Jesteś Bogiem - recenzja filmu o Paktofonice - promilus - 23 września 2012

Jesteś Bogiem - recenzja filmu o Paktofonice

- W tym filmie mógłbym zagrać nawet krzesło – tak Marcin Dorociński skomentował swój epizod w „Jesteś Bogiem”.  Trudno mu się dziwić. To co prawda nie jest najlepszy polski film ostatniej dekady, ale produkcja, która zostanie zapamiętana. Z wielu powodów.

Te kilka lat przed wejściem „Jesteś Bogiem” do kin dobrze obrazuje stan umysłu rodzimych producentów.  Autor scenariusza, Maciej Pisuk długo szukał kogoś, kto jego tekst przerobi na film. W końcu w 2008 roku zdecydował się go wydać pod patronatem „Krytyki Politycznej”. Przez ten czas powstało kilkadziesiąt potworków zwanych polską szkołą filmową. Dopiero KADR zdecydował się wyprodukować „Jesteś Bogiem”. Reżyserię powierzono Leszkowi Dawidowi, który przed rokiem wypuścił dobrze przyjęte „Ki”.

Jak pokazują pełne sale filmowe na „Jesteś Bogiem”, producenci zarobią na nim gruby hajs . I bardzo dobrze! Niech płaczą ci, pożal się Boże, grube cwaniaki wypuszczające do kin „Kac Wawe” i inne dramaty egzystencjonalne. Sukces „Jesteś Bogiem” może przemówi im do rozumu. Na dobrych filmach też można zarobić – bez plagiatowania plakatów i zatrudniania Karolaka. Bo „Jesteś Bogiem” to dobry film jest.

Działalność Paktofoniki zakończył pożegnalny koncert w Spodku w 2003 roku. Tutaj film od niego się zaczyna. Szybko przenosimy się do przeszłości, gdzie szybko rozpadał się Kaliber, szybko poznali się przyszli członkowie PFK i szybko zaczęli razem nagrywać. Za szybko. Pierwsze kilkadziesiąt minut są najsłabszym fragmentem filmu. Przychodzi typ do lidera znanej grupy hip-hopowej, z której właśnie ten lider chce odejść. Pokazuje mu swoje wątpliwe umiejętności, po czym Magik mówi, że potrzeba im jeszcze trzeciego, bo dwóch to za mało. I tak powstała Paktofonika. Uprościli to do granic możliwości. O ile cała reszta filmu wygląda bardzo autentycznie, tak ten początek jest jak picie ciepłej wódki przed postawieniem na stół whisky z lodem.  Pozostając w tej alkoholowej metaforze, to zarówno wódka jak i whisky są podrabiane. Film o Paktofonice rozmija się z wieloma faktami, ale o tym na końcu.

Trzy główne role zostały powierzone młodym nieznanym aktorom. W rolę Magika wcielił się debiutant. Marcin Kowalczyk, Tomasz Schuchardt i Dawid Ogrodnik – warto zapamiętać te nazwiska, bo chłopaki mają talent. W ich grze trudno doszukać się fałszywych nut. Nie bez znaczenia jest to, że konsultowali się ze swoimi pierwowzorami: Fokusem i Rahimem. Kowalczyk musiał polegać jedynie na nagraniach z udziałem Magika. Aktorzy zrobili coś co przez lata było problemem polskiego kina – pokazali młodych ludzi takimi jakimi są. Wcześniej ta sztuka udała się we „Wszystko co kocham”. O kolejny tytuł już bardzo trudno.  Pierwszy film opowiada o punkowcach żyjących w latach 80-tych, drugi o raperach z drugiej połowy lat 90-tych. Może w końcu doczekamy się i autentycznie pokazanej współczesnej młodzieży?  Po „Jesteś Bogiem” najbardziej obawiałem się przeszarżowania, stworzenia karykatur krzyczących „joł joł”, a nie prawdziwych ludzi. Na szczęście jest zupełnie odwrotnie. Każdy z trójki bohaterów jest inny. Rahim spokojny, nieco zamknięty w sobie, Fokus ma fizjonomię typa, który z troską zapytałby się, czy nie mam jakiegoś problemu. No i Magik –zagubiony artysta.

Przez jakiś czas narratorem jest Fokus, ale z czasem to właśnie Mag wysuwa się na pierwszy plan. Nie bez powodu – wszyscy znają tragiczny finał.  Z nim związana była moja druga obawa. Bałem się, że twórcy postawią mu pomnik. Na szczęście, parafrazując tytuł innego filmu, Magik to raper, który pozostał człowiekiem. Tak na dobrą sprawę, to trudno doszukać się w jego postaci czegoś, czym zasłużyłby na pomnik. Gdy nie rymował, to był zwykłym  gościem, miał rodzinne problemy, chciał więcej zarabiać. Tymczasem na forach poświęconych „Jesteś Bogiem” mnóstwo ludzi wypisuje bzdury, o tym że jak tak można, stawiać pomnik ćpunowi, który zostawił żonę i syna. Naturalnie nikt z nich filmu nie widział.

„Jesteś Bogiem”, to nie tylko trójka bohaterów - to również bogaty drugi plan. Bardzo ciekawą postacią jest wydawca Gustaw. Człowiek mocno niejednoznaczny, jego relacje z Magikiem, to jeden z najlepszych elementów filmu. W rolę Gustawa wcielił się Arkadiusz Jakubik. Aktor wygląda tak jakby był stworzony do grania komediowych charakterystycznych postaci. Wbrew wszystkiemu od kilku lat dostaje ciekawe role w dobrych filmach. I tutaj się sprawdził.

„Jesteś Bogiem” można także potraktować jako sentymentalną wycieczkę do przeszłości. Twórcy zadbali o detale związane z drugą połową lat 90-tych. Co prawda Magik nie zbiera karteczek, nie gra na pegasusie i nie zjada oranżadki w proszku , ale i tak jest ciekawie. To w końcu czas, gdy sam dorastałem. To moje dorastanie miało również związek z Paktofoniką. Miałem ich kasetę magnetofonową, pomimo tego że nigdy nie byłem ich wielkim fanem, ale samo to pokazuje jak bardzo w tamtych czasach się liczyli.

Tylko, czy sam film pokazuje prawdę o powstaniu zespołu? Nie. Mówią o tym sami twórcy – to fabuła oparta na faktach, ale świadomie się z nimi rozjeżdżająca. Na kilka dni przed premierą ukazał się głośny wywiad z Abradabem, członkiem Kalibra 44, z którym wcześniej nagrywał Magik. Wyjaśnił w nim kilka nieścisłości. Grupa była bardzo popularna i to ona, a nie Paktofonika przecierała szlaki w polskim hip-hopie. W „Jesteś Bogiem” koledzy Magika z K44 zostali pokazani jako dwóch typów, którzy naśmiewają się z rymującego Fokusa, później się kłócą i to tyle. Sam Magik po rozstaniu z grupą był już bardzo znanym raperem, który raczej nie powinien mieć problemów z pieniędzmi i znalezieniem wydawcy. W filmie można odnieść wrażenie, że sam dopiero zaczyna. Kolejna sprawa to moment, kiedy trójka z PFK się poznała. Fokus jest autorem napisu Kaliber 44 na albumie zespołu, Rahim nagrał z nimi zwrotkę, a więc wszyscy się znali wcześniej - nie było tak jak to zostało pokazane na filmie. Można tak długo. Sokół z WWO w wywiadzie był mocno zdziwiony tym, że na filmie jest tak mało narkotyków. On zaczynał w podobnym okresie i to była codzienność. Mówili o tym zresztą sami członkowie PFK: Rahim i Fokus. Przyczyna samobójstwa Magika nadal pozostaje zagadką, to jednak raperzy wspominali o tym, że Mag miał problemy z WKU, udawał przed nimi niepoczytalnego. W filmie nic na ten temat nie ma, bo to nie jest film biograficzny. Tylko, czy nie zakłamuje rzeczywistości? Tłumy ludzi pójdą na film do kina i historii PFK nauczą się właśnie z niego. Może nawet twórczość Kalibra 44 spotka się teraz z pogardą. Rozumiem twórców, którzy poczynili takie, a nie inne zmiany. Fabuła na pewno na tym nie ucierpiała.

Nikt nie udaje, że jest to film biograficzny, to też trudno ocenić produkcję przez pryzmat nieścisłości z prawdą historyczną. To nie szkolny podręcznik. To kawał dobrego kina. Dla fanów PFK pozycja obowiązkowa. Dla wszystkich pozostałych – również.

promilus
23 września 2012 - 14:48