Metroidvania to jeden z tych typów gier, które automatycznie mnie interesują. Odpowiedni rodzaj rozgrywki, który pasuje do mojego gustu sprawia, że jestem raczej pozytywnie nastawiony do każdej produkcji tego typu. Oczywiście nie oznacza to, że każda gra pod szyldem podgatunku metroidvania jest dobra lub godna uwagi. Ciekawe jak to wygląda w przypadku Curse of the Sea Rats, które miałem okazje ostatnio sprawdzić?
Metroidvania to chyba mój ulubiony podgatunek gier platformowych w 2D. Patent z eksploracją lokacji, odkrywaniem sekretów i odblokowywaniem nowych umiejętności, by pokonywać różne przeszkody, przypadł mi do gustu. Do tego Symphony of the Night i Castlevania na konsole przenośne z epoki GBA i DS to potęga, a Metroid (prawie) zawsze dostarcza. Chyba z zamiłowania do tego podgatunku zainteresowałem się Demoniaca: Everlasting Night. Czy była to dobra decyzja?
Ostatnio pogrywałem trochę w całą masę indyków starających się dostarczyć nam retro klimat i wrażenia z rozgrywki jak za dawnych czasów. Mam słabość do tego typu produkcji. W końcu ze względu na swój wiek napędza mnie tylko nostalgia i Amol. Jednak nie wszystko, co stare zawsze jest lepsze od nowych rzeczy. Czy warto więc sięgnąć po B.I.O.T.A, które jest mocno inspirowane starymi produkcjami?
Lata temu trochę przypadkiem trafiłem na Axiom Verge. Gra z segmentu indie, przy której grzebał jeden człowiek wydała się interesująca. Okazało się, że jest to naprawdę fajny tytuł inspirowany Metroidem. Chyba właśnie przez Axiom Verge jestem gotów dać szansę tytułom takim jak Enter Digiton: Heart of Corruption.
Castlevania to jedna z tych legendarnych serii, które nie były w stanie przejść do epoki 3D w udany sposób. Podobnie jak w przypadku gier takich jak Contra, Metal Slug czy Sonic, nowe odsłony i eksperymentowanie z formułą zakończyły się fiaskiem. Mało kto pamięta Castlevanie na PS2 bo nie umywała się ona do gier, które pojawiły się na GBA. Podobnie jest z dziwacznym Lords of Shadow, które miało więcej wspólnego z God of War czy Shadow of the Collosus niż z sagą o rodzinie Belmontów. Dlatego mimo smutku byłem w stanie zrozumieć czemu Konami porzuciło tą serię. Na szczęście ktoś nie zapomniał o wspaniałości starszych gier z cyklu Castlevania. Rezultatem miłości do tych gier i ich formuły jest Bloodstained: Ritual of the Night.
Piękno branży gier wideo polega na tym, ze ciągle zostajemy zaskakiwani. Czasem są to raczej negatywne wiadomości o tym, że jedno z ulubionych studiów deweloperskich przestaje istnieć. bo ich gra o Gwiezdnych Wojnach jest tylko dla pojedynczego gracza i nie ma jak upchnąć w niej tony oszukańczych mikro transakcji. Innym razem gra o której niewiele słyszeliśmy okazuje się wspaniałym tytułem, który przykuje naszą uwagę na długie godziny. Monster Boy and the Cursed Kingdom zalicza się właśnie do tej drugiej kategorii i postanowiłem podzielić się swoimi wrażeniami z czasu spędzonego z jedną z najprzyjemniejszych gier wydanych w tym roku.
Darksiders to chyba najbardziej pechowa seria gierek pod słońcem. Pierwszy tytuł to genialne wprowadzenie w nowe uniwersum, które świetnie nawiązuje do kultowych tytułów. Sequel idzie w trochę inną stronę i eksperymentuje z rozgrywką. Jest potencjał na wyśmienitą serię gier i wszyscy czekają na to co będzie dalej. THQ upada i wszystko się sypie a my pozostajemy z historią zakończaną challengerem. Mijają lata i Nordic wykupuje prawa do marki, na rynku pojawiają się takie sobie remastery obu gierek. Jest to jednak oznaka, że seria jeszcze nie umarła. Mijają kolejne miesiące i na horyzoncie pojawia się widmo kontynuacji przygód Jeźdźców Apokalipsy Nowe studiu złożone z części oryginalnych twórców dostarcza nam kolejny tytuł. Czy Darksiders III jest tym na co czekali fani?
Kilka lat temu padłem ofiarą dziwacznego snu. Znajdowałem się w jakiejś trumnie, zakopany kilka metrów pod ziemią. Miałem kilka chwil by się wydostać i przygotować na atak potworów, które pragnęły rozszarpać moją rodzinę. Każda próba walki z bestiami kończyła się moim zgonem i „restartem” w trumnie. Ten koszmar męczył mnie przez dobre kilka tygodni i nigdy nie udało mi się uratować swoich bliskich. Wspominam o tym ze względu na to, że recenzowana tym razem gra przypomniała mi o tamtym koszmarze. Czy oznacza to, że Dead Cells nie pozwala mi wypocząć i sprawia, że rano budzę się zlany potem?
Aż trudno w to uwierzyć, ale seria Metroid ma już 30 lat. Zapoczątkowany przez nią gatunek gier wideo wciąż jest żywy, a ostatnio przeżywa wręcz renesans, dlatego przygotowaliśmy dla was przegląd jego najlepszych, współczesnych przedstawicieli.
Metroid to jeden z najfajniejszych pomysłów na gry jaki kiedykolwiek się pojawił. Axiom Verge na pierwszy rzut oka wygląda jak klon przygód Samus Aran. Tytuł ten jest jednak czymś zdecydowanie więcej. Czy to oznacza, że warto zainteresować się tą podróżą do innego świata?