Tytuł recenzji jest trochę na wyrost, bo jeden z pretendentów do Oscara to przede wszystkim film o geniuszu, którego wykończyły po pierwsze chore czasy, a po drugie brak społecznych kompetencji. Łamanie niemieckich kodów jest pretekstem do pokazania niesprawiedliwie traktowanego Alana Turinga. Czy w tym wszystkim znalazło sie miejsce dla Polaków, którzy jako pierwsi złamali Enigmę?
Filmy o geniuszach powstają, gdy ci mędrcy poza wielką inteligencją mają także duże problemy - głównie ze sobą. W "Pięknym umyśle" mieliśmy do czynienia ze schizofrenią, a w tym roku do Oscara nominowane są dwie produkcje zajmujące się tą tematyką: "Teoria wszystkiego" o Stephenie Hawkingu, który cierpi na stwardnienie zanikowe boczne i omawiana tutaj "Gra tajemnic" o zdradzającym oznaki lekkiego autyzmu Alanie Turingu. Bohater filmu ma problem nie tylko z kontaktami społecznymi, ale także ze swoją seksualnością. Były to czasy, gdy za homoseksualizm szło się do więzienia lub było karanym chemiczną kastracją.
"Gra tajemnic" skupia się głównie na czasach II wojny światowej. Pojawiają sie także retrospekcje z dzieciństwa Turinga, z których dowiadujemy się np. dlaczego sprzęt, na którym pracuje nazywa się Christopher. Dzisiaj powiedzielibyśmy, że bohater jest nerdem. Współcześnie takie osoby są zdecydowanie lepiej traktowane niż w pierwszej połowie XX wieku. Powstają o nich seriale chętnie oglądane przez ludzi na całym świecie. Alan Turing był określany mianem dziwaka, a z powodu swojego introwertyzmu uważany za chama i egocentryka. Nie było mu łatwo - stał sie idealnym materiałem na film.
Przeniesienie losów Turinga na wielki ekran powiodło sie połowicznie. Benedict Cumberbatch w roli głównej to był trafny wybór. Aktor ze swoją specyficzną fizjonomią idealnie sie wpasował. To on jest najjaśniejszym punktem filmu. Trochę gorzej jest ze współpracownikami Turinga. Poza kobiecą częścią zespołu - Joan Clarke (Keira Knightley) reszta przez większość filmu funkcjonuje jak jedna masa. Może dlatego, bo oni akurat wpasowali się w czasy, w jakich przyszło im żyć. Clarke musi zaś zmagać się z patriarchalnym społeczeństwem, który wymaga od niej rodzenia dzieci, a nie robienia kariery naukowej.
"Gra tajemnic" to nie jest film efektowny. Bombardowanie Londynu i sama wojna jest gdzieś tam zaznaczona, ale gdyby usunąć kilka scen to równie dobrze można by uznać, że dzieje się podczas późniejszej zimnej wojny. Twórcy zachowawczo podeszli do swoich bohaterów. Film przez to traci, bo jest w dużej mierze robiony według szablonu. Znalazły się w nim straszne klisze jak z filmu familijnego. Mało przekonujące są także zmieniające sie relacje między Turingiem, a jego współpracownikami. Brakuje tam jakiejkolwiek chemii i powodu, by ci wszyscy ludzie zdecydowali się wręcz skoczyć w ogień za geniuszem.
To nie jest film o historii łamania Enigmy, więc cieszy fakt, że pojawiają się wzmianki o Polakach - trzykrotnie. Są to co prawda pojedyncze zdania i jeśli ktoś tego nie szuka to może nawet je przeoczyć. Nie pada stwierdzenie: "Gdyby nie Polacy to nie udałoby nam się złamać nowej Enigmy. Wypijmy ich zdrowie!". Z tego co wiem, to film nie zakłamuje jednak historii. Polacy jako pierwsi złamali Enigmę, gdyby nie oni, to ta sztuka nie udałaby się później Anglikom. Film opowiada zaś już o angielskiej ekipie, więc równie dobrze mogłoby w ogóle nie być wzmianki o naszym udziale. Jeśli taki angielski widz zainteresuje się tematem to na Wikipedii znajdzie więcej informacji o Polakach. Jeśli chcemy pochwalić się Enigmą, to musimy sami zrobić o tym film tak np. zamiast chwalenia sie w świecie mordowaniem Żydów.