Kocia Literatura – Kot w stanie czystym Terry Pratchett - Klaudyna - 1 grudnia 2012

Kocia Literatura – Kot w stanie czystym, Terry Pratchett

Sądząc po ilości głupawych, śmiesznych, wzruszających obrazków i filmików z udziałem kotów, gatunek ten ma niesłychanie wielu fanów. Tak się składa, że do wielbicieli kotów należę. Sama posiadam kocicę imieniem Gąbka, która wzbudza we mnie szereg uczuć i emocji. Jest to kot, który zdecydowanie chodzi własnymi ścieżkami. Pieszczoty lubi, ale tylko między 4.00 a 6.00 (rano oczywiście). Je wybrednie. Czasem patrzy na mnie, jakby chciała powiedzieć "sama se to zjedz". Kradnie wędlinę z kanapek. Skacze na klamkę, by otworzyć sobie drzwi. Sypia w pozycji modlitewnej. Otwiera szafki. Potrafi sobie głęboko westchnąć. Spada okazjonalnie z balkonu (3 piętro), nie czyniąc sobie żadnej szkody. Uwielbia kartony. Wychodzi na spacery bez smyczy. A tak poza tym (parafrazując Fineasza) – to taki zwykły kot i niewiele potrafi. Ostatnio zorientowałam się, że posiadam na półce kilka książek poświęconych kotom. I tak zrodził się pomysł, by przedstawić je bliżej, bo niewątpliwie "kociarzy" zainteresują. Na pierwszy ogień idzie coś na wesoło – Kot w stanie czystym autorstwa znakomitego Terry'ego Pratchetta z rysunkami Gray'a Jolliffe'a. Autor w sposób błyskotliwy i z charakterystycznym, nieco absurdalnym, poczuciem humoru kreśli obraz kota, a przy okazji przemyca wizerunek nas, właścicieli futrzaków, który wypada dosyć gorzko.

Kot w stanie czystym to podręcznik wspomagający Kampanię na rzecz Prawdziwych Kotów. Nasz świat został zalany masowo produkowanymi kotami. Jednak bez wątpienia – nie ma to jak stary, prawdziwy kot. Prawdziwe koty m. in. nie noszą kokard, obroży, nie występują na kartkach świątecznych, słyszą otwieranie lodówki z dużej odległości, żywią głęboki lęk wobec białych fartuchów, łapią różne rzeczy, nie jedzą najdroższego żarcia z reklamy. Jak na poradnik przystało, znajdziemy tu mnóstwo przydatnych informacji na temat kocich odmian, imion, chorób. Jest też nico o higienie i seksie. Nie pozostał pominięty milczeniem również kot Schrödingera.

Terry Pratchett okazuje się być doskonałym obserwatorem gatunku. Ukazuje nam wielką prawdę, że kocie imiona są zależne od sytuacji. Inaczej zwracamy się do futrzaka, gdy nadepniemy mu na ogon, kiedy zauważymy mokrą plamę na dywanie, gdy schowa się w jakimś ciemnym zakamarku domu. Jednak najczęściej przytaczanymi przez autora imionami są NoiniepowinieneśtusiedziećArghwynochastądtydraniu. Nie wiem, czy to najlepiej świadczy o ludziach...

Równie błyskotliwie poradnik prowadzi nas przez kocie gatunki. Naliczyłam ich jedenaście. Bardzo interesującą odmianą są Koty Arcyzbrodniarzy. Don Corleone miał kota, Ernst Stavro Blofeld (przeciwnik Bonda) miał kota, macocha Kopciuszka (z animacji z 1950 r,) miała kota, Doktor Zło w pierwszym Austinie Powersie miał kota. Niestety, te koty nie są Prawdziwe. Widzieliście, by któraś z powyższych postaci miała podrapane fotele, porozrzucane piłeczki w laboratorium zła lub martwe ptaki pod drzwiami? No właśnie. To nie są Prawdziwe koty. Koty z Kreskówek też nie są Prawdziwe. Zatem jeśli Wasz kot nosi muszkę, czyta gazetę i ma w zwyczaju sięgać po coś poza ekran – wiecie z kim macie do czynienia. Wedle Pratchetta mój kot wywodzi się z podstawowego gatunku Prawdziwych kotów – Koty Tak Jakby Pręgowane z Odrobiną Płowego, ale Czasem we Właściwym Świetle Można by Przysiąc, że Mają Coś z Syjamskich. Są też koty Czarne z Białymi Łapkami – typowy Mruczek.

Koty nie potrzebują większej uwagi człowieka, by się dobrze bawić (tak mówi poradnik, ja mam nieco odmienne doświadczenia). Najlepszymi zabawami na świeżym powietrzu są: odciskanie łap w mokrym cemencie, zabawa w kuwetę na świeżej górce piasku. W domu zaś można gapić się na lodówkę, patrzeć w bliżej nie określone GDZIEŚ bądź bawić się w bycie grzecznym (czyli postępować tak, by sprawić jak najwięcej kłopotu właścicielowi). Kot może również spędzać czas z dziećmi (jeśli takowe posiadamy). Powszechnymi igraszkami jest ciągnięcie, popychanie, zamykanie kota w domku dla Barbie lub wciskanie go w kostium Action Mana.

Spotkałam się z kilkoma zarzutami pod adresem tej książeczki – że nie ma fabuły, że jest nudna, że mało śmieszna, że koty Terry'ego Prattcheta mają mniej wyobraźni niż te, które trzymamy w domach. Cóż, poradniki zwykle nie miewają fabuły, humor jest angielski i absurdalny to też nie śmieszy każdego, zaś prawdą okazuje się stwierdzenie, że każdy kot jest inny. Być może Pratchett na swojej drodze spotkał tylko takie, a po świecie błąka się jeszcze całe mnóstwo do odkrycia. Niech puentą będzie cytat: Prawdziwa kotowatość zależy od tego, czym się jest, a nie tego, co z tobą zrobią.

Klaudyna
1 grudnia 2012 - 14:18