Sztywny jak Robert Redford. Prawie recenzja All Is Lost - promilus - 9 stycznia 2014

Sztywny jak Robert Redford. Prawie recenzja All Is Lost

Dlaczego aktorzy powinni sobie darować operacje plastyczne? Zobaczcie nowy film z Redfordem w roli głównej i jedynej, bo to tylko on znalazł się w obsadzie. Sam aktor jeszcze w 2007 roku twierdził, że żadnej operacji się nie podda. “Co z tego, że moja twarz się rozpada? To dodaje mi osobowości. Każdy w Hollywood musi mieć lifting, zwężanie i poprawianie, to jakaś obsesja.” - opowiadał Redford. Szkoda, że zmienił zdanie i jak donoszą amerykańskie źródła, zrobił sobie to i owo. Może i młodziej teraz wygląda. Szkoda, że jego twarz zastygła w bezruchu. Aktorom, nie licząc Keanu Reeves, umiejętność wyrażania emocji jest jednak niezbędna.

“All Is Lost” to w teorii film skazany na festiwalowy sukces. Jeden aktor, brak dialogów i niemal dwie godziny seansu. Wielka sztuka. Zwolennicy nudy w kinie mieli mokro w majtkach na długo przed premierą. Mogli się rozczarować, bo film nie jest aż tak nudny jak wskazywałyby zapowiedzi. Są nawet rekiny. Z dupy i niepotrzebne, ale są. Robert Redford to nie Roy Scheider i tutaj nie ma mowy o wkładaniu rekinowi w paszczę butli z gazem. Więcej tu walki o życie i poszukiwania nadziei w całej tej beznadziejnej sytuacji.

Nasz niekonsekwentny przeciwnik operacji plastycznych gra (haha, ta, gra od razu….) bezimiennego starca, który płynie sobie jachtem gdzieś przez środek oceanu. Nie wiemy skąd płynie, dokąd płynie, ani kim jest. Możemy się jedynie domyślać, że to nie Polak. Gdyby było inaczej, to na emeryturze co najwyżej spędzałby całe dnie nad jeziorem, udając, że łowi ryby, a w rzeczywistości czerpiąc frajdę z rzucania kamieniami w amatorów sportów wodnych, “bo ryby płoszą”. Bezimienny ma jacht, ale ku uciesze wszystkich zawistników, musi walczyć na nim o życie, bo szybko zalewa go woda.

Pomimo długości filmu nie jest to produkcja, która nudzi. Nie ma tu trwających 10 minut scen patrzenia w niebo, które mają symbolizować kryzys wiary i wszystko inne, co można sobie nadinterpretować, ku uciesze reżysera, który miał materiał na krótki metraż, a żeby zrobić z tego dwie godziny, dodał kilka 10-minutowych stopklatek. W “All Is Lost” wiele się dzieje od samego początku. Bezimienny musi zmagać się z powracającymi burzami. Gdy już odzyskuje na chwilę nadzieję, to spotyka go coś dwa razy gorszego. Bo to film o nadziei, która umiera ostatnia. Niektórzy dopatrują się tutaj nawet jednej wielkiej metafory umierania.

Sceny kataklizmu na środku oceanu są zrealizowane perfekcyjnie. Czuć w jak beznadziejnej sytuacji znalazł się Bezimienny. Często kamera nurkuje pod wodę razem z nim, wydarzenia widzimy jego oczami Jeszcze lepiej wypadają sceny, w których nadzieja odżywa, by za chwilę znowu doznać zapaści. Zupełnie zbędne jest silenie się na tę końcową metaforykę. Tak jakby reżyser chciał powiedzieć, że “tutaj chodzi o coś więcej”. Tak samo zupełnie niezrozumiałe są wspomniane wcześniej rekiny. To ukłon w stronę kina znajdujacego się z kolei po drugiej stronie barykady. Rekiny pojawiają się i za chwilę znikają. Mam wrażenie, że zostały dodane na potrzeby zwiastuna, by ludzie poszli do kina na film o facecie walczącym z rekinami, bo na film o facecie w łódce trudniej ich tam zagonić. Cwani producenci.

screen filmweb.pl

Teatr jednego aktora… I tu jest problem. Zdecydowanie bardziej rozbudowaną mimikę miał koń z “Czasu wojny” Spielberga. Robert Redford teraz płaci podatek za swoje operacje plastyczne. Aktor, któremu niechaj będzie cześć i chwała za organizowanie festiwalu Sundance, na stare lata popełnił wielki błąd. Bezimienny ma nie znikający wytrzeszcz na twarzy, jedną niezmienną minę. Za cholerę nie wiem, za co ta jego nominacja do “Złotego Globu”. Za zasługi? Bo chyba nie za tę rolę. Redford bywa nawet zabawny, gdy z przyklejoną do twarzy miną manekina walczy o życie, ale chyba nie o to chodziło. W samej roli Bezimiennego jest niewiele do zagrania, bo to głównie gesty, gdy już pojawia się aktorskie wyzwanie, to Redford sobie nie radzi. Taki teatr jednego aktora długo by nie pociągnął.

5/10 

promilus
9 stycznia 2014 - 15:00