Uwielbiam świetne gry cRPG. Dlatego kiedy zaczynam gadać o PlanEscape Torment, Fallout albo Baldur's Gate tonie potrafię się powstrzymać. Do dzisiaj noszę koszulkę z logo Baldur's Gate II i trzymam kolekcję pudełek moich ulubionych tytułów. Dlatego byłem smutny w czasach kiedy gatunek trochę przymarł na rzecz bardziej konsolowych produkcji. Na szczęście epoka Kickstartera poza masą szmelcu przyniosła ze sobą także powrót gatunku. Teraz gdy zakosztowałem Tyranny, rozumiem dlaczego tak ciężko politykom jest odejście od władzy. Wiem też jak łatwo władza korumpuje. Tylko czy bycie tyranem nie niesie ze sobą masy problemów?
Akcja Tyranny rozgrywa się świecie fantasy, który przechodzi technologiczny rozwój z epoki brązu do epoki żelaza. Kyros – potężne stworzenie o niemal nieograniczonych możliwościach wraz ze swoją armią podbija wszystkie krainy. Silniejszy opór stawiają jedynie ziemie nazwane Tiers. My wcielamy się w namiestnika jednego z najbardziej zaufanych ludzi Kyrosa. Na początku naszą misją jest dostarczenie rozkazów dotyczących podboju pewnej doliny, gdzie wybuchła rebelia przeciwko nowemu imperium. Mamy sprawić, że w przeciągu 8 dni tereny, których nie udało się odbić zostaną odzyskane. W innym razie pod wpływem potężnego zaklęcia zwanego edyktem życie utracą wszyscy znajdujący się w dolinie. Początek rozgrywki to swego rodzaju walka z czasem, która świetnie wprowadza nas w politykę całego uniwersum Tyranny. Otóż mamy bowiem dwie armie służące Kyrosowi. Jedna to zdyscyplinowane oddziały wojennych fanatyków. Inną jest wataha morderców, złodziei I bandytów wcielanych siłą w szeregi wojsk nie stawiających na taktykę lecz przytłoczenie wroga ilością mieczy. Dowódcy tych wojsk nie przepadają za sobą I nieustannie spierają się w każdej kwestii. My musimy zapanować nad ego tych postaci I wypełnić swe zadanie. Jednocześnie poznajemy także świat w którym przyjdzie nam żyć.
Najnowsza gra studia Obsidian charakteryzuje się nietuzinkową historią. Nie chodzi o to, że nie wcielamy się w typowego bohatera walczącego ze złem. Jesteśmy częścią wojennej machiny, podbijającej ziemie I miażdżącej każdy głos sprzeciwu. Już podczas kreowania postaci mamy okazję wykazać się swoją bezwzględnością. Przedstawieni jesteśmy przed szeregiem wyborów dotyczących przeszłości naszej postaci jako namiestnika imperatora. Dokonujemy tam szeregu wątpliwych moralnie decyzji na temat tego co robić z jeńcami wojennymi czy jak traktować artefakty z podbitych ziem. Tworzy to świetne wprowadzenie do budowy postaci, która nie jest krystalicznie czysta. Takie rozwiązanie bardzo przypadło mi do gustu bo mam już dość grania typowymi bohaterami, którzy z jakiegoś powodu bezinteresownie ratują świat. Tutaj zostajemy wrzuceni buty kogoś zdecydowanie bardziej interesującego.
Na dokładkę świat w którym toczy się akcja gry jest naprawdę ciekawy i pełen intryg. My służymy jednemu z tak zwanych Archontów – władców którzy są prawą ręką Kyrosa. Naszym zadaniem jest pilnowanie prawa. Jednak dość szybko zakres naszej przygody rozszerza się o kwestię tajemniczych magicznych twierdz rozsianych po Tiers. Rozgrywka wiąże się z masą dość specyficznej terminologii, którą trzeba sobie przyswoić. Pomaga w tym funkcja objaśnień pojawiających się w dialogach po najechaniu na wybrane twierdzenia myszką. Dowiadujemy się w ten sposób więcej o postaciach, miejscach a także funkcjach jakie pełni się w tym uniwersum. Jest to naprawdę przydatny element bo z początku gry ilość obcych nam haseł jest po prostu przytłaczająca. Na szczęście dzięki tym wytłumaczeniom wszystko da się w miarę szybko i bezboleśnie przyswoić.
Elementem wyróżniającym Tyranny spośród innych gier role-playing ma być olbrzymie znaczenie wyborów. Wcielamy się w kogoś działającego na rzecz armii podbijającej i podporządkowującej sobie ludność. Twarzą imperializmu tego typu jest to, że część społeczeństwa nas nienawidzi. Jako gracz już podczas kreacji naszej postaci mamy wpływ na to jak będą przebiegać nasze relacje z różnymi frakcjami z Tiers. Napotykane przez nas postacie będą odnosić się do wcześniejszych wydarzeń i one w znaczny sposób ukształtują nasze możliwości zawierania sojuszy a także skuteczność pewnych opcji dialogowych. Przejawia się to w mechanice relacji z całymi frakcjami a także konkretnymi postaciami. Nasze decyzje będą wzbudzały w konkretnych grupach gniew lub przyjaźń. Podobnie też jest z naszymi towarzyszami i ważniejszymi NPC ze świata gry. Zaraz pod portretem postaci z którą rozmawiamy możemy zobaczyć procentowy wskaźnik tego jak wyglądają nasze kontakty. Dodatkowo w menu mamy całą sekcję poświęconą tej tematyce. Interesujące jest także to, że wraz ze zdobywaniem kolejnych poziomów nienawiści lub przyjaźni z grupami i jednostkami odblokowujemy nowe specjalne umiejętności. W ten sposób mordując jedną z frakcji i kradnąc jej artefakt byłem w stanie uzyskać zdolność do obniżania pancerza wrogów znajdujących siew moim pobliżu. Znaczną część gry poświęcamy na budowanie konkretnych sojuszy umacniających naszą pozycję
Rozgrywka w Tyranny jest dokładnie taka sama jak w innych izometrycznych grach role-playing. Mamy eksploracje kolejnych map, dialogi i walki. Poza głównym questem od czasu do czasu natrafimy na postaci dające nam jakieś misje poboczne. Nie jest ich jednak przesadnie dużo ale w wielu przypadkach w interesujący sposób budują świat gry. Pogawędki zajmą nam kawałek czasu bo gra w znacznym stopniu opiera się na kształtowanie naszej przygody przez wypowiadane przez naszą postać słowa. Nieraz trafimy na dialogi, gdzie podejmiemy poważne decyzje. Może się zdarzyć, że zadecydujemy o tym czy dana postać do nas dołączy czy też będziemy zmuszeni ją zgładzić. Zazwyczaj wybieramy spośród kilku opcji uzależnionych od naszych postaci. Na przykład na początku gry postać atletyczna może obezwładnić przeciwnika trzymającego zakładnika. W innych momentach nasza zdolnosć kombinowania lub wiedza książkowa pozwoli na podjęcie innych decyzji. Wyborów jest na tyle dużo, że Tyranny trzeba zaliczyć minimum dwa razy by zobaczyć całą zawartość jaką ekipa z Obsidian zbudowała.
System walki tej produkcji oparty jest na aktywnej pauzie. W każdym momencie możemy zatrzymać grę i wydać polecenia czwórce postaci należących do naszej drużyny. Mamy także możliwość zaprogramowania tego by gra pauzowała się automatycznie na przykład po otrzymaniu przez nas obrażeń lub gdy wróg rozpocznie rzucanie zaklęcia. W ten sposób możemy z Tyranny uczynić prawie coś w stylu gry turowej.
Jeśli chodzi o walkę to do dyspozycji mamy standardowe ataki, umiejętności specjalne, postawy bojowe uskuteczniające dany styl walki i zaklęcia. Dodatkowo wraz z polepszaniem relacji z naszymi towarzyszami odblokowujemy potężne i widowiskowe ataki kombo. Umiejętności jest naprawdę wiele i już po kilku pierwszych godzinach miałem zapełniony cały pasek szybkiego wybierania. Wykonanie każdej z umiejętności wiąże się z określonym czasem potrzebnym na jej „załadowanie”. Sprawia to że pewne akcje można bez problemu zakłócać. Dodatkowo mamy jeszcze tradycyjny system odczekiwania kilkunastu sekund na odnowienie się zdolności nim z niej ponownie skorzystamy.
Same starcia potrafią sprawić problemy. Oczywiście wszystko zależy od tego, który z kilku poziomów trudności wybierzemy. Wydaje mi się jednak, że nie jest to pozycja przyjazna noobom. Zarządzanie 4 postaciami nie wydaje się być zbyt wymagające do momentu gdy jesteśmy otoczeni przez silniejszych wrogów i jedynie odpowiednie zastosowanie naszych umiejętności może uratować cztery litery naszej ekipy. W trakcie gry natknąłem się kilka raz na tak zwany mur. Pojawiali się przeciwnicy do których musiałem podchodzić kilka razy tak by dokładnie poznać ich zakres umiejętności i słabości.
Tyranny wprowadza do zabawy całkiem ciekawy system rozwoju postaci. Zamiast typowego wybierania klasy i przydzielania co level punktów do określonych umiejętności mamy tu rozwiązanie trochę w stylu Elder Scrolls. Nasze skille zwiększają się bowiem wraz z użytkowaniem. Oznacza to, ze im więcej korzystamy z jednoręcznych mieczy tym bardziej jesteśmy prawni w posługiwaniu się nimi. Jest to dobre rozwiązanie zwłaszcza w przypadku kompanów, których możemy lekko przemodelować na swoje potrzeby. Obok tego elementu mamy też trochę bardziej standardowe rozwiązanie, gdzie co poziom przydzielamy punkt do naszych statystyk a także odblokowujemy kolejną umiejętność z jednego z kilku drzewek skilli. Takie połączenie obu systemów sprawdza się tutaj całkiem dobrze. Po części to efekt tego, że zdobywane przez nas umiejętności są naprawdę przydatne i nie sprawiają wrażenia czegoś wcielonego do gry trochę z przymusu. Nasza główna postać ma do dyspozycji kilka drzewek koncentrujących się na umiejętnościach przywódczych, magicznych, walce, obronie i tak dale. Zazwyczaj w tego typu grach bawię się w w prawie automatyczne maskowanie jednej ścieżki nim przejdę do innych. Tyranny oferuje jednak tyle przydatnych opcji że co poziom miałem problem z tym co wybrać w pierwszej kolejności.
[Uwaga poniższy akapit zawiera w sobie lekkie spoilery co do elementu gry, który odblokowujemy w II akcie]
Interesującym patentem będącym niejako pomostem pomiędzy dawnym standardami gatunku a tym co teraz się wyprawia w grach jest system wieży, które zdobywamy wraz z postępami w grze. Są to tajemnicze magiczne budowle, które oferują właścicielowi prawdziwą potęgę. Wraz ze zdobywaniem kolejnych słupów odblokowujemy cały wachlarz nowych umiejętności i zaprzęgamy do roboty całą gamę specjalistów. Wieże służą jako punkt do przegrupowania bo możemy tam wymieniać członków naszej drużyny. Pozwalają one też na zatrudnienie trenerów umiejętności, handlarzy, kowali i zbieraczy. Dodatkowo możemy w nich wybudować specjalne ulepszenia dające nam dostęp do potężnych ulepszeń. Możemy na przykład wybrać kowala, który będzie budował nam potężne artefakty. Możemy u niego także ulepszać swoje przedmioty co czyni zbieranie masy złomu sensowniejszą czynnością niż zeszłoroczne Pillars of Eternity. Potrzeba do tego oczywiście surowców i olbrzymiej ilości kasy. Musimy bowiem utrzymywać naszą budowlę i co jakiś czas opłacać jej koszty eksploatacyjne. Jest to bardzo fajne rozwiązanie bo dodaje trochę pilności wykonywanym przez nas akcją (wraz z naszymi podróżami czas w świecie gry biegnie do przodu). Jednocześnie nie jest to tak opresyjne jak limit dni z Fallout. Cały system wież jest naprawdę dobrze zrobiony i pokazuje jak w interesujący sposób można do gry wprowadzić mechanikę teleportowania się z jednego miejsca w drugie.
Oprawa graficzna Tyranny to cud, miód i orzeszki w tej paprykowej skorupce. Niby jest to ten sam silnik, który stoi za Pillars of Eternity. Mamy więc retro stylistykę i gierkę która swoim wyglądem przywołuje na myśl największe spośród gier RPG jakie pojawiły się na PC. Tyranny wygląda mniej więcej tak jak w mojej głowie wyglądały gry na silniku Infinity. Jest to naprawdę przepiękny izometryczny tytuł. Lokacje wyglądają zniewalająco dzięki efektom takim jak mgła czy burze piaskowe. Przy zbliżeniu postacie są wystarczająco szczegółowe i w swoich wygibaśnych akrobacjach prezentują się pierwsza klasa. Podobnie jest z oprawą dźwiękową. Świetna muzyka, która klimatem pasuje do mrocznego tytułu o podboju świata przez niezwyciężoną armię. Voice Acting jest naprawdę dobry. Nie miałem okazji usłyszeć polskiej wersji językowej, która podobno będzie dostępna w dniu premiery. Angielskie głosy postaci zostały dobrane naprawdę dobrze.
Tak naprawdę nie mam się specjalnie do czego przyczepić. Tyranny to świetna gra. Natknąłem się na kilka mniejszych problemów z AI moich towarzyszy i zauważyłem kilka bugów audio ale to podobno problem, który zostanie naprawiony wraz z oficjalną premiera tego tytułu. Dlatego jedyne na o można narzekać to stopień przytłoczenia gracza na samym początku rozgrywki. Intro zrzuca na nas trochę informacji. Później kreator postaci z masą szczegółów i ważnych decyzji, których znaczenia nawet nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Wyobrażam sobie, że osoby niezdecydowane spędzą na tym fragmencie gry sporo czasu. Ewentualnie przyczepić można się jeszcze do trochę przydługich loadingów. Nie jest to poziom z Recore ale potrafią one trwa do jakichś 40 sekund.
Całkiem nowa tendencja do powrotu w gameplayu i stylistyce do klasycznych izometrycznych gier RPG epoki Black Isle Studios napawa mnie olbrzymią radością. Tyranny to niby kolejna gra tego typu. Jednak z jakiegoś powodu tytuł ten przyciągnął mnie jeszcze bardziej niż świetne Pilars of Eternity, Wasteland 2 czy Divinity: Original Sin. Najprawdopodobniej to świat gry, który trochę przypominał mi niesamowitą podróż z PlaneScape: Torment. Gra Obsidian narobiła mi smaka na więcej i praktycznie w chwile po ukończeniu tej przygody brałem się za instalowanie klasyków od Bioware i Black Isle Studios. Może to tylko moje złudne wrażenie ale Tyranny idealnie oddaje klimat tamtych produkcji.
Każdy fan komputerowych gier role-playing powinien jak najszybciej zaopatrzyć się w Tyranny. Spędziłem przy tej produkcji koło 30 godzin i mam ochotę na więcej. Może to słów trochę na wyrost ale Tyranny jest najlepszym cRPG w jakie grałem w przeciągu ostatnich kilku lat. Interesujący świat połączony z dobrym gameplayem, wciągającą historią i idealną długością czyni z tej produkcji kolejnego mocnego kandydata do miana gry roku 2016.