Dragon Ball Z: Drzewo Mocy lub jak kto woli Dragon Ball Z: The Tree of Might to kolejna kinówka w kultowym uniwersum, którą postanowiłem odświeżyć po latach i omówić w formie kilkunastu tweetów. Jak wypada dzisiaj film, który w lipcu 2018 roku osiągnął pełnoletność?
2. Film rzuca nieco światła na relacje rodzinne i małżeńskie Goku. Co tu dużo pisać, w domu nie rządzi najsilniejszy wojownik na świecie, a jego potrafiąca postawić na swoim żona Chi-Chi. Inna sprawa, że nie przeszkadza to Sonowi czasami ignorować jej polecenia. ;)
4. Celem przybyszów jest zasadzenie Drzewa Mocy, które zabierze z planety całą energię i da jedyne w swoim rodzaju owoce. Osoba, która je spożyje, może cieszyć się wzrostem posiadanej siły. Muszę oddać autorom, że bardzo sugestywnie pokazali destrukcyjną moc rośliny, która w mgnieniu oka wyniszcza Ziemię.
6. Co gorsza, Goku jest później w stanie sam pokonać tych wszystkich przybyszów z kosmosu w kilka chwil. Zawsze mnie to irytowało, że twórcy stworzyli tak wielką przepaść pod względem mocy pomiędzy głównym bohaterem, a jego przyjaciółmi.
8. Zdenerwowany Turles postanawia zabić Gohana. Goku ratuje syna w nietypowy sposób. Odcina mu ogon czymś na wzór słynnego kienzana, a więc techniką, którą wcześniej zbyt często się nie popisywał. Skutkuje to powrotem syna do ludzkiej formy i tym samym pozwala dziecku uniknąć potężnego pocisku lecącego w jego kierunku.
9. Drużyna Z w końcówce notuje comeback, ale z gatunku takich do zapomnienia, bo pełnią rolę mięsna armatniego, na którym wyżywa się Turles.
11. Son Goku próbuje ratować się techniką Kaioken x10, ale nawet tak wzmocniony nie stanowi przeciwnika dla Turlesa. To tak informacyjnie, jakby ktoś się zastanawiał o jak silnym Saiyaninie mówimy.
12. Turles jest nawet w stanie obronić się przed genki-damą, podobną do tej z Najsilniejszego wojownika na Ziemi, a więc w formie niewielkiej kuli energii. Jak jest później wyjaśnione, to ze względu na niewielkie ilości mocy, które zdołał zebrać Goku z umierającej Ziemi.
14. Dragon Ball: Drzewo Mocy to film z kilkoma ciekawymi pojedynkami i interesującym konceptem fabularnym, w którym zabrakło tylko nieco lepszego zakończenia. Na tle wcześniejszych tytułów wypada solidnie. Na tyle nieźle, że w wolnej chwili można sobie do niego wrócić nawet po tych osiemnastu latach. Moja ocena: 7,5/10.
A Wy jak wspominacie Drzewo Mocy? Dajcie znać w komentarzach. A już w kolejnym odcinku cyklu sprawdzę, jak mocny jest Super Nameczanin Slug.