Observer (PS4) - klatkujący cyberpunk w swojskim wydaniu - MateuszWieczorek - 27 sierpnia 2017

Observer (PS4) - klatkujący cyberpunk w swojskim wydaniu

Kultowy Blade Runner z roku 1982 w dość ponury sposób przedstawiał jeden z możliwych scenariuszy na temat tego, jak może wyglądać świat przyszłości. O krok dalej poszło krakowskie studio Bloober Team w swoim najnowszym dziecku – Observerze, które choć z jednej strony intryguje podejściem do tematu cyberpunku, z drugiej zaś irytuje wykonaniem technicznym oraz kilkoma dość wątpliwej jakości rozwiązaniami.

Rok 2084, Kraków. Po wielkiej wojnie, która znacząco ograniczyła liczebność ludzkości, realną władzę w Piątej Rzeczpospolitej przejęła korporacja Chiron. Społeczeństwo podzielone jest na klasy, cybernetyczne chipy, protezy, narządy i pełna inwigilacja stanowią powszechność, ludzie z tej najniższej kasty żyją w ciasnych, oblepionych antysystemowymi plakatami kamienicach, których wystrój należy określić mianem futurystycznego PRL-u. Gracze z nieco większym stażem, pamiętający jeszcze te czasy, z prawdopodobnym rozrzewnieniem przechadzać się będą po korytarzach zastawionych kineskopowymi telewizorami, pomieszczeniach umeblowanych klasycznymi meblościankami czy kuchniach z dyspozytorami zupy pomidorowej. Widać zatem już na pierwszy rzut oka, że do inspiracji twórców należy zaliczyć kultowe dzieło Rok 1984 (gra toczy się sto lat później, przypadek?) George’a Orwella oraz lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte ubiegłego wieku, czego wynikiem jest swojska, choć społecznie i politycznie niepokojąca wizja przyszłości stolicy Małopolski.

Głównym bohaterem Observera jest Daniel Lazarski, tytułowy „agent do zadań specjalnych” na usługach krakowskich służb policyjnych, który dzięki swoim zdolnościom oraz zaawansowanej aparaturze jest w stanie podłączyć się do chipa dowolnego jegomościa, umożliwiając zaobserwowanie myśli, wspomnień oraz emocji, walnie przyczyniając się do rozwiązywania kryminalnych spraw wstępnie uznawanych za praktycznie niemożliwe do rozgryzienia. Protagonistę poznajemy w momencie, gdy kontaktuje się z nim syn, z którym od lat nie miał żadnego kontaktu. Ten prosi ojca o odnalezienie go, a że źródło sygnału wskazuje na jedną z krakowskich kamienic w dzielnicy niezbyt prestiżowej i bezpiecznej, Daniel z niemałym zdziwieniem podąża tropem swojego dziecka.

Tak rozpoczyna się cała historia, na temat której nie chciałbym się zbytnio tu rozwodzić ze względu na to, że Observer oferuje naprawdę pogmatwaną, często niezrozumiałą opowieść. Do tego stopnia, że w Sieci powstają różne teorie na temat tego, co się wydarzyło, co było rzeczywistością, a co wyłącznie marą. Dlatego też najlepszym rozwiązaniem jest samodzielne zapoznanie się z przypadkiem Lazarskiego, by na własnej skórze doświadczyć zawiłej narracji. W międzyczasie pojawi się kilka trupów, zatem całość przyjmuje charakter cyberpunkowego thrillera z nutką kryminału, który potrafi zaintrygować i trzymać w napięciu do samego finału.

Sporą część rozgrywki spędzimy na przesłuchiwaniu mieszkańców feralnej kamienicy, co moim zdaniem stanowi najjaśniejszy punkt Observera. Praktycznie każdy z nich ma coś interesującego lub przynajmniej śmiesznego do powiedzenia, w dodatku pojawiają się istotnie zróżnicowane kwestie, od prostytucji i narkotyków, przez wielką wojnę po przyszłość ludzkiego istnienia. Cały ten mechanizm stanowi namiastkę nieliniowości, bowiem tak naprawdę jedynym powodem, by zboczyć nieco z ekstremalnie jednostajnie wytyczonej ścieżki są właśnie wspomniane dyskusje z obywatelami klasy C. Czysto teoretycznie przy tych rozmowach możemy wybierać wypowiadane kwestie, jednak w praktyce i tak jesteśmy w stanie zadać wszystkie dostępne pytania, przez co kolejność nie ma absolutnie najmniejszego znaczenia w szerszym ujęciu i nie wpływa jakkolwiek na zakończenie.

Akurat sam fakt, że środowisko zostało ograniczone do jednej kamienicy przypadł mi do gustu – nie dość, że stanowi to raczej rzadko spotykany zabieg, to jednocześnie umożliwiło skoncentrowanie się na wykreowaniu niepowtarzalnej, gęstej atmosfery klaustrofobicznego, futurystycznego zaszczucia, co prawdopodobnie nie powiodłoby się w przypadku produkcji sandboksowej. Z drugiej jednak strony, spacer ulicami Krakowa z artystycznej wizji studia Bloober Team mógłby być co najmniej interesującym doświadczeniem, szczególnie z perspektywy polskich graczy.

Kolejnym po dialogach z mieszkańcami urozmaiceniem rozgrywki miały być fragmenty badania miejsca zbrodni za pomocą skanerów rodem z serii Arkham, jak również etapy skradankowe. Niestety, wykorzystanie tych pierwszych jest sporadyczne, z kolei te drugie zostały moim zdaniem zaimplementowane trochę na siłę. Co prawda ich obecność zostaje w pewnym stopniu uzasadniona fabularnie, jednak sztuczna inteligencja zdecydowanie nie spełnia swojej funkcji, przez co pozornie podnoszące tętno sekwencje stanowią w praktyce jedynie nieciekawą przechadzkę w kuckach. Pojawiają się także proste (jeśli nawet nie prostackie) w swej strukturze zagadki logiczno-środowiskowe, o rozwiązanie których nie trudno byłoby nawet przedszkolakowi.

Prawdopodobnie jednak największym „ficzerem” Observera miały być swoiste wycieczki do umysłów lokatorów, dzięki którym główny bohater był w stanie mniej więcej ustalić przebieg wydarzeń na drodze do rozwiązania kryminalnej zagwozdki, będącej motorem napędowym narracji. Wizje wówczas doświadczane często nie mają sensu, są nieracjonalne, wyświetlany obraz szwankuje w każdy możliwy sposób, ale to akurat należy uznać za plus – w końcu dosłownie wchodzimy z buciorami do czyichś myśli. Problemem jest jednak zamysł rozgrywki w tych fragmentach. Irytujące błądzenie w pewnych miejscach, cofanie postaci do tego samego punktu w innych, bo akurat ten nie wpadł na pomysł, że obrócenie się o 180 stopni całkowicie zmieni to, co mieliśmy za plecami jeszcze dwie sekundy wcześniej. Brzmi trochę jak brak pomysłów, widzieliśmy już to wielokrotnie. Na ogół jest intrygująco, mrocznie i tajemniczo, jednak pewne rozwiązania zwyczajnie męczą i zdecydowanie nie współgrają ze sobą.

Nie ukrywam zarazem, że nie jestem zbyt wielkim fanem symulatorów chodzenia – zazwyczaj od gier wymagam nieco większego zaangażowania gracza, żeby zwyczajnie nie odczuć znużenia po dwóch godzinach krzątania się po wytyczonej przez twórców ścieżce, stąd uważam, że moja perspektywa na temat Observera może być interesująca, przy czym na pewno nie tak hurraoptymistyczna, jak zdecydowanej większości polskich wydawnictw. Owszem, po Layers of Fear studio Bloober Team można uznać za kompetentnego twórcę tego typu produkcji. I mimo że atmosfera jest całkiem gęsta, opowieść potrafi zaintrygować, a Kraków roku 2084 zarówno w założeniach, jak i w wykonaniu przeraża swoją wizją, grę zdecydowanie ciężko uznać za wybitną. Dlaczego?

Zatrudnienie do odtworzenia roli Daniela Lazarskiego holenderskiego aktora Rutgera Hauera, znanego przede wszystkim z kultowej roli zbuntowanego androida w Blade Runnerze, miało być strzałem w dziesiątkę, nie tylko z perspektywy smakowitej ciekawostki dla fanów, ale również ze względu na wykreowaną przez niego postać. Zmęczony życiem, zatracony w pracy, nieszczęśliwy w życiu rodzinnym, mówiący powoli, metodycznie dobierając słowa – rola wręcz idealnie stworzona dla legendy europejskiego kina. Problem w tym, że Lazarski brzmi tak samo zarówno przedstawiając się nieznajomemu mieszkańcowi krakowskiej kamienicy, jak i prowadząc emocjonalną, niezwykle osobistą rozmowę z własnym synem. Czy o to aby na pewno chodziło?

Głośno było także o udziale w projekcie jednego z najlepszych i najbardziej charakterystycznych polskich aktorów, Arkadiusza Jakubika. Z wielkim smutkiem przyznać trzeba, że jego rolę – niepotrafiącego sklecić porządnego zdania ze względu na dogłębne ingerencje technologiczne dozorcy – mógłby odegrać przypadkowy przechodzień. W dodatku wygląd Janusa, jego animacje i mimika wołają raczej o pomstę do nieba, przez co moim zdaniem zwyczajnie zmarnowano i potencjał aktorski, i pieniądze na zaangażowanie tak znanego nazwiska.

Observer w kwestii oprawy wizualnej stanowi mieszane doświadczenie. Z jednej strony projekt świata przedstawionego zachwyca, efekty specjalne osiągnięte dzięki silnikowi Unreal Engine 4 dają radę i pewnie trudno znaleźć bardziej skrupulatnie przygotowaną produkcję niezależną, szczególnie pod względem artystycznym. Niestety, łyżką dziegciu jest przygotowanie techniczne wersji konsolowej, która w znaczący sposób przeszkadza w podziwianiu futurystycznej, krakowskiej kamienicy. W wielu sytuacjach ilość wyświetlanych klatek na sekundę spadała grubo poniżej 30, niejednokrotnie plasując się nawet w jednocyfrowych wartościach. Sprint bez zauważalnego dla oka spadku wydajności praktycznie nie miał miejsca, jednocześnie gra raz zwyczajnie się zawiesiła, zmuszając mnie do jej ponownego uruchomienia. Zdecydowanie zbyt mało uwagi poświęcono optymalizacji kodu programu w wersji na PlayStation 4.

Tekst powstał na podstawie wersji premierowej. W momencie publikacji pojawił się patch 1.01 (ponad 8 GB danych), który prawdopodobnie usuwa wiele niedoskonałości związanych ze spadkiem ilości wyświetlanych klatek na sekundę. Tym niemniej wersja pierwotna nie została dostatecznie przygotowana przed premierą, co znacząco wpłynęło na wrażenia płynące z rozgrywki, o czym wydawca zresztą informował w komunikacji z recenzentami edycji konsolowych.

Ukończenie Observera zajęło mi około sześć godzin w dwóch sesjach rozgrywkowych i bez wątpienia uważam, że jest to produkcja na jeden raz. Co prawda istnieją dwa różne zakończenia, jednak drugie równie dobrze można obejrzeć w Sieci i takie właśnie rozwiązanie polecam. Dlaczego? Otóż twórcy podjęli decyzję o tylko i wyłącznie jednym slocie na zapisane stany gry, przez co nie jesteśmy w stanie zapisać postępu w konkretnym miejscu i później do niego wrócić. Jest to zarazem prawdopodobnie największe zastrzeżenie, jakie w kierunku tego tytułu kierują gracze, którzy nie są przyzwyczajeni do tego typu rozwiązań.

Ocena końcowa produkcji krakowskiego studia Bloober Team jest dość skomplikowana. To kompetentny symulator chodzenia pełen sprzeczności: z zarówno ciekawymi, jak i nie do końca przemyślanymi rozwiązaniami, naprawdę dopieszczoną oprawą graficzną z fatalną optymalizacją, świetnym Rutgerem Hauerem w roli doświadczonego detektywa, ale zarazem kiepskim Rutgerem Hauerem w roli ojca. Polski cyberpunk brzmi smakowicie, w oczekiwaniu na Cyberpunk 2077 od CD Projekt RED warto sięgnąć po Observera i wesprzeć ambitne aspiracje twórców, bowiem tych akurat odebrać im nie można.

MateuszWieczorek
27 sierpnia 2017 - 00:26