2018r. już prawie za nami. Jest to okres wszelkiego rodzaju podsumowań. Wiadomo, że każdy z nas lubi trochę powspominać. Jest to także czas, gdy nasze głowy zaprzątają już myśli o nowych grach, które dopiero przed nami. Postanowiłem więc skorzystać z tej okazji i razem z innymi autorami z GOLa/Gameplaya przygotować wspólne zestawienie produkcji, które najbardziej rozpalają naszą wyobraźnię. Mógłbym oczywiście sam przygotować podobną listę, ale zależało mi na tym, aby czytelnicy poznali również oczekiwania innych graczy.
Metro: Last Light jest lepsze od Metro 2033. Może nie jakoś dramatycznie, ale progres widoczny jest gołym okiem, co postaram się udowodnić w tej którkiej recenzji. Gdy panowie z 4A Games skończyli zachwycać się swoim poprzednim dzieckiem, wzięli się do roboty, poprosili Dimitrija Głuchowskiego o pomoc przy pracy nad scenariuszem i tak długo dokręcali śrubki, aż na światło dzienne wyszedł jeden z tych sequeli, które są usprawnionymi pod niemal każdym względem wersjami oryginałów.
Tekst zawiera spoilery
Metro 2033 okazało się być świeżym powiem w skostniałym gatunku shooterów. Przemierzanie tuneli moskiewskiego metra, które zamieszkują zmutowane bestie i odrodzone z trzewi historii wielkie ruchy totalitarne, było bardzo fascynujące i momentami zmuszało do pesymistycznej refleksji. Czekałem na Metro: Last Light, aby zobaczyć w jakim kierunku podąży seria.
Metro: Last Light, czyli pierwszoosobowa gra akcji autorstwa studia 4A Games, twórców poprzedniej części noszącej nazwę identyczną jak książka, która była scenariuszem na podstawie której wykreowano świat gry – Metro 2033. Jeśli ktoś zapoznał się z książką o podanym wcześniej tytule, to wie, że całość fabuły dotyczy garstki ludzi, którym dane było przeżyć nuklearną wojnę z czystego przypadku, bowiem znajdowali się oni podczas ataku w moskiewskim metrze – największym na świecie przeciwatomowym schronie. Last Light jest kontynuacją fabuły z pierwszej części gry. Ponownie wcielamy się w Artema, który mając przed sobą jasno postawione zadanie, przemierzy ciemne tunele metra zaglądając od czasu do czasu na stacje, które albo tętniły wcześniej życiem, a teraz wymarły, albo nadal są jednym z ostatnich bastionów ludzkiej cywilizacji.
Grami na podstawie filmów najczęściej zajmują się niedoświadczone studia, których zadaniem jest tworzenie produkcji opartych na znanych markach. Przykładów nie musimy daleko szukać – wystarczy spojrzeć na film The Amazing Spiderman, któremu towarzyszyła premiera gry pod tym samym tytułem. Tytuły takie w większości przypadków zbierają średnie i niskie oceny, a odstępstwa od reguły występują rzadko. O wiele lepiej sytuacja wygląda w przypadku „egranizacji” książek. Rodzimy Wiedźmin, Władca Pierścieni, Alice: Madness Returns czy S.T.A.L.K.E.R. to tylko niektóre z gier nawiązujących do książkowych oryginałów. Równie ciekawie prezentuje się Metro 2033, umiejscowione w uniwersum wykreowanym przez Dmitrija Glukhovskiego.