Metro: Last Light - krótka zapowiedź gry. [VIDEO] - Qualltin - 1 sierpnia 2012

Metro: Last Light - krótka zapowiedź gry. [VIDEO]

Metro: Last Light, czyli pierwszoosobowa gra akcji autorstwa studia 4A Games, twórców poprzedniej części noszącej nazwę identyczną jak książka, która była scenariuszem na podstawie której wykreowano świat gry – Metro 2033. Jeśli ktoś zapoznał się z książką o podanym wcześniej tytule, to wie, że całość fabuły dotyczy garstki ludzi, którym dane było przeżyć nuklearną wojnę z czystego przypadku, bowiem znajdowali się oni podczas ataku w moskiewskim metrze – największym na świecie przeciwatomowym schronie. Last Light jest kontynuacją fabuły z pierwszej części gry. Ponownie wcielamy się w Artema, który mając przed sobą jasno postawione zadanie, przemierzy ciemne tunele metra zaglądając od czasu do czasu na stacje, które albo tętniły wcześniej życiem, a teraz wymarły, albo nadal są jednym z ostatnich bastionów ludzkiej cywilizacji.

Artem (znany także jako Artiom) jest młodym człowiekiem, który w książce Dmitrija Głuchowskiego zostaje obarczony wymagającym odwagi zadaniem. Stację, na której znajduje się jego obecny dom, nawiedzają fale dziwnych stworzeń, o pochodzeniu których nikt nic nie wie. Sam Artem ma, według samego siebie, coś wspólnego z plagą, gdyż w przeszłości, nie wykonując polecenia swoich opiekunów, z garstką przyjaciół otworzył właz, którego potem nie zdołał zamknąć. Ma być to najbardziej prawdopodobna droga przybywania chord obleśnych, nieludzkich i przerażających stworzeń, które nie pozwalają zmrużyć oczu żołnierzom broniących stacji WOGN. Tyle w kwestii wyjaśnienia tego, czego dotyczy sama książka, a raczej jej pierwsza część. Gra Metro 2033 garściami czerpie z tego dzieła.

Niedługo po sukcesie pierwszej części, Głuchowski rzuca w nasze ręce drugą część, zatytułowaną Metro 2034. Sama książka, według mnie, nie chwyta tak samo za serce, jak robiła to jej poprzedniczka, niemniej jednak samym klimatem zwabia w swoje objęcia. Ku mojemu zdziwieniu, historia z drugiej części książki już nijak ma się do tego, czego można się było spodziewać po lekturze pierwowzoru. Mamy do czynienia z innym bohaterem. Twórcy gry Metro: Last Light musieli stanąć przed trudną decyzją. Porzucić pierwotny nurt gry Metro 2033 i zaadaptować część drugą pod książkę, czy jednak trzymać się kurczowo fabuły gry i w ręce swoich odbiorców oddać produkt będący jej kontynuacją. Padło na to drugie. Jeśli ktoś z Was przeszedł część pierwszą, to wie, że zakończenia były dwa. Studio 4A Games musiało wybrać jedno z nich aby dopisać kolejne karty scenariusza. Zdecydowano się na zakończenie negatywne, które przedstawiam poniżej:

Na razie nie wiemy, jaka misja tym razem będzie wymagała od nas wędrówki, wiadomo natomiast jednak, że nadal pokierujemy poczynaniami Artema. Twórcy gry zapowiedzieli, że poprawią błędy, które nękały graczy w pierwszej części. Tym razem trafimy do bardziej rozległych lokacji, które pozwolą nam wybrać jeden z kilku wariantów taktycznych na pokonanie przeciwników, jednak nadal będzie to przechodzenie kolejnych, liniowych poziomów, gdzie całości dopełnia zabijanie wrogów, mutantów i parę quick time eventów. Sztuczna inteligencja ma wykazać się odrobiną ogłady, co w momentach „skradankowych” ma pozwolić nam czerpać z gry jeszcze więcej przyjemności. Metro: Last Light nadal jednak pozostanie grą z gatunku survival horror. Wywołanie strachu u graczy miało być jednym z głównych celów twórców.

Apokalipsa jedno, ale reżimy nie z takimi już problemami się borykały. I w Metrze ich nie zabraknie.

Co mogę dodać od siebie? Liniowość tej gry przeraża. Po przejściu pierwszej części miałem wrażenie, jakbym po prostu oglądał film, w którym co jakiś czas muszę klikać play aby odpalić kolejną sekwencję. Dużo mówiło się o estetyce samej gry. Faktycznie, Metro 2033 była jedną z najpiękniejszych gier jaką widziałem i niewiele ówczesnych pecetowców mogło sobie pozwolić na odpalenie gry na najwyższych detalach przy zachowaniu satysfakcjonującej płynności rozgrywki. Ma być lepiej. Parę nowych rozwiązań, lepsza optymalizacja, dalsza część ciekawej historii… Warto chyba się tym zainteresować. Gratka dla fanatyków klimatów postapokaliptycznych. I najważniejsze! Last Light ma posiadać tryb multiplayer, którego bardzo brakowało w części pierwszej.

Ode mnie jeszcze filmik przedstawiający zebrane ujęcia z gameplay ze wspomnianej gry:

Qualltin
1 sierpnia 2012 - 19:21