Anime Corner #28: My Hero Academia i Attack on Titan oraz Flavors of Youth
Recenzja Attack on Titan Wings of Freedom
Filmidło: Attack on Titan: Part 1
Attack on Titan Tribute Game
Zabawa linkami wraz z olbrzymami - wrażenia po pierwszej serii Shingeki no Kyojin
Attack on Titan - najbardziej przebojowa, efektowna, niesamowita seria tego roku
Zabierałem się z pisaniem tego tekstu bardzo długo, ale postanowiłem, że nie zrobię tego, dopóki nie nadrobię zaległości związanych z My Hero Academia. W kilka dni obejrzałem jej drugi i trzeci sezon i chciałbym się podzielić z Wami wrażeniami na ten temat. Napisałem też w kilku słowach o Attack on Titan, gdyż w końcu dzieje się coś ciekawego w tej serii. Mam również gościa w dzisiejszym odcinku Anime Cornera. Czarny Wilk zajął się japońsko-chińską animacją pt. Flavors of Youth.
Wielokrotnie zastanawiałem się co miałbym zrobić w różnych krytycznych sytuacjach. Czy w razie ataku na ojczyznę pędziłbym do domu i łapał za broń by bronić swojej ziemi? Czy w przypadku inwazji żywych trupów byłbym w stanie przetrwać i zapewnić swej rodzinie bezpieczeństwo? Jak powinienem postępować w razie ataku Korei Północnej na Seul i czy wyszedłbym z takiej sytuacji z życiem? Teraz do tych scenariuszy dochodzi jeszcze wariant z atakiem gigantycznych, wygłodniałych stworów. Jeśli Attack on Titan Wings of Freedom potraktować jako symulator sytuacji tego typu, to mam przewalone.
Attack on Titan to jedna z tych rzeczy których popularność mnie kompletnie zaskakuje. Nie mam nic ani do mangi ani anime o walce ludzkości z tytanami. Po prostu nie potrafię powiedzieć dlaczego akurat ten tytuł stał się popularny. Może czegoś nie dostrzegam lub po prostu nie rozumiem jakiegoś ważnego elementu opowiadanej historii? Dlatego też postanowiłem sięgnąć po pełnometrażowy, japoński film Shingeki no Kyojin. Coś co miało przekonać mnie do jakości Attack on Titan sprawiło jednak, że musiałem dodać kolejną pozycję do mojej wielkiej księgi crapów.
Niedawno zakończył się pierwszy sezon Attack on Titan. Wygląda na to, że długo będziemy musieli czekać na ciąg dalszy serii. Fanom pozostaje zatem ponowne obejrzenie sezonu lub śledzenie mangi, ale czy tylko tyle? Otóż nie, zachęcam Was do zapoznania się z pewną grą.
Może nie każdego to zainteresowało, a już na pewno nie każdy miał okazję tego doświadczyć, ale nie tak dawno sieć ogarnął straszny hype na pewną "odcinkową" produkcję. I nie mam na myśli jednego z tych serialowych tytanów ostatnich miesięcy – Gry o Tron czy też Breaking Bad… Co nie zmienia faktu, że wokół pojęcia „tytan” całość się kręci. Większość entuzjastów japońszczyzny pewnie już zorientowała się, o czym piszę. Anime Attack on Titan lub, jakby woleli puryści, Shingeki no Kyojin bardzo szybko zdobyło sobie spore grono fanów, wliczając niżej podpisanego. Jako że niedawno skończyła się nam pierwsza seria, chyba nie będę miał lepszego momentu, by podsumować swoje wrażenia z cotygodniowych seansów z tytanami.
Kiedy spytasz mnie czy lubię anime odpowiem „Tak”, po chwili dodając wymowne „ale stare”. Nie podobają mi się serie, które powstały w ostatnich latach (szczerze? w większości są to rzeczy zrobione po 2000 roku), nie potrafią po prostu przykuć na dłużej mojej uwagi. Poza tym cierpią na tą samą przypadłość co nowe amerykańskie komiksy – czyli natrętnie komputerową kreskę i kolory, które biją syntetykiem. W kwietniu zadebiutowała jednak adaptacja pewnej mangi opowiadającej o rozpaczliwej walce ludzi z gigantami. I wygląda na to, że jest pierwsza nowość od lat, którą wpuszczę pod swój dach, użyczając koca i nalewając herbatki. Widać, że ktoś w końcu zebrał rewelacyjny kolektyw i zrobił z niego użytek. Fani efektowności zakochają się zresztą od pierwszego wejrzenia w Attack on Titan/aka Shingeki no Kyojin, które już samym openingiem pompuje do żył czysty, bojowy patos: