Breakout Kings - Potrzeba więźnia żeby złapać więźnia - yasiu - 26 marca 2011

Breakout Kings - Potrzeba więźnia żeby złapać więźnia

Jednym z nowych seriali którymi uraczyła nas stacja A&E jest Breakout Kings. Golowicze udzielający się w wątku o serialach porównują go do mieszanki White Collar i Leverage, czyli dwóch całkiem niezłych seriali. Niestety, autorom scenariusza nie poszło tak dobrze jak w przypadku swoich starszych braci, chociaż ostatni odcinek pokazał, że może dla całości jest jakaś nadzieja.

Ten pan po lewej jest dobrze pokręcony...

Dwa pierwsze odcinki dało się oglądnąć, ale brakowało im głębi. Bohaterowie może i ciekawi, ale brakuje im trochę tła. Pomysł sam w sobie nie jest zły, z więzienia ucieka bardzo zły człowiek, rząd postanawia stworzyć specjalną ekipę poszukiwawczą złożoną z najlepszych uciekinierów oraz faceta – policjanta – który złapał całe mnóstwo ucieczkowiczów. Mamy więc zespół złożony z samych skazańców, mieszanki dość ciekawej, choć mało wybuchowej. Głową zespołu jest funkcjonariusz rządowy, natomiast szyję stanowi wspomniany wcześniej policjant, który jak się okazuje, również jest skazańcem, tyle tylko, że odsiaduje go w czymś w rodzaju zakładu półotwartego.

Co z tego jednak, że mamy zespół złożony z niezłych gagatków, całkiem nawet ciekawych, skoro prawie nic o nich nie wiemy. W dotychczasowych trzech odcinkach poznaliśmy bardzo mało szczegółów na temat ich historii, troszkę więcej na temat motywacji. Zabrakło jednak czegoś bardzo ważnego, chemii – dialogi między członkami zespołu są drętwe, sztuczne i daleko im do poziomu znanego choćby z Leverage. A szkoda, bo ostatni odcinek pokazał, że serial ma potencjał.

Stało się tak dzięki gościnnemu występowi Roberta Kneppera, znanego powszechniej jako Theodore Bagwell. Sprytnie zagrali scenarzyści, Robert gra w tym odcinku samego T-Baga, członka wielkiej ósemki który po raz kolejny ucieka z Fox River prezentując w trakcie ucieczki to, co w jego postaci jest najlepsze, doskonały miks psycho i socjopatycznych zachowań czyniących go w moich oczach najciekawszą postacią w całym Prison Break.

Pogoń za Theo ogląda się naprawdę fajnie, jest napięcie, jest świetnie zagrana rola drugoplanowa, jest konkretna opowieść – jak zwykle ze strony skazańca. Brakuje jak zwykle przedstawienia odrobiny historii głównych bohaterów. Kto wie, może to celowe zagranie, serial ma przedstawiać historie uciekinierów, a główni bohaterowie będą tylko tłem właściwych wydarzeń? W tej chwili tak to właśnie wygląda, scenarzyści w zasadzie wcale nie eksploatują specjalności bohaterów, każdy zajmuje się wszystkim i brakuje odrobiny chociaż zgrania.

Mocna strona tego serialu, pokerowa twarz :)

Nie mam pojęcia, na chwilę obecną nie polecę nikomu tego serialu, jest wiele innych pozycji które naprawdę warto oglądnąć. Liczę jednak, że poziom się podniesie, bo podoba mi się koncepcja.

yasiu
26 marca 2011 - 09:41