Nie ma żadnego serialu wartego oglądania... - yasiu - 25 sierpnia 2012

Nie ma żadnego serialu wartego oglądania...

Obserwując ostatnio wątek dotyczący seriali na forum GOLa można odnieść wrażenie, że na całym świecie emitowany jest jeden serial. Prawie każda próba skierowania dyskusji w inną stronę powoduje wcześniej czy później powrót wpisów pełnych spoilerów – bo przecież nie można zdradzać, co dzieje się w Breaking Bad. Podobno, poza tym serialem, nie dzieje się w tej chwili nic innego.

Ten Walt jest naprawdę sympatyczny - chociaż oszczędny w słowach.

Ale przecież to nie te czasy, że hiatusy powodowały konieczność powrotu do starych seriali, bo scenarzyści, aktorzy i reszta ekip odpoczywają sobie przez wakacje. Coraz większa konkurencja powoduje, że stacje emitują nowe produkcje w okresie, w którym kiedyś największe produkcje zaliczały przerwy. Od nadmiaru głowa nie boli i faktycznie, czasami ciężko wybrać coś ciekawego, dlatego dwie podpowiedzi z mojej strony.

Tytuł wyprodukowanego przez CBS serialu opisuje sposób stanowienia prawa między innymi w USA – opartego na precedensach i tradycji. Co Common Law ma wspólnego z treścią samego serialu, nie mam pojęcia, ale nie ma to najmniejszego znaczenia, bo całość – na razie jeden dwunastoodcinkowy sezon – jest naprawdę dobra. Twórcy wpadli na całkiem dobry pomysł. Postanowili przedstawić temat, którego normalny człowiek nie chciałby oglądać w taki sposób, żeby każdy normalny człowiek mógł go obejrzeć i to z przyjemnością.

Bohaterowie Common Law są policjantami wydziału zabójstw w Los Angeles. Ale ani wydział ani miasto nie są tu istotne. Panowie – z powodów wyjaśnionych pod koniec sezonu – trafiają na terapię (prowadzoną przez sympatyczną Dr. Ryan w którą wciela się Sonya Walger znana z Losta) dla par. W ciągu dwunastu odcinków, oprócz rozwiązywania spraw kryminalnych, serial pokazuje nam, że problemy w związku dotyczą nie tylko małżeństw czy tradycyjnie rozumianych par. Dla każdego mającego jakiekolwiek pojęcie o związkach, Common Law pokaże wiele prawdziwych sytuacji i czasem nawet zasugeruje rozwiązania.

Podanie terapii małżeńskiej w tradycyjny sposób mogło by być nudne – przynajmniej dla mnie – tymczasem dwóch młodych policjantów, wiele naprawdę fajnie napisanych dialogów, dobre zdjęcia i sporo humoru sytuacyjnego stawiają serial znacznie wyżej niż kolejną nudną obyczajówkę. Moja Basia wprawdzie twierdzi, że aktorzy bywają nieco drewniani, ale ja jakoś tego nie widzę, z wyjątkiem Dominika Purcella, pojawiającego się gościnnie, który drewniany jest i będzie, taka jego moc. Plusem Common Law może być też to, że nie zobaczymy tu twarzy które widzieliśmy setki razy. Całość jest świeża i naprawdę warta obejrzenia.

Moja druga propozycja na dziś to również serial kryminalny, ale jakże inny od Common Law! Oparty na serii powieści kryminalnych (autorstwa Craiga Johnsona) Longmire to opowieść w całkiem innym stylu. Tu moc leży w tradycji, w nawiązaniu do starych dobrych seriali, w odrobinie naprawdę dobrego humoru, w świetnych, ale oszczędnych dialogach i w pięknych plenerach.

Walt – główny bohater – jest szeryfem w hrabstwie Absaroka. Całkiem niedawno zmarła jego żona, a zza pleców mocno dyszy kandydat na jego stołek. Longmire musi więc nie tylko wykonywać swoją pracę, radzić sobie ze stratą żony (ten wątek jak na razie nie jest mocno eksponowany – i dobrze) ale też dbać o to, żeby w kolejnych wyborach wygrać i pozostać na stanowisku. Droga do tego prowadzi przez rozwiązywanie kolejnych, dość poważnych, spraw dręczących jego rewir. Te są jak najbardziej tradycyjne, bez udziwnień, i podobnie ma się rzecz ze wszystkimi bohaterami serialu, żaden nie jest udziwniany. Najbardziej ekscentryczną postacią jest chyba sam Walt który nie uznaje i nie używa telefonów komórkowych.

Kolejne odcinki ogląda się lekko i przyjemnie, czekając na rozwój jakiegoś większego wątku. Ten zapewne trafi się na pograniczu świata którego pilnuje szeryf oraz rezerwatu Czejenów leżącego na terenie hrabstwa. Jurysdykcja Walta tam nie dociera, ale nie raz rozwiązując swoje sprawy musi pojawić się w rezerwacie – a tamtejszy szef, Oficer Mathias, niekoniecznie jest sympatycznym typkiem.

Prostota jest mocą Longmire’a i jeśli nudzą was już seriale z galopującą akcją, z tysiącem wątków, zmuszające do nie wiadomo jakich analiz, polecam przygody Walta – są po prostu normalne, a mi trochę takich seriali brakuje.

yasiu
25 sierpnia 2012 - 07:35