Koei Tecmo to dosyć ciekawy przypadek firmy zasypującej nas gierkami. Nigdy nie wiadomo czego można się po nich spodziewać. Nie jestem w stanie zrozumieć jak w trakcie tego samego roku można wydać dwie odsłony tej samej serii i jedna z nich jest najgorszą odsłoną danego cyklu podczas gdy druga to najlepszy przedstawiciel swojej marki. Muszę z wielkim zadowoleniem powiedzieć, że cykl Musou nie został zniszczony i Warriors Orochi 4 przywraca nadzieję na to, że marka będzie się rozwijała w dobrym kierunku. Co sprawiło, że w kilka miesięcy po fiasku jakim było Dynasty Warriors 9 otrzymujemy zaskakująco grywalną gierkę o siepaniu?
Warriors Orochi 4 czyli 3 odsłona spin offa Dynasty Warriors (które też ma problemy z cyferkami i DW9 jest 8 częścią serii) po raz kolejny serwuje nam scenariusz co by było gdyby chińscy wojownicy z epoki Trzech Królestw spotkali się z samurajami z XVI wiecznej Japonii. Postacie trafiają do dziwnej krainy łączącej w sobie elementy różnych historycznych miejsc. Na dokładkę wymiar ten jest zamieszkany przez różne potwory.
Fabuła Orochi 4 zaczyna się od olimpijskich bogów pod wodzą Zeusa, który za pomocą magicznych bransoletek chce zrobić coś złego. Przedmioty te zostają skradzione przez Perseusza i trafiają w ręce postaci takich jak Lu Bu czy Nobunaga Oda. Bohaterowie z dwóch okresów historycznych muszą zjednoczyć siły by przeciwstawić się potężnym wrogom i wrócić do swoich realiów.
Musze powiedzieć, że jestem trochę zawiedziony fabułą gry. O ile oryginalny zarys jest dosyć ciekawy tak całość nie ma zbyt wiele do zaoferowania. Jako kolejna prosta siekanka z naszymi ulubionymi bohaterami historycznymi gra wypada nieźle. Jednak spodziewałem się czegoś ciekawszego. W końcu fabułę nadzorował Yoshitaka Murayama, czyli twórca legendarnej serii Suikoden. Tutaj dostajemy coś sztampowego i raczej przewidywalnego jeśli chodzi o twisty. No i co najważniejsze Cao Cao jest nieobecny przez większość gry. Ogólnie kilka ważnych postaci zostaje zepchnięta na dalszy plan by dać pole do popisu zdecydowanie mniej interesującym postaciom jak Ii Naotora (fanservice?).
Jeśli chodzi o rozgrywkę to gra powraca do znanej i kochanej formuły. Mamy serię misji na średniej wielkości mapkach. Zero pustych, otwartych światów z questami. Naszym zadaniem jest zazwyczaj pokonanie konkretnego przeciwnika i wykonanie serii mniejszych zadań takich jak eskortowanie jakiegoś sojusznika albo obrona danego punktu. Dodatkowo na każdej mapie czekają na nas dodatkowe 3 wyzwania związane z eliminacją określonej liczby przeciwników w dany sposób lub pokonaniem wroga w określonym czasie. Warto w tym miejscu wspomnieć o trybie Pandemonium. Od czasu do czasu pokonana przez nas misja zostanie nawiedzona przez potężnego przeciwnika. Mamy wtedy okazję powtórzyć planszę na najwyższym poziome trudności i powalczyć ze sporym demonem z chińskiej mitologii. Ten bajer podobnie jak 170 postaci oddanych w nasze ręce ma gwarantować długą żywotność tytułu.
Sama rozgrywka sprowadza się do tego co zawsze. Mamy dwa ataki, które łączymy ze sobą w proste kombinacje ciosów. Do tego pasek musou nabijany wraz z pokonywaniem przeciwników i otrzymywaniem obrażeń. Wypełnienie go pozwala nam na wykonanie potężnego ciosu wykańczającego dziesiątki przeciwników. Do tego dochodzi jeszcze specjalny przedmiot wypadający z nowych wrogów, który pozwala odpalić tryb rage znany z Samurai Warriors 4. W przypadku wybranych postaci ten sam przedmiot pozwala przybrać im nową formę inspirowaną antycznymi bóstwami. Całość zostaje uzupełniona nowym systemem magii dodającym 4 nowe, widowiskowe ataki. Dzięki temu możemy zamrażać przeciwników, strzelać ogniem lub surfować na wrogach. Istnieje kilka typów magii co z oczywistych powodów sprawia, że różne postacie będą korzystać z tych samych ataków. Dodatkowo pokonywanie wrogów za pomocą magii wypełnia specjalny pasek pozwalający na wykonanie niszczycielskiego ataku zespołowego. Na sam koniec tak na wypadek gdyby ktoś o tym zapomniał wspomnę o tym, ze na pole bitwy bierzemy trzy postacie pomiędzy którymi możemy przełączać się w dowolnym momencie. Patent ten jest znany z rożnych gier z cyklu Musou i pozwala na wykonywanie dodatkowych kombinacji ataków dzięki szybkiemu przełączaniu się pomiędzy postaciami pomiędzy combo. Wszystkie te elementy sprawiają, że rozgrywka jest nie tylko bardzo przyjemna ale i rozbudowana. Nie jest to może poziom Devil May Cry czy Bayonetty ale gameplay na pewno nie ma nic wspólnego z klepaniem jednego przycisku 9zwłaszcza jeśli gramy na poziomie trudności wyższym niż easy).
Podczas bitew zdobywamy nowe bronie, punkty rozwoju, kryształy i klejnoty. Wszystkie te przedmioty pozwalają naszej ekipie szybciej pokonywa przeciwników. Możemy rozwijać każdą ze 170 postaci poprzez zdobywanie punktów doświadczania i odblokowywanie umiejętności i ataków na drzewku skilli lub poprzez wyposażanie nowych broni ze specjalnymi atrybutami. Mamy też drzewko rozwoju całej ekipy ze skillami przyspieszającymi zdobywanie doświadczenia czy zwiększającymi ataki danych typów postaci.
Poza trybem story w nasze ręce jeszcze oddano nową multiplayerową wariację. Jest to coś w stylu popularnych swego czasów modów do Warcraft III, gdzie trzyosobowe drużyny walczą z sobą i przeciwnikami sterowanymi przez komputer. Celem jest przejęcie punktów kontrolnych i zdobycie wystarczającej ilości punktów by wygrać rundę. Pomysł jest całkiem fajny i wprowadza urozmaicenie do zabawy. Mam jednak wrażenie, ze nie znajdzie się zbyt wielu fanów chcących w to grać i trudno będzie nam znaleźć chętnych do gry online.
Tyle jeśli chodzi o informację na sucho. W kwestii moich odczuć muszę powiedzieć, że jestem bardzo zadowolony z tego co oferuje nam Warriors Orochi 4. Może to efekt wielu miesięcy bez nowej, dobrej odsłony serii ale tytuł ten wciągnął mnie prawie tak mocno jak Dynasty Warriors 2 na PlayStation 2. Walki są bardziej dynamiczne i szybsze co przekłada się na znacznie większą frajdę z rozgrywki. Jednocześnie nowy system czarów sprawia, ze gra wydaje się trochę łatwiejsza. Nasi wrogowie tez mają do nich dostęp ale zauważyłem, ze bardzo łatwo można spamować magiczny atak wyprowadzający przeciwnika z równowagi. Oczywiście na najwyższym poziome trudności już tak łatwo nie jest ale na początku mamy tylko dostęp do easy, medium i hard, więc trochę czasu upłynie nim odblokujemy jakieś poważniejsze wyzwanie.
Głównym odniesieniem dla Warriors Orochi 4 jest oczywiście Warriors Orochi 3 w wersji Ultimate. Starsza gra posiada więcej trybów rozgrywki w tym opcje dostosowania plansz do naszych potrzeb. Dzięki temu Ultimate starczy na więcej godzin niż nowsza część serii. Należy także wspomnieć o gościnnych postaciach z innych gier takich jak Soulcalibur, Ninja Gaiden, Dead or Alive czy Atelier. Orochi 4 niestety nie oferuje nam żadnych specjalnych postaci i musimy zadowolić się tym co znamy plus nowym panteonem bogów z greckiej mitologii. Oddelegowanie postaci z innych gier do Warriors All Stars nie było najlepszym pomysłem i w przypadku tej kwestii poprzednia odsłona Oroachi Warriors zdecydowanie zwycięża. Za to rozgrywka w nowej produkcji jest znacznie bardziej interesująca i nie musimy tracić czasu na bezcelowe błąkanie się po naszej bazie. Orochi 4 zastępuje ten element menu, z którego wybieramy kolejne misje, decydujemy o uzbrojeniu i wybieramy postacie. W moim odczuciu jest to lepsze rozwiązanie bo przestój w rozwałce jest tylko chwilowy i nie zostajemy zmuszeni do żonglowania postaciami by wysłuchiwać specyficznych dialogów. Na koniec dnia Orochi 4 zwycięża lekko z częścią trzecią jeśli chodzi o samą rozgrywkę. Jednak pod względem dodatków i trybów rozgrywki najpewniej będziemy musieli poczekać do kolejnej iteracji gry nim dorówna ona temu co już znamy z Ultimate. Szkoda bo była okazja na wydanie genialnego produktu. Niestety biznesowe praktyki zwyciężyły i należy liczyć się z DLC dodającym dodatkowe tryby i postacie a także premierą kolejnej wersji gry za jakiś rok. Taka już tradycja z cyklem Musou ale po cichu liczyłem, ze po wpadce z Dynasty Warriors 9 japońska firma zrobi wszystko by zyskać w oczach fanów.
Jeśli chodzi o oprawę graficzną to jest to najlepiej wyglądająca część serii. Gra była robiona na współczesne systemy i dzięki temu twórcy nie musieli martwić się ograniczeniami z czasów PS3 i Vity. Nie jest tak, ze Warriors Orochi 4 zapiera dech w piersiach ale wszystko od framerate po modele postaci jest zauważalnie lepsze.
Muszę powiedzieć, ze jestem bardzo zadowolony z Warriors Orochi 4. Dodanie nowego systemu czarów sprawiło, że rozgrywka jest lepsza i znacznie bardziej widowiskowa. Lepsza oprawa graficzna jest miłym bonusem. Fabuła, mało trybów rozgrywki i brak dodatkowych postaci trochę zawodzi. W ogólnym rozrachunku jest to jedna z najlepszych jeśli nie najlepsza odsłona cyklu Musou. Jako fan tego typu gier jestem z tego niezmiernie zadowolony. Oczywiście osoby, które nienawidzą Musou nie zakochają się w tym tytule bo rozgrywka w gruncie rzeczy sprowadza się do tego samego co zawsze. Jednak jeśli gameplay będzie ciągle rozbudowywany to tak przy Warriors Orochi 7 będę mógł spokojnie polecić Musou każdemu. Na razie jest to pozycja dla fanów i osób zainteresowanych szybkim pokonywaniem tysięcy przeciwników.