Mamy dobre wieści dla fanów futurystycznego widowiska Pacific Rim. Zgodnie z doniesieniami sprzed paru miesięcy, rozpoczęto zdjęcia do zaplanowanej na początek 2018 roku kontynuacji (dzięki, MovieWeb). Jednocześnie poznaliśmy oficjalny tytuł filmu – również w tym przypadku nieoficjalne doniesienia znalazły potwierdzenie w rzeczywistości, gdyż produkcja trafi do kin jako Pacific Rim: Maelstrom (ang. wir).
Źródłem powyższych wieści jest John Boyega (Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy), a więc gwiazda nadciągającej kontynuacji. Aktor, który wcieli się w syna Stackera Pentecosta, jednego z bohaterów części pierwszej (granego przez Idrisa Elbę), podzielił się nowinkami za pośrednictwem swojego profilu w serwisie Instagram, publikując tam zdjęcie okładki scenariusza filmu oraz kilka słów komentarza.
Pacific Rim: Maelstrom trafi do kin 23 lutego 2018 roku. Obraz zostanie wyreżyserowany przez Stevena S. DeKnighta, mającego w dorobku scenariusz do telewizyjnego Spartakusa, a także prace nad serialem Daredevil dla Netfliksa i Tajemnicami Smallville. Guillermo del Toro, reżyser części pierwszej, tym razem pełni rolę głównego producenta. Jest on także jednym ze współautorów scenariusza (swoje trzy grosze dołożyli do niego także m.in. mający na koncie skrypt do jedynki Travis Beacham, Jon Spaihts i Zak Penn).
W filmie u boku Johna Boyegi pojawią się m.in. Scott Eastwood (Furia, Najdłuższa podróż), Tian Jing (Wielki mur), Levi Meaden oraz Cailee Spaeny. Zabraknie natomiast mającego innego plany Charliego Hunnama, grającego w jedynce Raleigha Becketta, czyli centralną postać opowieści. Nie wiemy też, czy ostatecznie w sequelu zagrają występujący w poprzedniej części Ron Perlman, Charlie Day, Rinko Kikuchi i Burn Gorman, gdyż ich udział nie został jeszcze oficjalnie potwierdzony.
Oryginalne Pacific Rim zadebiutowało w lipcu 2013 roku. Futurystyczny film akcji opowiada o starciach ludzkości z Kaijū, potężnymi monstrami z innego wymiaru. Ludzie walczą z nimi przy pomocy machin bojowych zwanych Jaegerami. Obraz zarobił na całym świecie 411 milionów dolarów i wyrobił sobie dobrą markę. Guillermo del Toro twierdzi, że dzięki temu sequel będzie jeszcze większą i efektowniejszą produkcją. Warto dodać, że wstępnie wytwórnia Legendary Pictures nie chciała wyłożyć pieniędzy na kontynuację. Sytuacja zmieniła się po połączeniu firmy z chińskim inwestorem Dalian Wanda Group.
Szkoda że Charliego ma nie być, ale i tak czekam z niecierpliwością, jedynka była popkorniakiem idealnym.
Nie rozumiem tego fenomenu. Dosyć średni film. Nie odrzuca, ale i nie oferuje niczego specjalnie interesującego, ani w formie, a już szczególnie nie w treści.
Film doskonale zagrał na nostalgii i miłości "dużych chłopców" do robotów i potworów. Oglądając czułem się jakbym znowu miał te 10 lat i jarał się nowymi megazordami Power Rangersów czy tym, że Godzillę w miejscowym kinie grać będą. W tym cały fenomen - uderzenie we wszystkie właściwe struny sentymentu, odpowiednio dobrane "cool" momenty, przy jednocześnie porządnej realizacji.
Fabularnie w zasadzie nic z pierwszej części nie pamiętam, no ale nie o fabułę w tego typu produkcjach chodzi. Pamiętam natomiast, że obejrzałem ją bez większego bólu zębów, jaki mnie nachodzi na samą myśl, że miałbym obejrzeć jakieś "wakacyjne popkornidło" - ot, taki "przyjemny-głupkowaty-filmik". Choć według mnie byłby "przyjemniejszym-głupkowatym-filmikiem", gdyby nie było tych pozaziemskich pierdół z innego wymiaru.
Gdybym miał 10 - 12 lat to by mi się podobał, a tak to jest wiele więcej lepszych "popkorniaków".
Doktor Strange, nowe Star Treki, Więzień Labiryntu, Warcraft, Gęsia Skórka, Na Skraju Jutra, Kryptonim UNCLE i inne, których nie będę wymieniał a zapewniające niezobowiązującą rozrywkę. Tez nie jest to kino jakichś wysokich lotów, ale bardziej się przy nich bawiłem niż przy Pacific Rim.
Wszystkie te filmy sa beznadziejnie gorsze od pacifica xD no jedynie na skraju jutra jest lepsze.
Żadnego z tych filmów (a z wymienionych widziałem Strange'a, Warcrafta, Na Skraju Jutra i Star Treki) po obejrzeniu nie miałem ochoty obejrzeć jeszcze raz. Pacific Rim obejrzałem dwa razy w kinie, kolejne dwa na DVD i ostatnio mnie kusi żeby obejrzeć trzeci - za każdym razem bawiłem się równie dobrze. Warcraft to w ogóle nie wiem co w tej wyliczance robi, przecież to było marne jak diabli.
To już kwestia tego, co kto lubi. Warcraft nie był taki zły - ja się przy nim lepiej bawiłem niż przy Hobbicie, na którym usnąłem z 2 razy, co mi się rzadko zdarza. Sam wolę kino typu Wyspa Skazańców, Z Dystansu, Więzień Nienawiści, Whiplash, Dwunastu Gniewnych Ludzi, ale odmóżdżacze wymienione przez mnie wcześniej także. Ja już nawet Pacific Rim nie pamiętam (jedynie że były roboty), już miałki Więzień Labiryntu bardziej mi zapadł w pamięć.
Czarny Wilk [4.1]
Film doskonale zagrał na nostalgii i miłości "dużych chłopców" do robotów i potworów.
Pełna zgoda. Moim zdaniem to podobny przypadek do "Niezniszczalnych" - ktoś, kto nie wychował się na filmach akcji (bardzo często klasy B) z lat 80. i pierwszej połowy lat 90. nie zrozumie fenomenu z kolei tego filmu/serii.
Oglądając czułem się jakbym znowu miał te 10 lat i jarał się nowymi megazordami Power Rangersów czy tym, że Godzillę w miejscowym kinie grać będą.
Mi natomiast Pacific Rim najbardziej skojarzył się z Robot Jox (i pewnie dlatego w ogóle go obejrzałem). Niemniej jednak odczucia miałem bardzo podobne.