Recenzja Silence of the Sleep - psychologiczna podróż - DrSlaughter - 25 marca 2015

Recenzja Silence of the Sleep - psychologiczna podróż

Czarne jak węgiel chmury przesuwają się wyjątkowo powoli po papierowym niebie, sprawiając wrażenie nieruchomych, jakby zostały na nim narysowane. Ziemia pokryta jest gęstą mgłą, przez którą widać jedynie czubki starych, przymierających drzew. Nie wyglądają one jednak upiornie – raczej uspokajająco. Pod jednym z takich drzew – nad klifem – stoi nasz bohater. Obserwuje rozpościerający się pod nim w nieskończoność, tonący we mgle las. Podchodzi parę kroków i staje nad samym urwiskiem, spoglądając w pozornie bezdenną przepaść. Walczy przez chwilę z myślami... po czym skacze. Jego podróż dopiero się zaczęła.

W taki właśnie sposób rozpoczyna się rozgrywka w Silence of the Sleep. To niezależny, dwuwymiarowy horror psychologiczny, w którym pokierujemy poczynaniami Jacoba Reevesa, który po próbie samobójstwa znajduje się w miejscu, gdzie nie wiadomo co jest prawdą a co koszmarem. Jedynym sposobem na ucieczkę jest przypomnieć sobie, co doprowadziło go do skończenia ze swoim życiem i jednocześnie nie popaść w odmęty szaleństwa. Nie będzie to oczywiście zadanie łatwe, bo po zrujnowanych pomieszczeniach upiornego budynku czai się coś więcej niż tylko kurz i robactwo, a w tle przewija się tajemniczy człowiek, dostarczający tylko więcej pytań niż odpowiedzi.

Sama gra jest standardową do bólu przygodówką w 2D. Chodzenie z pomieszczenia do pomieszczenia, przeszukiwanie ich w celu znalezienia kluczowych przedmiotów i okazyjne rozmawianie z postaciami niezależnymi trudno nazwać świeżym podejściem do gatunku. Do tego dochodzą starcia z różnorakimi monstrami. Starcia to oczywiście nieco przesadzone określenie, bo jedynym wyjściem jest w takim przypadku ucieczka. Sam system jest zrealizowany dosyć sprawnie, ale mocno cierpi z powodu topornego sterowania. Obrócenie naszym bohaterem potrafi zająć wieki, a w interakcję z obiektami lub osobami możemy wchodzić tylko wtedy, gdy jesteśmy odwróceni bezpośrednio w ich stronę. Chociaż nie brzmi to jak wielki problem, potrafi często zadecydować o naszym życiu podczas ucieczek przed wszelkimi paskudztwami. Zwłaszcza że stan gry możemy zapisywać tylko w określonych pomieszczeniach i śmierć zaraz po wykonaniu mozolnej i niejasnej sekwencji zagadek potrafi skutecznie odrzucić nas od gry. A zagadki naprawdę potrafią być trudne do zgryzienia.

Na szczęście grze udało podzielić się rozgrywkę w odpowiedni sposób; etapy, które mogłyby nas na dłuższą metę męczyć, przeplatane zostały wstawkami, w których rozmawiamy z postaciami niezależnymi i wykonujemy związane z nimi, lżejsze łamigłówki. Zdecydowanie należy tutaj pochwalić scenariusz – dialogi są solidnie napisane i pojawia się kilka ciekawych postaci oraz naprawdę niezłe zwroty akcji. Znalazło się też miejsce dla odrobiny humoru oraz mniej lub bardziej udanych mini-gierek. Z fabułą gry jest jednak jeden problem, a raczej ze sposobem w jaki jest opowiedziana. Mianowicie, jeśli nie jesteście całkowicie na bakier z horrorami i znacie przynajmniej takie tytuły jak Alan Wake lub Sanitarium, w Silence of the Sleep dostaniecie parę do bólu przewałkowanych motywów. Chociażby stary jak świat wątek ośrodka psychiatrycznego, w którym pojawia się dylemat co jest prawdą, a co kłamstwem. Albo wspomniany wcześniej tajemniczy człowiek – widzieliśmy to już wiele razy. Na szczęście, są to tylko środki w opowiadaniu historii, której – jako takiej – zarzucić wiele nie można. Jest przemyślana, opowiedziana z pomysłem i oferuje rozsądną porcję psychologicznej tajemnicy i dobrych zwrotów akcji z satysfakcjonującym zakończeniem, a to wszystko zawarte w oryginalnej, surrealistycznej otoczce.

No właśnie, dochodzimy do strony artystycznej. Co tu wiele mówić – wystarczy spojrzeć na screeny. Gra wygląda przecudnie. Tła są dopracowane w najmniejszych szczegółach – zarówno eleganckie, pełne ciepłych barw pomieszczenia bezpiecznego górskiego sanatorium, jak i chłodne i zakrwawione ściany zniszczonego hotelu w etapach horrorowych – wykonane zostały tak starannie, że inne gry indie mogą tylko usiąść w kącie i zazdrościć. Także same monstra stworzono z wizją – wyglądają autentycznie niepokojąco – chociaż zawsze widzimy jedynie obrysy ich sylwetek, to tylko wzmacnia końcowy efekt. To samo tyczy się dźwięków i muzyki, wszystko działa tutaj jak należy. Jedyny zarzut jest taki, że przedmioty czasami zlewają się z tłami i raz zdarzyło mi się ominąć punkt zapisu, a po śmierci przechodzić od nowa spory kawałek. Poza tym jednak w grę można wpatrzyć się jak w obrazek, a podczas momentów surrealistycznych wizji z ekranu wprost wylewa się klimat.

W ogólnym rozrachunku Silence of the Sleep to solidna robota. Autorowi należy się uznanie za to, że praktycznie w pojedynkę zdołał wcielić w życie tak ambitny projekt, jednak niestety gra sporo cierpi na topornym i przewałkowanym już modelu rozgrywki. Nie jest to zdecydowanie tytuł dla tych, którzy spodziewają się prostej i przejrzystej przygodówki. Na szczęście słabszy gameplay zrekompensowany zostaje przez świetną oprawę audiowizualną i intrygującą, niepozbawioną charakteru historię. No i jest to po prostu dobry horror, który wie, kiedy może sobie pozwolić na głośne straszenie, a kiedy należy postawić na subtelność. Jeśli więc szukacie ciekawej gry z motywem psychologicznym w stylu Sanitarium, to całość powinna być dla was co najmniej satysfakcjonująca. Dla mnie była to podróż po nieco wyboistej drodze, ale nie żałuję, że ją odbyłem.

DrSlaughter
25 marca 2015 - 19:05