Gdy Imperialista pokusił się o takie stwierdzenie pomyślałem, że to trochę za wielkie słowa. Gdy się jednak zastanowić, to ciężko o lepszy serial. Sam Bryan Carston powiedział, że ta historia jest o dobrym człowieku, który podejmuje złe decyzje. Oglądając, nieraz można złapać się za głowę, myśląc: "jak on mógł to zrobić!". Jednocześnie rozumiemy dlaczego główny bohater tak postąpił, po prostu się z tym nie zgadzamy, nie wierzymy, że był w stanie to zrobić. I właśnie ta nieszablonowość i nieprzewidywalność tworzą sytuacje, których długo nie zapomnimy.
Tekst nie zawiera spoilerów.
Na początku można odnieść wrażenie, że serial ma zabarwienie komediowe. Z czasem zmienia się razem z głównym bohaterem i obserwujemy coraz bardziej dramatyczne sceny. Gdy oglądam BB od początku, mam wrażenie, że tu wszystko jest zaplanowane (żeby nie być gołosłownym: cała produkcja serialu składa się z 62 epizodów, 62 pierwiastkiem w układzie okresowym jest samar, którego używa się do leczenia raka płuc). Autorzy świadomie spowolnili akcję na początku, by lepiej pokazać nam głównych bohaterów, rozrysować tło i dopiero wtedy zwalić nas z nóg. Dlatego pierwsze sezony wydają się wielu osobom słabe, ale to tylko złudzenie. Przemiana Walta nie mogła się odbyć ot tak poprostu. To nie jest blockbuster, gdzie akcja galopuje od pierwszej do ostatniej minuty, a główny bohater jedną ręką powstrzymuje tych złych, a drugą wyrywa dziewczynę. A chyba osoby zawiedzione serialem właśnie czegoś takiego oczekiwały, po usłyszeniu, że serial jest o produkcji metamfetaminy.
Niektórzy zarzucają również, że postacie są niespójne. To jest skutek oglądania innych seriali/filmów, gdzie głęboka postać to np. seryjny morderca, który jednocześnie kocha swoją rodzinę. Ludzie to nie są istoty, które posiadają jedynie dwie cechy osobowości (przynajmniej większość z nich). Tutaj niemal wszystkie postacie są złożone i w dodatku doświadczają rzeczy, na które nie są przygotowane, stąd ich czasem niezrozumiałe zachowanie. Właśnie dlatego bohaterowie są wiarygodni, nikt z nas nie wie jak zareagowałby na wieść, że zostały mu dwa lata życia. Albo, że małżonek produkuje metamfetamine.
Na uznanie zasługuje również konstrukcja serialu. Nie ma tu zapychaczy, wszystkie odcinki są potrzebne i popychają akcję do przodu (z wyjątkiem odcinka z muchą, ale to trolling ze strony twórców - szacun za sam fakt zrobienia czegoś takiego). Jakkolwiek na początku mamy powolne tempo akcji, to z sezonu na sezon zaczyna wzrastać, aż w ostatnim otrzymujemy kulminację i wiemy, że może zdarzyć się dosłownie wszystko. Chyba najlepszą rekomendacją serialu jest fakt, że ostatni odcinek jest najlepszy ze wszystkich i dostajemy idealne zakończenie.
Filmik zawiera spoilery.
Serial ma oczywiście przesłanie, że narkotyki są jak rak. Choroba Walta powoli niszczy jego organizm, podczas gdy on sam niszczy wszystko wokół.