H.P Lovecraft byłby nieźle zaskoczony tym jak wielką rolę w popkulturze odgrywa jego twórczość. Niewielu autorów może pochwalić się tak wielkim dorobkiem, który zainspirował tak wielu innych twórców. Oczywiście nie wszystko na bazie twórczości Lovecrafta jest dobre. Czasem jednak trafią się prawdziwe perełki. Ciekawe jak będzie w przypadku gry The Shore.
Fani twórczości H.P. Lovecrafta mają się całkiem nieźle w ostatnich latach. Pojawiły się fajne wydania opowiadań Samotnika z Providence, komiksy i mangi na podstawie twórczości pisarza. Do tego masa filmów, gier planszowych i gier wideo zainspirowanych przez kosmiczny horror. Jest naprawdę dobrze, biorąc pod uwagę, że mówimy o twórczości sprzed około 100 lat i tym jak z dzisiejszej perspektywy nieoprawnym politycznie pisarzem był Lovecraft. Teraz na rynku pojawia się Forgive Me Father, czyli strzelanka o zabijaniu kultystów i potworów. Czy ten tytuł sprawi, że oszalejemy na punkcie oślizgłych potworów z innego wymiaru?
Adaptacja ma dla mnie głębszy sens tylko gdy przniesienie utworu w nowe medium zaowocuje dlań wartością dodaną. Nie będzie to tylko "odcinanie kuponów" czy "poszerzanie grupy odbiorców". Dzieło Alberto Brecci wspaniale pokazuje jak wnieść coś od siebie, a jednocześnie zachować ducha oryginału.
Patrząc na obecną sytuacje na rynku gier wideo wydawałoby się, że horror i RPG pasują do siebie jak pięść do nosa. Pośród niezliczonej rzeszy gier role playing znajdziemy zaledwie garstkę produkcji grozy. Na dokładkę część z nich powstała wieki temu w Japonii i słyszeli o nich raczej tylko maniacy. Jest co prawda kilka perełek takich jak Koudelka, Parasite Eve, Darkest Dungeon czy Vampire: The Masquerade. Gier tego typu nie jest zbyt wiele co może zdziwić jeśli weźmiemy pod uwagę popularność papierowych RPG w wersji straszącej, zwłaszcza tych bazujących na twórczości H.P. Lovecrafta. Stygian: Reign of the Old Ones stara się odmienić ten stan rzeczy. Czy tej na pierwszy rzut oka niszowej produkcji uda się zawojować świat?
Mroczne, brudne i pełne przemocy uliczki Nowego Orleanu. Doświadczony gliniarz, którego od lat męczy pewna nierozwiązana sprawa. Kultyści i czarna magia, mająca na celu obudzenie prastarego bóstwa, które nigdy nie powinno zostać wyrwane ze swojego wiecznego letargu. „Cienie Nowego Orleanu” to coś dla miłośników ciężkich, ociekających przemocą kryminałów, z domieszką grozy.
Druga Wojna Światowa i okultyzm idą całkiem w parze. W literaturze, filmie a nawet grach stosunkowo często pojawia się wątek nazistów opanowanych żądzą wykorzystania sił nadnaturalnych. Wszystko to ma podstawę w udokumentowanych wydarzeniach dziejących się przed i w trakcie najokropniejszego konfliktu w dziejach naszej planety. Dlatego możemy założyć, ze gdyby Cthulhu był prawdziwym potworem to Hitler i spółka staraliby się go przywołać i przeciągnąć na swoją stronę. Achtung! Cthulhu Tactics podejmuje się właśnie tej tematyki i serwuje nam historię typu co by było gdyby?
Postawmy sprawę jasno – nie przepadam za grami ani czasochłonnymi, ani bezlitosnymi ponad miarę. Darkest Dungeon idealnie wpisuje się w obie te cechy, a pomimo tego tytuł mnie wciągnął i oczarował. Z pewnością sporo w tym zasługi oprawy graficznej, mocno czerpiącej z komiksów Mike’a Mignoli (Hellboy, Baltimore) czy Guy’a Davisa (The Marquis). Także swoje trzy grosze dorzucił Wayne June, którego głos idealnie współgra z ponurym klimatem à la Lovecraft. Co jednak mnie szczególne ujęło to niebagatelna dbałość o szczegóły, czego dobrym dowodem jest sam pomysł na postaci. Warto dodać, że każda z nich otrzymała własny komiks przybliżający jej życiorys. Duet Chris Bourass i Tyler Sigman nie poszedł do znudzenia utartym schematem wojownik/mag/łotrzyk, pozwalając sobie na sporą kreatywność. Zamiast bohaterów równie atrakcyjnych co kapeć dostałem herosów z krwi i kości, przez co nad wyraz łatwo się z nimi związałem. To okazało się być sprytną pułapką ze strony twórców, ponieważ widok wypieszczonego faworyta stopniowo odchodzącego od zmysłów może wyprowadzić z równowagi nawet mnicha nadużywającego melisy. By nieco uspokoić nerwy postanowiłem sprawdzić kim mogli zainspirować się projektanci przy tworzeniu bohaterów. Oczywiście, w żaden sposób nie należy łączyć realiów z gry z konkretnym okresem historycznym i miejscem. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że mroczny klimat Darkesta oraz „profesje” postaci dość wyraźnie nawiązują do Europy z końca średniowiecza.
„Według mnie poczucie nieznanego jest prawdziwą i faktycznie niezmienną — chociaż rzadko kiedy dominującą — częścią ludzkiej osobowości; jest elementem na tyle podstawowym, że nie zniszczy go nowoczesna wiedza, według której nadnaturalne nie istnieje” - (list do Harolda S. Farnese, 22 września 1932).
Kolejna, czwarta już paczka książek od Humble Bundle, przynosi trochę ebooków z powieściami i opowiadaniami, i trochę komiksów. Dla każdego coś miłego! Dla nas dodatkowo jest to dobra okazja do poćwiczenia języka angielskiego.
Książki podzielono na trzy kategorie, w trzech grupach cenowych.
Za dowolną kwotę otrzymamy:
Wizzywig: Portrait of a Serial Hacker (Ed Piskor) - powieść graficzna o wczesnych latach hackerstwa. Główna postać komiksu jest inspirowana takimi istniejącymi w rzeczywistości osobami jak np. Kevin Mitnick.
Cthulhu – fikcyjne monstrum, które dzięki kulturze zaczęło żyć własnym życiem. Do tego stopnia, że wielu ludzi doskonale kojarzy sylwetkę giganta o fizjonomii twarzy ośmiornicy, zaś mało wiedzą (lub, o zgrozo, kompletnie nic) o jego twórcy, którym był pisarz grozy H. P. Lovecraft. Jako człowiek prowadził żywot wyrzutka, nie pasującego do swojej epoki i o przestarzałych poglądach, więc nic dziwnego, że tak jego dokonania, jak i śmierć odbiły się niewielkim echem we właściwych mu czasach. Jednak jego proza, przechowana przez kolegów po fachu i szybko pokazana szerszej publiczności, zdobyła coś, o czym Lovecraftowi się nie śniło – uznanie oraz stałe miejsce na półce z klasykami. Pech chciał, że długi czas nie miałem okazji poznać żadnej z jego powieści. Aż w końcu natrafiłem na zgrabnie wydany zbiór „the best of” w bardzo dobrym przekładzie (książka „Zgroza w Dunwich i inne przerażające opowieści”). Naturalną koleją rzeczy zostałem entuzjastą horroru Lovecraftowskiego i aż przeszły mnie ciarki, gdy przypomniałem sobie pewien fakt. Przecież gdzieś, kiedyś, coś mi mignęło o grze z wielce wymownym tytułem Call of Cthulhu: Mroczne Zakątki Świata…