Widząc ostatnie doniesienia na temat nowych usług dołączanych do Steam, zastanawiam się, czy aby na pewno jest to krok w dobrym kierunku. Przypomnijcie sobie, w jakim celu powstał Steam? No, tak, powstał po to, aby ułatwić instalację, patchowanie, aktualizację i zarządzanie elektronicznymi wersjami gier.
Była to, nie oszukujmy się, usługa która dawała użytkownikom PC namiastkę gry na konsoli. Nie martwiliśmy się o framworki, driver, dajrektiksy. Po prostu wybieraliśmy grę, ściągała się, i do tego sama się w tle aktualizowała. Dodatkowo wkrótce wzbogacono steam o funkcje, które znano np. z Xbox Live - czyli znajomych, czat, osiągnięcia.
Kto by jeszcze niedawno pomyślał, że Steam, flagowy produkt Valve nada pecetom nowy ton? Pamiętam okolice premiery Half-Life 2, który na złość już w 2004 roku wymagał połączenia z internetem nie tylko do instalacji gry ale i jej uruchomienia. Wtedy narzekania na taki system miały sens, bo nie każdy jeszcze miał stałe połączenie z Siecią. Steam potrzebował jeszcze paru lat, by stać się istną potęgą na rynku pecetowym i jednocześnie udowodnić, że na PC też da się zarobić spore (naprawdę spore) pieniądze ze sprzedaży gier.
Konsolowy tryb na PC stał się wczoraj faktem. Z uwagi na to, że to największa tego typu platforma gier na komputerach, z pewnością sporo z Was jest zainteresowanych Big Picture od Steama. Czyżby to początek „ukonsolowienia” pecetów? Przyznam jasno: dopóki jest wybór między myszką i klawiaturą a padem, czuję się jak ryba w wodzie. I oby tak pozostało. Jakie są moje wrażenia z finalnej wersji? Czy gracz pecetowy wreszcie może wygodnie usiąść na kanapie i zagrać w gry ładniejsze od konsolowych?
Granice pomiędzy konsolami do grania oraz pecetami wyraźnie się zacierają. Niektórzy nawet twierdzą że kolejną generacją konsol będzie po prostu usługa: typu Xbox Live, dostępna zarówno na urządzeniach podłączanych do TV jak i na komputerach. Na pewno do zatarcia tej granicy przyczynią się usługi typu Big Picture. Mamy do niej dostęp w wersji beta klienta Steam.