Punch Line - Danteveli - 7 września 2018

Punch Line

Czasem brakuje mi słów na to by dokładnie przedstawić wszystkie niuanse ogrywanych przeze mnie produkcji. Jak dobrze w kilku słowach oddać uczucie towarzyszące epickiej przygodzie rozciągającej się na 100 godzin? Innym razem po prostu nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego twórcy zdecydowali się na taki a nie inny ruch i poza stertą wulgaryzmów nie przychodzi mi do głowy żadna konstruktywna krytyka. Punch Line to nietuzinkowy przypadek produkcji, gdzie w moim mózgu pojawia się jedynie różowo pomarańczowy neon z literami WTF. Czy oznacza to, że w końcu natrafiłem na tytuł zdolny do kompletnej destrukcji mojej głowy?

Punch Line to adaptacja anime, które kilka lat temu leciało w japońskiej telewizji. Anime o tyle niezwykłego, że odpowiadał za nie gość stojący za cyklem Zero Escape. Ktoś komu udało się zachęcić kogoś takiego jak ja do gierek typu visual novel musi mieć niezłego skilla. Dlatego też informacja, że Punch Line pojawi się na PS4 niezmiernie mnie ucieszyła. W końcu już dawno temu porzuciłem anime i jeśli nie mówimy o kolejnej serii Dragon Ball, Gintama lub jakimś horrorku to ja nie jestem zainteresowany.

Trudno jest mi wytłumaczyć fabułę tej produkcji. Po pierwsze przez pierwsze 20 minut wprowadzenia trzymałem się za głowę i zastanawiałem co ze mną jest nie tak. Dlatego zacznę od informacji o tym, że mamy do czynienia z przygodą utrzymaną w konwencji anime. Nasza historia podzielona jest na ponad 20 odcinków, które mają własne wprowadzenia i zakończenia niczym odcinki anime. Jakby tego było mało gra jest hybrydą anime, visual novel i dziwacznej gierki logicznej.

Dłużej już nie mogę odwlekać napisania o czym jest Punch Line. W grze wcielamy się w duszę chłopaka, który w wyniku dziwnego zbiegu okoliczności został pozbawiony ciała. Dokładniej ktoś ukradł jego materialną postać i teraz jesteśmy duchem poszukującym ciało. Aby odzyskać naszą skórę musimy słuchać się dziwacznego ducha kota, który daje nam zadania powiązane z powalonymi lokatorkami budynku, w którym mieszkamy. Ten element jest wątkiem A całej historii. Obok tego mamy równie ważną jeśli nie ważniejszą historię o organizacji terrorystycznej planującej wykorzystać zbliżający się do Ziemi meteoryt po to by raz na zawsze rozprawić się z ludzkością. Obie sprawy nie miałyby ze sobą wiele wspólnego gdyby nie fakt, że to od naszego bohatera zależy los niebieskiej planety. Wynika to z tego, że posiadamy super moc, która napędzania jest widokiem dziewczęcych majtek. Moc ta z jakiegoś powodu powiązana jest ze wszystkim co się dzieje i jeśli popatrzymy za długo na majteczki to planeta wybuchnie. To jeszcze nie koniec całej zakręconej historii ale daruje sobie opisywanie perypetii „super bohaterek” bazujących na soku pomarańczowym czy zboczonej dziewczyny - medium duchowego. Całość jest naprawdę dziwna jak przystało na anime. Ton produkcji mocno odstaje od tego co spodziewałem się po twórcy Zero Escape bo brutalne egzekucje zostały zamienione na podglądanie dziewczyn.

Powyższy akapit wiąże się z czymś co sprawia spory chaos w mojej głowie. Z jednej strony doceniam pomysłowość i oryginalność Punch Line. Z drugiej strony mam wrażenie, ze co za dużo, to niezdrowo. Fabuła tej produkcji spokojnie mogłaby obdarować dwie albo i trzy gierki. Upchanie wszystkiego do jednego tytułu stanowi miszmasz, który może odstraszać. Pomijam już to, że by czerpać jakąkolwiek przyjemność z tej produkcji trzeba być otwartym na kulturę anime i powiązane z tym dziwactwa. W moim przypadku nie jest to olbrzymi problem chociaż przyznam, że jest to kolejna produkcja, którą wstydziłbym się pokazać dziewczynie lub znajomym. Pisze oczywiście z perspektywy osoby bez body pillow i figurek dziewczyn z anime w domu.

Niestety Punch line to kolejna produkcja robiona pod PlayStation Vita. Przynajmniej do takiego wniosku dochodzę po godzinach spędzonych z tytułem. Mamy coś z postaciami wyglądającymi fajnie i stylowo. Niestety elementy otoczenia są bardzo biedne i rażą w oczy kiepskimi teksturami. Zwłaszcza jeśli gramy na większym ekranie. Wtedy gra pokazuje swoje szkaradne oblicze. Widać to najlepiej w przypadku drobnych elementów otoczenia takich jak książki, zeszyty czy notatki na lodówkach. Normalnie nie zwracalibyśmy na nie uwagi ale tutaj po prostu rzucają się w oczy bo wyglądają jak jakieś kleksy.

 

Danteveli
7 września 2018 - 16:21