MMA #6 - gale KSW - jarmark na całego - yasiu - 21 marca 2011

MMA #6 - gale KSW - jarmark na całego

Miałem w ostatni weekend po raz kolejny wątpliwą przyjemność przyglądać się gali KSW (Konfrontacje Sztuk Walki) - po raz piętnasty telewizornia zaserwowała mi wiejski jarmark, rozrywkę na poziomie któremu daleko do jakichkolwiek standardów światowych. Ale to dobrze, że włodarze federacji działają w taki a nie inny sposób, bardzo dobrze.

Trzeci od prawej skończył karierę, oby nie wrócił, żeby zbić Najmana (kimkolwiek on jest).

Nie oglądałem całej gali, po dwóch walkach uśpiła mnie kolejna porcja reklam. Tego nie da się uniknąć, pieniądze od reklamodawców to jedno z ważniejszych źródeł dochodu, ale 20 minut przerwy co dwie walki to dla mnie zdecydowanie za wiele.

To co widziałem w przerwie między reklamami mogę podzielić na dwa elementy. Pierwszy to walki. Tym nie mogę w zasadzie nic zarzucić, zawodnicy biją się na swoim poziomie, brakuje im sporo do najlepszych na świecie, ale trafiają się świetne momenty i dla samych walk, jak najbardziej KSW warto oglądać. Akurat na ostatniej gali matchmakerzy postanowili zestawić polaków z zawodnikami z trochę wyższych półek, nie wyszło to najlepiej, ale to tylko sygnał dla naszych fajterów, że muszą ciężej pracować. Dobry zawodnik nie zmartwi się porażką.

Pozostają jeszcze walki cyrkowe, czyli te z udziałem celebrytów. O ile jeszcze walkę Pudzianowskiego z Eschem można było przy sporej dobrej woli zakwalifikować do sportowej walki, to już potyczki Najmana (jedynego celebryty w tym gronie, bo ten facet bez mediów nie istnieje, w przeciwnieństwie do Salety czy Pudziana) z Saletą inaczej niż cyrkową zabawą nazwać nie można. Ale nie ma co psioczyć, nie mamy jeszcze sławnych zawodników którzy mogą wracać po latach żeby podkręcić gali oglądalność, pozostaje więc opierać się na tym, co mamy. A trzeba z tego korzystać, bo bez walk takich jak wspomniane wcześniej, o KSW nadal nikt kto nie interesuje się MMA by nie wiedział. Dzięki medialnemu szumowi, i federacja i cała dyscyplina sportu dociera pod strzechy, a to jest potrzebne, potrzebne, żeby zarabiać więcej pieniędzy, ściągać większe gwiazdy, dawać więcej zarabiać zawodnikom co przełoży się na wyższy ich poziom. 

Ostatnia gala była takich szopek pozbawiona, ale i tak oglądnęło ją całkiem sporo ludzi, to znaczy, że MMA robi się coraz popularniejsze. Szkoda tylko, że aby utrzymać tą popularność i ją powiększyć, KSW musi celować w tak niskie gusta - i to drugi element. Oprawa całej gali przypominała jarmark, wszystko - od paskudnie ubranych i uczesanych dziewczyn aż po tragicznego w roli prowadzącego Waldemara Kasty - ma się spodobać ludziom których łatwo olśnić, pokazać im błyskotkę, to za nią pójdą. Takich potencjalnych widzów jest najwięcej, więc to, że ja sobie KSW podaruję nic nie zmieni, bo faktycznych widzów będzie przybywało a to mnie niezmiernie cieszy. Szkoda jednak, że w całym tym jarmarku zabrakło paru drobiazgów. Dlaczego tylko o polskich zawodnikach pokazuje się filmiki i prowadzi z nimi rozmowy przed walkami? Dlaczego Waldemar ma akcent który nie istnieje (a po szekspirowskiemu mówi świetnie, więc to chyba udawane), dlaczego - na koniec - te gale nie mają komentarza? To co słychać podczas walk to ostre kibicowanie pozbawione za grosz obiektywności, panowie za głośnikami prawie sikają z emocji i nie wnoszą swoim gadaniem nic do tego co się dzieje na ekranie. Nie twierdzę, że mają od razu reprezentować poziom Goldberga i Rogana (albo nawet Goldberga z Blatnickiem) ale niech chociaż będą obiektywni. Inną kwestią - ale raczej indywidualną - jest problem ze zrozumieniem tego co mówią. W MMA przyzwyczajony jestem do angielskiego komentarza, do angielskich nazw technik, te po polsku brzmią czasami dość śmiesznie.

Ten facet prezentuje naprawdę wysoki poziom, można powiedzieć, że to taki Małysz i Kubica MMA ;)

Może mi się to nie podobać, ale ważne, że podoba się coraz większej ilości ludzi. Coraz więcej osób siada przed telewizorem nie po to, żeby zobaczyć Pudziana a przy okazji kilka nudnych walk, tylko siadają, żeby zobaczyć polskich zawodników. O to chodzi :) Tymczasem, wracam do historycznych gal UFC, za moment walka Ortiz vs. Shamrock (Ken).

BTW. Na koniec, żeby nikt nie nie posądził, że jakieś mam specjalnie wysublimowane gusta. Nie, nie mam i fakt, że nazywam oprawę KSW jarmarczną nie mówi o tym, że ludzie do których jarmark taki trafia są w jakikolwiek sposób gorsi.

yasiu
21 marca 2011 - 12:36