Gry wideo, mimo, że są najmłodszym dzieckiem w rodzinie kultury, zdążyły już pokazać swój potencjał na zostanie również tym najzdolniejszym. Z biegiem czasu coraz bardziej uwydatniły cechę, której pozazdrościć im mogą nawet angażujące wyobraźnię książki – odbiór gry w dużej mierze zależeć może od samego gracza. W tytułach takich jak Bioshock nasza wiedza o świecie przedstawionym różni się, zależnie od gorliwości w zwiedzaniu poszczególnych pomieszczeń. Po całej trylogii Mass Effect szukanie dwóch jednakowych Shepardów jest jak szukanie igły w stogu siana &‐ każdy pojedynczy wybór definiuje naszą grę i naszą postać. W serii Civilization dostajemy do dyspozycji zestaw mechanik i efektów wizualnych, a tysiące osób wyłuskuje z nich swoją własną, niepowtarzalną fabułę. Przykłady można mnożyć, ale czas, abym w końcu przeszedł do meritum.
Opisane wyżej zjawisko samo w sobie pozwala nam metaforycznie powiedzieć, że gracze współtworzą gry – robią to już podczas zabawy, korzystając z większej lub mniejszej swobody. Ostatnimi czasy pojawiają się jednak możliwości, aby móc to zdanie wypowiedzieć w sensie dosłownym, nie metaforycznym. Pomysł na ten tekst podsunęła mi fala odzewu fanów serii Mass Effect, która wraz z kolejnymi osobami kończącymi ostatnią część trylogii, urosła do rozmiarów prawdziwego tsunami. Słowa sprzeciwu w sprawie zakończenia gry były tak liczne i głośne, że ludzie z BioWare, mimo początkowych oświadczeń o braku zmian i obronie swojej artystycznej wizji, parę tygodni później zapowiedzieli darmowe rozszerzenie związane ze zwieńczeniem serii.
W żadnym innym medium nigdy nie spodziewam się ujrzeć podobnego obrotu wydarzeń. Mimo, iż twórcy filmów czy seriali wydają się znacznie bardziej oddaleni od odbiorców niż w przypadku gier wideo, jest to najmniejszy z problemów. Skąd w ogóle taki odzew? Miałem okazję przeglądnąć 50-stronicowy plik pdf zawierający wyniki ankiety odnośnie zakończenia Mass Effect oraz jej niezwykle rzetelną analizę, wszystko stworzone przez fanów i przekazane dalej, do twórców. Powstały niesamowite teorie, wyciągające z fabuły coś, co scenarzystom najprawdopodobniej nie przyszło nawet do głowy. To wszystko wzięło się z wielkiego przywiązania do postaci i świata, jakie udało się uzyskać twórcom serii oraz z poczucia tego, że fani mogą faktycznie coś wskórać. Ostatecznie, nie dla wszystkich BioWare stanęło na wysokości zadania – zostali jednak przekonani do zrobienia czegoś w tym kierunku, przełykając choć odrobinę swojej artystycznej dumy.
Ta sytuacja to jednak tylko wierzchołek góry lodowej. Innym przypadkiem współtworzenia gier są mody do nich, tworzone przez fanów i dla fanów. Żeby jednak znów nie mówić o współtworzeniu metaforycznie, skupmy się na dużych tytułach. Counter Strike oryginalnie powstał jako mod do gry Half-Life i zyskał sobie tak dużą popularność, że jego twórcy zostali zatrudnieni przez Valve do prac nad właściwą wersją pełnoprawnej już gry. Mod Defense of the Ancients do Warcrafta III skończył jako zupełnie nowy podgatunek gier RTS, a w produkcji jest już gra Dota 2 - swoisty sequel do moda. Przykładów znajdzie się jeszcze kilka, ale jak widać, nawet tworzenie modyfikacji może urodzić zupełnie nową grę – a wszystko rozpoczynają fani.
Nie można w tekście o takiej tematyce nie wspomnieć o głośnym ostatnio fenomenie Kickstartera. Na bieżąco słyszy się o nowych projektach fundowanych przez fanów, nie przypadkowych, bo tych, którzy chcą daną grę ujrzeć. Żadna z tych gier nie została jeszcze ukończona, ale już teraz widzimy proces wybierania przez graczy, w co chcieliby zagrać, jaki tytuł wspomogą, a jakiego nie. To już jest współtworzenie, ale co będzie dalej? Czy twórcy będą otwarcie kierowali się sugestiami tych, którzy pozwolili im w ogóle stworzyć swoją grę? Jak odniosą się do ewentualnej krytyki ukończonej produkcji ze strony ludzi, którzy ją ufundowali? Na razie możemy tylko gdybać, ale jest to zdecydowanie kolejny, duży krok we współtworzeniu rynku gier przez nas samych – graczy.
Stopień, w jakim fani wpływają na gry wideo jest zdecydowanie nie do pobicia przez inne istniejące media. Zarówno dosłownie jak i w przenośni sami kreujemy poszczególne produkcje i widać, że jesteśmy społecznością, która nie będzie bezczynnie patrzeć na niezadowalające nas posunięcia w branży. Wielu developerów liczy się z tym i szanuje nasze zdanie, dlatego chciałbym, żebyśmy wszyscy o tym pamiętali. Dyskutujmy na forach, przedstawiajmy otwarcie nasze sugestie odnośnie istniejących lub przyszłych gier. Już teraz widać, że aktywność graczy, której nauczeni jesteśmy właśnie przez zaangażowanie podczas zabawy, przenosi się też na dyskusję i krytykę. Jest nas wielu i korzystajmy z tego – każde rzetelne zdanie na jakiś temat ma siłę, żeby coś zmienić.
‐