Death end re;Quest - Danteveli - 22 lutego 2019

Death end re;Quest

Wielu graczy zagrywa się każdego dnia w tytuły MMO. Olbrzymie światy, pełne niezwykłych przygód wciągają ludzi na długie godziny. Ciekawe co by się stało gdyby powstała gra, która pozwala na życie w niej? Nie musimy się przejmować potrzebami fizjologicznymi, prawdziwym życiem czy rodziną, spędzamy cały czas w produkcji MMO. Death end re;Quest podejmuje właśnie taki temat i pokazuje, że wydostanie się z tego typu gierki może być nie lada wyzwaniem.

Death end re;Quest zaczyna się w dosyć niezwykły sposób. Nasza bohaterka o imieniu Shina walczy z olbrzymim potworem. Dziewczyna ginie i odradza się w opuszczonym domku bez pamięci o wcześniejszych wydarzeniach. Wraz z Shina dowiadujemy się, że tutejszy świat został dotknięty olbrzymią katastrofą. Wielu ludzi nie żyje a ci, którzy pozostali przy życiu każdego dnia walczą o przetrwanie. Bohaterka znajduje się w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Zwłaszcza, że w kilka chwil po starciu z pewnym szalonym, królem Shina dowiaduje się, że jest uwięziona w nieaktywnej grze MMO. Naszym drugim głównym bohaterem jest Arata Mizunashi. Kolega i współpracownik Shiny, który trafia na trop dziewczyny uwięzionej w grze nad którą kiedyś wspólnie pracowali. Para musi połączyć swoje siły tak by rozwiązać zagadkę gry MMO i uwolnić Shinę z nietypowego więzienia.

Fabuła re;Quest stawia na dosyć oryginalny pomysł. Mieliśmy co prawda trochę gier, których akacja osadzona jest wewnątrz jakiejś gry MMO. Death end stawia jednak na interesujący miks wydarzeń wewnątrz samej gry jak i rozbudowaną warstwę fabularną poza grą. Dwójka bohaterów pomiędzy którymi przełączamy się praktycznie w dowolnym momencie prowadzi śledztwo w celu wytłumaczenia co dzieje się z nieaktywną grą MMO. Historia opowiedziana w tym tytule jest naprawdę wciągająca. Interesujące jest także to, że re;Quest jest bardziej „dorosłą” gra niż wiele innych produkcji dostarczanych nam przez Idea Factory. Mamy tutaj segmenty z brutalnymi wydarzeniami i opisy zbrodni, które odstają od radosnych przygód świata Neptunii.

Rozgrywka jest tutaj dosyć rozbudowana. Mamy produkcję visual novel z odrobiną gry przygodowej, gdzie jako Arata poszukujemy informacji na temat gry MMO i dziwnych zjawisk dziejących się w rzeczywistym świecie. Death end re;Quest to naprawdę interesująca gra visual novel z zaskakująco dobrym voice actingiem i intrygą, która wypada lepiej niż w wielu typowych przedstawicielach tego gatunku.

Drugą częścią rozgrywki jest produkcja JRPG, gdzie jako Shina i jej kompanii zwiedzamy świat popsutego MMO. Mamy tu sporo typowego łażenia, poszukiwania odpowiednich kluczowych przedmiotów i inne podobne bajery. Tym co jest najciekawsze w tej części Death end re;Quest są walki. Starcia odbywają się na zasadzie typowej turowej gry JRPG. Postacie wykonują swoją akcję według ustalonej kolejności. Różnica tutaj jest to, że mamy możliwość dowolnego poruszania się naszą postacią a także to, ze w naszej turze możemy wykonać aż trzy ataki pod rząd. Pierwszy element ma wielkie znaczenie bo pozycjonowanie jest niezwykle ważne ze względu na pułapki rozstawione na mapach i to, że nasz atak może popchnąć wroga. Popychanie jest niezwykle przydatne bo przy odpowiednim zaplanowaniu możemy skierować przeciwnika w kierunku kogoś z naszej ekipy co zaowocuje dodatkowym atakiem. To pozwala na tworzenie naprawdę fajnych kombinacji pomiędzy członkami drużyny i wykorzystanie pułapek przeciwko wrogowi. Staje się to jeszcze bardziej rozbudowane dzięki możliwości wykonywania aż trzech ataków w jednej turze. Otóż dobór odpowiednich trzech ataków pozwala na wykonanie specjalnych ciosów i poznanie nowych umiejętności. To w połączeniu ze wspomnianymi już pułapkami może być wykorzystane do stworzenia naprawdę rozbudowanych strategii. Część z „pułapek” wpływa na naszą postać negatywnie podczas gdy inne dają nam bonusy. Dodatkowo te złe pułapki zwiększają nasz poziom zglitchowania. Jak przekroczymy masę krytyczną to będzie źle. Jednak ten sam poziom zglitchowania można wykorzystać do wpłynięcia na samą grę stając się wzmocnioną wersją postaci.

Na dokładkę mamy jeszcze system Battle Jack, który pozwala naszemu kompanowi z prawdziwego świata wpłynąć na kod gry. Efektem tego są zmiany w starciach z wrogami. Są one najróżniejsze od zwykłego osłabienia przeciwnika po uruchomienie mminigierki, gdzie Death end re;Quest staje się grą FPP.

System bitew jest naprawdę oryginalny i bardzo mi się podoba. W Death end re;Quest mamy znacznie więcej planowania i eksperymentowania z tworzeniem kombinacji ataków niż w przeciętnej grze RPG. Sprawia to, że rozgrywka praktycznie nigdy się nie nudzi. Mam nadzieję, ze Compile Heart wykorzysta rozwiązania z tej produkcji w kolejnych tytułach.

Oprawa graficzna tej produkcji jest dosyć interesująca. Z jednej strony mamy warstwę typowego JRPG zalatująca trochę poprzednią generacją. Do tego trochę całkiem ok visual novel z mieszanką sztampowych i dziwacznych postaci. Na wszystko jest jednak nałożony fajny patent ze zglitchowaną grą. Widzimy bugi i problemy techniczne typowe dla wielu gier. Jednak tutaj są one celowo zaplanowane i całkiem udanie przypominają nam o tym, ze nasza bohaterka znajduje się w popsutej grze MMO. Dodajmy do tego solidną oprawę muzyczną i całkiem dobry voice acting a Death end re;Quest ponownie wypada lepiej niż przeciętna gra JRPG.

Oczywiście nie mogło obyć się bez pewnych problemów. W przypadku tej produkcji Compile Hearts są one dwojakiej natury. Wysoki poziom skomplikowania gry i dłużyzny są tym co może stać na przeszkodzie w delektowaniu się Death end re;Quest. Jeśli chodzi o ta pierwszą kwestię to gra wprowadza masę systemów, wiele z nich to naczynia połączone i z początku możemy poczuć się rzuceni na głęboką wodę. W drugim przypadku chodzi o to, ze gra zabiera bardzo dużo czasu nim się rozkręci. Podczas pierwszej godziny spędzonej z Death end re;Quest tylko przez jakieś 2 minuty będziemy grali. Reszta czasu spędzona będzie na czytanie/słuchanie porcji visual novel. Dialogi są niemiłosiernie długie i można by je trochę skrócić bez uszczerbku w kwestiach fabularnych. Musze też przyznać, że byłem bardzo zaszokowany tym jak wiele czasu spędzone jest na scenki przerywnikowe. Spodziewałem się gry JRPG z elementami visual novel. Jest jednak na odwrót i dostajemy grę visual novel z dodatkiem interesującej produkcji JRPG. Dlatego podczas przechodzenie tego tytułu przypomniał mi się czas spędzony z obiema odsłonami Utawarerumono.

Death end re;Quest to jedna z najbardziej oryginalnych i dziwnych gier z jakimi się spotkałem na PlayStation 4. Tytuł ten odstaje od dotychczasowego dorobku Compile Heart i gier do jakich przyzwyczaiło nas Idea Factory. Interesująca, odrobinę zagmatwana fabuła połączona z niecodziennym gameplayem łączącym nietypowa grę JRPG z przygotówką w stylu visual novel. Ta nietypowa mieszanka sprawdza się w praniu całkiem dobrze. Niestety masa dłużyzny i dosyć słaby i zagmatwany początek gry sprawiają, że bardzo łatwo jest się od tej gry odbić. Jednak warto dać Death end re;Quest szansę, choćby dla samego systemu walki.

Danteveli
22 lutego 2019 - 15:00