W piątek, 20 kwietnia 2012 roku odbył się protest polegający na projekcie blackout. Powodem takiego stanu rzeczy jest olanie pecetowej wersji Call of Duty: Modern Warfare 3 przez właściciela marki, którym jest kontrowersyjna firma Activision. Komputerowi gracze postanowili w ten sposób przypomnieć o swoim istnieniu i ukazać tym samym wyraz swojego niezadowolenia.
ACTA to skrót pochodzący od pełnej nazwy dokumentu - Anti-Counterfeiting Trade Agreement. Jest to międzynarodowe porozumienie, mające na celu walkę z podróbkami i piractwem. Przynajmniej w teorii. Praktyka niestety okazuje się inna.
Używając pewnego skrótu myślowego można stwierdzić, że ACTA jest równie niebezpieczne dla wolności w Internecie jak SOPA, o którym wpominałem już kiedyś. Chociaż obydwa dokumenty przewidują zupełnie inne możliwości dla osób, których prawa autorskie będą uważane za naruszone, to skala zagrożenia dla sieci jaką znamy, jest podobna. Dokładnie niebezpieczeństwa wynikające z zapisów w ACTA wymienia Dziennik Internautów.
Internet to machina nie do końca zbadana. Działa tak, jak działają ludzie i to od użytkowników zależy, co w nim będzie, a co przepadnie. Dziś, osiemnastego stycznia, część Internetu zamarła. Nie znikła, ukryła się w ramach protestu przez słynną ustawą SOPA i w zasadzie każdą inną próbą ograniczania wolności w sieci mającą na celu interesy „wielkich”. Taka forma protestu – wyłączenie strony – to jeden ze sposobów. W inną stronę poszli autorzy witryny Ludum Dare. Nie po raz pierwszy – ale pierwszy raz na taki temat – zorganizowali Indie Jam którego motywem przewodnim jest właśnie SOPA.
Chyba wszyscy już znacie to zdjęcie? 10 sierpnia w Kirkland, w stanie Waszyngton, tuż pod oknami siedziby Valve, dwóch sympatycznych mężczyzn pojawiło się z tymi kartonowymi transparentami. A jako że Gabe Newell również jest sympatycznym kolesiem, to do chłopaków wyszedł, pogadał z nimi, i rzekomo załatwił im jedzenie i picie (a potem podobno zaprosił ich na testy Doty). Fotografię zrobił zaś Jason Sussman z Bungie. Wesołe towarzycho. Tymczasem Gabe Newell...
Ludzie pracujący nad Medal of Honor nie mają lekko. Najpierw oberwało im się po uszach od weteranów i rodzin amerykańskich żołnierzy poległych w zagranicznych misjach. Teraz branżowi analitycy krytykują ich za zbyt łatwe uleganie wpływom opinii publicznej. Wszystko zaś przez Talibów, którzy ukryci gdzieś w afgańskich górach w większości pewnie nawet nie wiedzą o tym, że wystąpią w grze.