Zbliża się Dzień Dziecka czyli hejt na Hatred - Michał [MSTAT] - 28 maja 2015

Zbliża się Dzień Dziecka, czyli hejt na Hatred

computerbild

Gra gliwickiego Destructive Creations rozpętała niemałą burzę na rynku jeszcze długo przed premierą. Czy wpłynie to jakoś na grę? Myślę, że autorzy nie mają nic przeciwko darmowej reklamie dla samego tytułu ale i studia. Czy argumenty moralizatorów mają jakiś sens? Część z nich pewnie jakiś sens ma, ale większość jest przegnita hipokryzją i przeświadczeniem, że gry powinny aspirować do miana sztuki, nieść za sobą jakieś wartości kulturowe lub moralne, co samo w sobie jest bzdurne.

Zacznijmy od początku. Gry wideo w zasadzie stworzone zostały po to, aby kreować alternatywną rzeczywistość. Nie symulować tą zastaną. W stuprocentowej symulacji nie ma nic fajnego, bez względu na okoliczności. Nawet w grach, które dumnie mieszczą się w kategorii 'symulatory' lub do tego grona w jakimś stopniu aspirują symulacja nie jest przeprowadzona w całości. Z procesu wycina się co fajniejsze fragmenty, poddaje lekkiej przeróbce i wplata w rozgrywkę jednocześnie pomijając te nudne i frustrujące. Dlatego właśnie w PESie mecz nie trwa 90 minut, a między rozegraniem dwóch spotkań nie musimy przez 5 dni dwa razy dziennie odbywać treningu. Dlatego w Battlefieldzie mamy opcję autozapisu czy odrodzenia jeśli mowa o trybie wieloosobowym. Poza jakimiś esktremalnymi i niszowymi przykładami gry pozwalają nam realizować swoje chore a innym razem bardzo zdrowe fantazje. Wkładając do stacji dysków płytę z GTA V mam ochotę trochę postrzelać i "przeżyć" historię gangstera. Ale tylko jeśli chodzi o pościgi, strzelaniny, ustawianie się z politykami na moich warunkach itd. mając świadomość, że cała historia dobrze się skończy (dla mnie czyli gracza). A na pewno ciekawie. Dlatego też cała seria Grand Theft Auto jest tak popularna. Życie gangstera (zwłaszcza w Stanach) ma elementy, które czyni je cholernie ekcytującym, jednocześnie będąc bardzo ryzykownym. Wymagającym pewnego rodzaju umiejętności i odwagi, ale też determinacji i koneksji. Umówmy się nie każdy będzie w swoim życiu Michaelem Townsleyem/De Santa (a tym bardziej Trevorem Philipsem). Ale fajnie jest nimi pobyć przez godzinkę czy dwie. FIFA (której jako organizacji bliżej chyba do GTA niż jakiejkolwiek gry sportowej) oferuje nam wyjście na murawę podczas mistrzostw świata od święta, kiedy w zwykły szary dzień biegamy po Camp Nou czy Stamford Bridge. Bez spieprzenia sobie życia kilkunastoma latami treningu, który niekoniecznie musi przynieść wymarzone skutki. Zresztą jak chcemy możemy robić sobie mistrzostwa świata co drugi dzień. Słyszeliście przecież co robi polski kibic po tym jak nasza reprezentacja wygrywa mundial?

forbes

Inną sprawą jest to w jaką stronę próbują iść niektórzy z większych i mniejszych twórców gier a za nimi wierni fani. Z jakiegoś powodu wydaje im się, że gry komputerowe to jest jakaś ambitna rzecz, a może nawet forma sztuki. To też podejście nie mające większego sensu. Po pierwsze dlatego, że gry to po prostu głupia forma rozrywki jakich wiele. Nawet jeśli czasem uda im się przekazać coś mądrego a innym razem trafnie zcharakteryzują absurdy dzisiejszego świata. Tak samo ambitna i wysoka jak, nie wiem, oglądanie telewizji, czytanie fantasy czy Kinga i nie ma co dorabiać do tego ideologii. Okej, zdarzają się produkcje, które próbują dostarczyć czegoś nietypowego czy to w ramach  ewolucji kwestii gameplayowych czy sposobu narracji. Dzieje się tak jednak tylko dlatego, że odbiorcy nudzą się formą rozrywki jaką otrzymują. A, że segmentem w którym widać ostatnio jakikolwiek poważniejszy rozwój jest rynek gier niezależnych tworzonych niejednokrotnie przez samych zapalonych graczy robią po prostu to czego im obecnie brakuje, ponieważ z samego "dołu" widzą lepiej co się jeszcze jako-tako trzyma a co już dawno się przejadło. Lepiej od oderwanych od rzeczywistości panów z dużych koncernów. Nie oszukujmy się jednak, nawet najlepiej napisana fabuła w grze nie będzie dorównywała tym książkowym dlatego, że cała historia musi zostać uproszczona aby była dopasowana do rozgrywki, realiów rządzących rynkiem gier. Dobrym przykładem jest tutaj to co robi TellTale. Kosztem rozgrywki, której prawie tam nie ma opowiada ciekawą historię w strukturze serialu rozrywkowego. Tylko czy to jeszcze gra, czy już interaktywny serial?

Dodać też trzeba rządzącą światem w coraz większym stopniu poprawność polityczną. Najlepiej, żeby gra miała kategorię 3+, żeby mogła trafić do jak najszerszego grona odbiorców a w fabule powinni występować ludzie w skórze o wszystkich kolorach tęczy. No bo jak to tak, gra tylko z białymi bohaterami? Co z tego, że akcja dzieje się w alternatywnej wersji Polski z końcówki średniowiecza, niemożliwe żeby nie było tam czarnych... swoją drogą akurat u Sapkowskiego nie ma się czego czepiać. W rolę murzynów wpasował przecież zgrabnie nieludzi, podobnie to wygląda u REDów. Czekam aż jakaś PETA oburzy się, że Geralt wyżywa się na swoim koniu (traktowanym w sposób przedmiotowy :( ). Z drugiej strony te formułki, które wiedźmin czasami rzuca faktycznie są jakieś dziwne. Takie agresywne. Ale nie o nim a o Hatred miało być.

Po wyjaśnieniu czym są i czym nie są według mnie gry mogę wyjaśnić mój stosunek do Hatred. Na początku byłem neutralny, nie za bardzo interesowałem się grą. Ale po tej całej kampanii przeciw polskiej produkcji sprawdziłem dokładniej o co chodzi i przyznam, że śledziłem to wszystko z lekkim zażenowaniem. Nie rozumiem kompletnie bulwersu o strzelanie do ludzi. Przecież robi się to w co drugiej grze. Inny kontekst? No sorry, ale strzelanie do policjantów chroniących sejfów, banków czy sklepów w takim Paydayu czy GTA V jest dużo mniej logiczne niż masakra wywołana przez psychopatę, który zaczytał się chyba w Witkacym i znadinterpretował niektóre kwestie. Są nawet gorsze moralnie. Wspomniane wyżej dwie produkcje pokazują nam pozytywne (i w większości takie, pomijając te nieprzyjemne) kwestie bycia przestępcą usprawiedliwiając czyny takich osobników. Ba, nawet premiują to jak dobrze się spiszemy. Wbijamy poziomy i otrzymujemy nowy sprzęt. Jaka jest różnica między tym czy zabijemy arabskich żołnierzy/terrorystów dla ideologii, szerzenia demokracji czy ochrony świata przed inwazją atomową czy kierujemy psychopatą masakrującym miasteczko? W sumie to główny bohater też ma jakąś ideologię co pokazuje początek rozgrywki. Inną, nie tak doszlifowaną do ram propagandy jak amerykańskie wojska. Twitch zakazujący strimowania Hatred to już hipokryzja pełną parą. Polska gra pewnie nie przyniosła by im pierdyliardów odsłon, więc mogą grać obrońców moralności (jednocześnie nie robiąc nic np. z GTA V :)). Z drugiej strony akcja ze ściąganiem i przywracaniem Hatred na Greenlight oraz przeprosinami Gabe'a Newella przyniosła Destructive Creations więcej pożytku niż szkody.

Podsumowując, Hatred, jak każda inna gra ma pozwolić się nam wyżyć, poszaleć, wyluzować. Dlatego, że  poza tą lawiną kontrowersji wygląda na ciekawie zrealizowaną strzelankę w rzucie izometrycznym przywodzącą na myśl pierwszego Postala. Ciekawy też jestem jak zostanie rozegrana sprawa fabuły. Czy autorzy po prostu zrobili intrygujący wstęp do ciągłej akcji czy może w jakiś sposób rozwiną historię długowłosego? Ja pewnie prędzej czy później będę chciał sprawdzić co z tego wyszło. Nie będę ukrywał, że z neutralności do przychylności dla tej gry pomógł mi przejść stosunek mediów i darmowa kampanie reklamowa. Uważam też, że zdrowy psychicznie i odpowiednio rozwinięty emocjonalnie człowiek nie wyciągnie z tej gry ani trochę złych emocji czy doświadczeń. Tak samo jak z innych, mniej lub bardziej brutalnych rzeczy.

Jeśli jesteś zainteresowanym jakimiś nowymi rzeczami ode mnie - mam twittera

Michał [MSTAT]
28 maja 2015 - 20:23