Igrzyska Śmierci Kosogłos cz.1 - wrażenia z filmu
Igrzyska śmierci – recenzja książki oraz minirecenzja jej ekranizacji
Igrzyska śmierci: W Pierścieniu Ognia OST - Recenzje(19).
Przemoc w wersji pop. Makabryczne zabawy w kinie
Genialny początek trylogii o Igrzyskach, w których nie chcielibyście brać udziału
Wymaganie od filmu zgodności z pierwotnym scenariuszem książkowym jest nie na miejscu podobnie jak krytyka tego pierwszego medium ze względu na gorsze zaangażowanie emocjonalne. Poprzednie części filmowych Igrzysk Śmierci przedstawiły jednak obraz zupełnie przeciwny, bowiem emocjonalnie i względem treści wszystko było spójne, i wyjątkowo dobrze zrealizowane. Jak jest tym razem?
Jakoś Igrzyska Śmierci dotąd w ogóle mnie nie obchodziły. Sztampowy tytuł, nastolatki głównym targetem, film promowany twarzą jakiejś dziołchy – szybko zaszufladkowałem toto jako kolejny klon Zmierzchu i olałem. Wiedziony rekomendacją kuzynki, tym, że oryginalny tytuł nie jest tak pozbawiony wyobraźni jak jego polska interpretacja oraz koniecznością zabicia czymś czasu w trakcie dziewięciogodzinnej podróży pociągiem, postanowiłem jednak dać szansę książce Suzanne Collins. I w sumie nie żałuję. Gra Endera ani Wiedźmin to nie jest, ale wspomniany Zmierzch i również popularnego jakiś czas temu wśród nastolatków Eragona przebija zdecydowanie.
Dziś(20.01.2014) przypada ponoć tzw. „Blue Monday”, czyli najsmutniejszy, najbardziej depresyjny dzień w roku. Jak to ludzie wyliczyli? Z tego co zorientowałem się, to wyliczenia te nie mają żadnego sensu, jedno natomiast wiem na pewno – mnie dziś w stan smutku wprawił soundtrack do ostatniej części Igrzysk śmierci o podtytule W Pierścieniu Ognia. Bo w żadnym wypadku nie może on się, niestety, mierzyć z bardzo przyjemnym filmem, któremu towarzyszy.
Od piątku w kinach "Igrzyska śmierci: W pierścieniu ognia". Znów będziemy obserwować zmagania "graczy" w śmiertelnej rozgrywce przypominającej reality show. A to nie pierwszy raz, jak filmowcy wrzucają swoich bohaterów w mroczne i krwawe zabawy.
W minioną sobotę miałem przyjemność zobaczyć film, o którym ostatnio dosyć głośno - "Igrzyska śmierci" (oryg. "The Hunger Games"). Dlaczego głośno? Po pierwsze jest to ekranizacja powieści amerykańskiej pisarki Suzanne Collins, która cieszy się sporą popularnością. Po drugie - film, podczas premierowego weekendu, odniósł w USA wielki sukces, zarabiając 155 milionów dolarów. Jest to trzeci wynik otwarcia w historii i powiem Wam, że wcale się takiemu wynikowi nie dziwię, bowiem film mnie zachwycił.