Attack on Titan - najbardziej przebojowa efektowna niesamowita seria tego roku - Cascad - 5 maja 2013

Attack on Titan - najbardziej przebojowa, efektowna, niesamowita seria tego roku

Kiedy spytasz mnie czy lubię anime odpowiem „Tak”, po chwili dodając wymowne „ale stare”. Nie podobają mi się serie, które powstały w ostatnich latach (szczerze? w większości są to rzeczy zrobione po 2000 roku), nie potrafią po prostu przykuć na dłużej mojej uwagi. Poza tym cierpią na tą samą przypadłość co nowe amerykańskie komiksy – czyli natrętnie komputerową kreskę i kolory, które biją syntetykiem. W kwietniu zadebiutowała jednak adaptacja pewnej mangi opowiadającej o rozpaczliwej walce ludzi z gigantami. I wygląda na to, że jest pierwsza nowość od lat, którą wpuszczę pod swój dach, użyczając koca i nalewając herbatki. Widać, że ktoś w końcu zebrał rewelacyjny kolektyw i zrobił z niego użytek. Fani efektowności zakochają się zresztą od pierwszego wejrzenia w Attack on Titan/aka Shingeki no Kyojin, które już samym openingiem pompuje do żył czysty, bojowy patos:

 


Zacznijmy od tego, że obecnie ukazało się pięć odcinków tego anime (manga dobija bodajże do 11 tomów), które zaplanowano na 25 epizodów. Ludzkość, niemal bezradna wobec tytanów, zbudowała gigantyczny mur chroniący ją przed napastnikami przypominającymi wstrętne, wykręcone, bezpłciowe wersje ludzi. Obecnie panuje już 100-letni „pokój” i co jakiś czas specjalne oddziały strażników zapuszczają się za mury miasta, po to by lepiej poznać swe największe zagrożenie i nauczyć się z nim walczyć. Niestety praktycznie wszystkie ekspedycje kończą się fiaskiem, a wewnątrz miasta pojawiają się ludzie, którzy chcą poznać świat zewnętrzny i dowiedzieć się jak wygląda życie poza bezpiecznymi wałami. Taką osobą jest młody Eren marzący o wstąpieniu do armii, wytępieniu tytanów i życiu bez granic – zresztą wkrótce może zrealizować swe marzenie, gdyż znienacka następuje inwazja niszcząca pierwszą linię obrony. Widząc ten horror, porozrywane ciała i bezradność wojska, pozostający bez wyboru Eren decyduje się na 3-letni trening, po którym staje się częścią potężnych sił zdolnych do stłumienia niesamowicie potężnych napastników.

 
 

Jakim cudem jest to tak efektowne? Po pierwsze dzięki skali wydarzeń, w której ludzie niczym owady krążą i kąsają przewyższające je zagrożenie. Nie jest to typowe średniowieczne fantasy dzięki specjalnemu urządzeniu, mającemu pozwolić na zabijanie tytanów, czyli Three-Dimensional Maneuver Gear (Rittai Kidō Sōchi). To pas, „napędzany” za pomocą gazu, mogący wystrzeliwać w wielu kierunkach linki z hakiem pozwalające na zaczepianie się o praktycznie dowolną powierzchnię i przyspieszanie swojego lotu (w rezultacie bohaterzy wirują w powietrzu w stylu Spider-Mana szalejącego na swej sieci, jednak o wiele szybciej) – poza tym są w nim miecze, służące do zadania ostatecznego ciosu. Jedynym słabym punktem tytanów jest bowiem ich kark, po przebiciu go potwór ginie na dobre. Autorzy zadbali jednak o bolesny realizm, wprowadzając nas zarówno w realia kamaszy jak i bliskość śmierci wpisaną w losy każdego żołnierza. Tu każda chwila nieuwagi może skończyć się tragedią, a wraz z postępem fabuły zobaczymy, że nikt nie jest na uprzywilejowanej pozycji, nawet politycy tradycyjnie chowający się w swych dworach.

Sympatię budzą postacie, na początku poza głównym bohaterem widzimy przede wszystkim niesamowicie uzdolniona i silną Mikasę oraz słabowitego Armina – w swej jednostce trafią jednak na o wiele więcej młodych, pełnych ambicji, życia i własnych planów osób. Znajdą się nawet chwile śmiechu (dostarczane przez rozbrajającą Sashę) jednak całość ma nad sobą przygnębiający klimat nadchodzącej zagłady.

Pytanie podstawowe to: jak dużo w tym Berserka? Genialne dzieło Kentaro Miury odbija się przecież już we fragmentach widzianych w intrze Attack on Titan. W królewskim grodzie, w zagrożeniu przychodzącym znikąd, w otoczeniu, w bezwzględności, i w brutalności… ale to nie jest kopia Berserka. Jest lżej, bez równie rozbudowanej mitologii (przynajmniej tyle widać po obecnie dostępnych odcinkach) i z zupełnie innym typem bohatera. Klimat jest urzekający, poza tym Shingeki no Kyojin stara się połączyć wiele cech, które fani anime po prostu uwielbiają. Patos, grupa młodych bohaterów, widowiskowość, życie wiszące na włosku, wielkie ryzyko, beznadziejna walka, sugestywne realia i przepiękna oprawa powinny zresztą przekonać każdego.


Super sprawa znów się tak zajarać chińską bajką.

/ómjtwitser/

Cascad
5 maja 2013 - 15:31