Kilka lat temu znajomi z Chin pokazali mi naprawdę fajną grę „planszową” - Wilkołaki. Prosty tytuł opierający się w głównej mierze na gadaniu ma w sobie to coś. Masa strategii, kombinowania, a także okazja do lepszego poznania tych, z którymi gramy. Trochę gier próbowało wykorzystać pomysł. Żadna nie zrobiła tego lepiej od niepozornej japońskiej produkcji zatytułowanej Gnosia.
Jakiś czas temu na konsole i komputery osobiste trafił remaster Kingdoms of Amalur: Reckoning. Interesujący projekt, który pierwotnie został niedoceniony, miał szansę na drugie życie dzięki wersji Re-Reckoning. Nie wyszło, ale jak to się mówi do trzech razy sztuka. Dlatego Kingdoms of Amalur: Re-Reckoning trafia na Nintendo Switch. W końcu konsola, gdzie prawie wszystko dobrze się sprzedaje, musi zagwarantować sukces tej produkcji. Prawda?
Nie ma to jak dobra gra platformowa. Skakanie, pokonywanie przeszkód i zaliczanie poziomów potrafi sprawić masę frajdy. Wie o tym chyba każdy, kto spróbował kiedyś pograć w Mario lub Super Meat Boy. Jednak stworzenie super platformówki nie jest łatwe. Na każdy mega tytuł przypada ze sto niewypałów i niedoróbek. No, ale kiedy gra nazywa się tak jak recenzowany tytuł, to ja muszę zaryzykować i zagrać. Czy Sir Lovelot stanie się kolejny kultowym indie patformerem?
Gry logiczne i produkcje pełne zagadek, gdzie myślenie i kombinowanie są kluczem do sukcesu, nigdy nie znajdą się na szczycie moich ulubionych gatunków. Nie myślę o nich w tych samych kategoriach co RPG, horrorach czy strzelankach. Jednak jakimś cudem spędzam szmat czasu przy grach tego typu. Bardzo często są to niezwykle fajne gry, które zapewniają dobrą zabawę i okazję do tego, by mózg trochę popracował. No i chyba mam trochę szczęścia, bo znowu trafiłem na interesującego reprezentanta gier logicznych. Chodzi o niepozorne Room to Grow.