy. Widać to po tytułach PvP On-line. Ciągle widzimy narzekania na te „dzieci internetu”, które bądź są uciążliwe, bądź nie rozumiejące zasad rozgrywki. Nie uważam, że każda młoda osoba tak akurat się zachowuje, lecz niestety wiemy dobrze ile średnio osób poniżej 13 roku życia sprawia problemy w trakcie cieszenia się z gry. Jeszcze głębiej drążąc ten temat, fala tak zwanych Squeakerów (od ang. Squeak- piszczeć) zniszczyła wiele gier, piętnując je jako produkty dla nieletnich i graczy którzy są masochistami. Przykładem jest Tibia, która dopiero teraz wraca do łask jako rozrywka dla elity powracającej z sentymentu do tak zapomnianego produktu. Innym rdzeniem takiego zjawiska jest Metin 2, gdzie można spotkać najwięcej młodych użytkowników internetu, przez co renoma gry znacznie się obniżyła. Z czego wynika taki proces? Wiele gier on-line, które cierpią przez naloty dzieciaczków, mają niskie wymagania oraz nie trzeba poświęcać wiele czasu, aby dojść do wprawy w rozgrywce. Taki tytuł staje się potem festiwalem grind-u i traci urok trafiając do lamusa. Produkty takie jak Counter-Strike czy League of Legends bronią się szeroko rozwiniętą sceną E-Sportową, która przyciąga wielu doświadczonych graczy, chcących stawać się lepszymi w danej dysycplinie.

Podsumowanie


Kończąc i podsumowując: nie każda gra jest dla każdego. Młodych bawią inne rzeczy, nas dojrzalszych inne. Problem jest taki, że toksyczne środowiska graczy niestety rodzą się w tej najmłodszej kategorii wiekowej, przez co jest ona postrzegana jako margines środowiska danej gry. Minecraft stał się gąbką chłonącą właśnie tą grupę konsumentów rozrywki elektronicznej, co pochwalam ponieważ ów tytuł uczy kreatywności, a w grze sieciowej współpracy oraz zdrowej rywalizacji. Nawiązując do początku mojej wypowiedzi, nie chciałbym być opacznie zrozumiany, że przestrzeganie PEGI coś pomoże, raczej zainteresowanie rodzicielskie musi ulec zmianie. Niestety, jeżeli umysł odbiorcy nie pozostanie wystarczająco dojrzały na treści zawarte w grze to GTA V, będzie zajebistą grą o rozjeżdżaniu przechodniów zwanych śmieciami.

Zychovsky
25 listopada 2015 - 02:14