Zawsze mnie dziwiło czemu jest tak mało gier o życiu strażaka. Ratowanie ludzi z płonących budynków jest przecież nie tylko ekscytujące i niebezpieczne ale najprawdopodobniej bardzo widowiskowe. Przynajmniej takie wrażenie sprawia masa filmów o niewątpliwych bohaterach jakimi są strażacy. Jednak w przypadku gier materiał ten jak dotąd nie przełożył się na żadną spektakularną produkcję. Pośród masy crapów jedynie Urban Chaos: Riot Response od Rockstedy jest dobrą grą. Czy Flame Over może dołączyć do produkcji ojców trylogii Arkham i stać się drugą solidną gierką o strażakach?
Flame Over, to kolejna gra, która przynajmniej przez twórców, nazywana jest przedstawicielem gatunku „roguelike”. Oznacza to, że podobnie jak w przypadku Spelunky, Binding of Isaac czy Rogue Legacy, mamy do czynienia z tytułem, któremu należy poświęcić sporo czasu. Gracz musi przygotować się na masę zgonów i rozpoczynania zabawy od nowa, a jakikolwiek postęp uzależniony jest od tego, czego się nauczyliśmy podczas gry. Przynajmniej teoretycznie, z czasem stajemy się coraz lepsi i możemy pokonywać kolejne wzywania, które wcześniej wydawały się nierealnie trudne.
We wspomnianym tytule, wcielamy się w strażaka, a naszym wyznaniem jest walka z… płomieniami. Poziomami w grze, są kolejne piętra płonących budynków, a naszą bronią jest gaśnica i wąż strażacki. Woda służy do gaszenia zwykłego ognia. Gaśnica jest jedynym sposobem na uporanie się z płonącymi urządzeniami elektrycznymi. Oba te zasoby są limitowane i musimy je co jakiś czas uzupełniać w punkcie startowym lub wybranych miejscach na mapie. Ogień rozprasza się niemiłosiernie szybko i jeśli nie zdążymy ugasić wszystkiego (w danym pomieszczeniu), to musimy się liczyć z tym, że całość ponownie zapłonie. Oczywiście, jeśli przebywamy zbyt długo w płonących pomieszczeniach, to tracimy cenne życie. Poza przejmowaniem się ogniem, mamy też na głowie kwestię ratowania kotów i ludzi. Zazwyczaj wystarczy do kogoś podejść i kazać mu podążać za nami do punktu ewakuacyjnego. Ale jak wszędzie, pojawiają się osoby niechętne do współpracy i musimy wykonywać dla nich questy, typu „odszukanie torebki”. Ratowanie ludzi i zwierząt ma znacznie, gdyż zapewnia nam dodatkowe życia i czas potrzebny do zaliczenia gry. Na starcie rozgrywki mamy 5 minut, które teoretycznie powinny nam pozwolić na zaliczenie całości ( jakieś 16 pięter). W praktyce jest to niemożliwe i musimy zdobywać cenne sekundy przeszukując pomieszczenia i ratując ludzi. Ma to znaczenie głównie ze względu na to, iż w momencie wyzerowania stopera, po poziomie zaczyna ganiać nas śmierć. Działa ona podobnie do ducha ze Spelunky. Po jej dotknięciu giniemy i, rzecz jasna, musimy zaczynać wszystko od nowa.
Całość zabawy to chodzenie z pomieszczenia do pomieszczenia i gaszenie ognia. Możemy trafić na specjalne pokoje typu „sklep” albo „wyłącznik prądu” na danym piętrze. Kiedy już ugasimy pożar, przechodzimy na kolejny poziom i powtarzamy tą samą czynność, aż do śmierci lub uratowania całego budynku.
Flame Over, to chyba najtrudniejsza gra z jaką miałem kiedykolwiek do czynienia. Kapuję, że to ma być roguelike i nie może być zbyt łatwo. Dawno jednak nie byłem tak sfrustrowany. Zaliczenie pierwszego poziomu zajęło mi prawie godzinę, a przyjemniej w teorii jest to zabawa na około 5 minut. Podczas zabawy z tym tytułem miałem wrażenie, że jest on po prostu nieuczciwy. Kiedy ginąłem miałem poczucie, że gra mnie oszukuje. Jest to kompletna odwrotność moich uczuć podczas gry w Spelunky czy Binding of Isaac. Jasne, że z czasem da się wyrobić i opanować pewne sztuczki, ale wrażenie tego, że gram niesprawiedliwie trudny tytuł – pozostało. W głównej mierze jest to efekt tego, że płomienie wydają się być żywe i od czasu do czasu przeskakują sobie przez pół pomieszczenia. To sprawia, że ugaszone rzeczy zaczynają płonąc od nowa i ogień ponownie się rozprzestrzenia. Ja wtedy zostaje zmuszony do biegania z jednego kąta w drugi by na szybko gasić płonącą szafkę czy stół.
Poziom trudności jest odwrotnie proporcjonalny do tego jak wygląda ta gra. Kiedy pierwszy raz odpaliłem Flame Over myślałem, że to jakaś gierka dla dzieci. Wszystko wygląda jak z jakiejś bajki dla pięciolatków. Grafika wygląda przyjaźnie i przyjemnie, co jest tylko przykrywką dla produkcji zachęcającej do wyrywania włosów z głowy.
Flame Over, to interesujący pomysł, który przynajmniej teoretycznie sprawdza się jako gra. Ja jednak nie zostałem wciągnięty i odbiłem się od tego produktu. Moje przekonanie o tym, iż „gra jest niesprawiedliwa”, zabrało mi chęć do katowania tego tytułu. Wydaje mi się jednak, że inni mogą mieć kompletnie inne odczucie. Wtedy, Flame Over może okazać się tym co uwielbia każdy fan Spelunky i innych tego typu gier.