Obozy śmierci były jednymi z najbardziej okrutnych i odczłowieczających miejsc na ziemi. Zabierały nie tylko życie, ale też normy i wartości, które kiedyś były czymś normalnym, a pozostały tylko deficytem bez możliwości ponownego uzupełnienia. Mimo piekła jakie człowiek człowiekowi zgotował, starano się walczyć o swoje życie, rozumieć, współczuć, a nawet kochać. W swoim filmie nagrodzonym Oscarem, László Nemes wychodzi naprzeciw wizji dobrego samarytanina i kochającego ojca, który zrobi wszystko, aby godnie pochować swojego syna.
Fabuła filmu jest przedstawiona w sposób prosty i dosadny. Poznajemy Szawła Ausländera, czyli członka Sonderkommando z Auschwitz, który zostaje przydzielony do pracy w komorze gazowej i krematorium. Schemat działania jest zawsze taki sam: do obozu dociera transport, który kierowany jest do ogromnego pomieszczenia. Niczego nieświadomi ludzie kuszeni przez SS-manów pracą, posiłkiem i dobrym wynagrodzeniem śmiało zostawiają swoje rzeczy i udają się na ich ostatnią „kąpiel”. Po zatrzaśnięciu drzwi komory Szaweł przystępuje do swojej pracy. Wraz z innymi członkami Sonderkommando zbiera pozostawione ubrania i gromadzi cenne rzeczy. Jego działania mają miejsce w czasie agonii i krzyków dobiegających zza wielkich, metalowych drzwi, które lada chwila się otworzą, aby pomieszczenie mogło zostać przygotowane na następny transport. W trakcie czyszczenia komory, Szaweł dostrzega dziecko, które przeżyło. Niestety chwilę później niemiecki lekarz zakończył jego żywot. W tej dziecięcej twarzy rysuje się obraz jego syna, którego za wszelką cenę chce pochować. Rozpoczynają się jego desperackie poszukiwania Rabina, który byłby w stanie odprawić nad ciałem Kadisz.
Charakterystyczny sposób prezentowania wydarzeń jest efektem pracy kamery. Podąża ona za głównym bohaterem śledząc uważnie zdarzenia oraz układa cały obraz w wąskim kadrze. Efekt ten sprawia wrażenie zamknięcia postaci i otaczającego ją świata, który trzymany jest w klaustrofobicznym uścisku. Kadry zza pleców skupiają uwagę na zachowaniu rozmówcy, jego mimice twarzy i uczuciach, które mu towarzyszą. Kolorystyka emanuje szarością i kontrastuje ze sporadycznymi elementami czerwieni, pomarańczu czy też zieleni, gdzie każda z wymienionych barw pełni jakąś funkcję. Ciemniejsze wprowadzają niepokój, strach, a nieco jaśniejsze – pęd, akcję i dramatyzm. Zieleń dominuje w końcowej fazie i zdecydowanie opowiada się za nadzieją oraz życiem.
Gra aktorska, czyli część, do której zdecydowanie mam najwięcej zastrzeżeń, była dość dużym minusem obrazu. Géza Röhrig odgrywający rolę tytułowego Szawła kreował swoją postać dość niewyraźnie i sztucznie. Brakowało w nim emocji, które mógłby ujarzmić wewnątrz, jednocześnie mając je wypisane na twarzy z wyrazistym grymasem strachu, cierpienia i zaskoczenia. Aktorzy drugoplanowi z naszego rodzimego kraju byli już nieco bardziej wyraziści. Marcin Czarnik w roli Feigenbauma też zbytnio mnie nie zaskoczył, lecz grał najzupełniej poprawnie. Duży plus należy się znakomitemu Kamilowi Dobrowolskiemu za rolę demonicznego Mietka, czyli Polaka po ciemnej stronie wartości moralnych i obozowych.
Samo zakończenie nie zaskakuje, bo już w pewnym momencie dało się wywnioskować, jak będzie ono wyglądać. Mam wrażenie, że historia została w pewnym momencie spłycona i pozbawiona paru elementów. Z gęstej i szczegółowej wizji trafiamy na nagle uproszczenie akcji, które miesza wątki. Poszukiwanie Rabina kontrastuje z szybką ucieczką z więzienia, a stałość fabularna z nagłym jej przyspieszeniem i rewolucją więzienną. Historyczne oraz kronikarskie elementy zanikają na rzecz uproszczenia i wszystko złudnie układa się po myśli reżyserskiej. W pewnych sytuacjach brakuje też łącznika pomiędzy wydarzeniami, które oglądający musi już sobie dopowiedzieć.
Debiut fabularny László Nemesa został wyróżniony wieloma nominacjami i nagrodami, min. Oscarem za najlepszy film nieanglojęzyczny, Złotym Globem oraz nagrodami z Festiwalu w Cannes. Mi ta produkcja wydała się dobra pod pewnymi względami, lecz nie fantastyczna i być może niezbyt warta Oscara. Śmiało jednak mogę stwierdzić, że należy ją zobaczyć i obrać własne zdanie w tej dziedzinie.
OCENA 6/10
Według Was Syn Szawła jest wybitnym dziełem wartym tylu nagród
i nominacji?
A Może Oscary przybierają trochę format "nagrody politycznej"?
Podzielcie się opiniami w komentarzach.