Secret Service – największe oszustwo w historii polskiej prasy o grach?
Branża Wars #3 – Reaktywacja Secret Service bezczelnym przekrętem?
Secret Service 98 – przegląd zawartości i teorie spiskowe
Secret Service 97 – rzut okiem wybrednego czytelnika
Powrót Secret Service - okiem weterana
Czy przywiązujemy wagę do ocen gier wideo?
Secret Service umarł. Znowu. Wielu ta wiadomość wcale nie dziwi, wszak pierwsze znaki ostrzegawcze pojawiały się już w październiku. Okazuje się jednak, że cała sprawa ma drugie dno i – nie czarujmy się – ładnie to nie wygląda. Najpierw odejście „Pegaza” i deklaracje o niebyciu członkiem redakcji (pozostając przy tym dyrektorem kreatywnym), później zwinięcie sklepu i ogłoszenie założenia nowego magazynu, a teraz okazało się, że to wszystko część planu, bo w ekipie Sikreta niedobrze działo się jeszcze przed wydaniem 97. numeru. Czy rekordzista polskiego crowdfundingu i wskrzeszona legenda okazała się wyjątkowo mocnym kandydatem na oszustwo roku? Po odpowiedź jednego z darczyńców zapraszam do treści właściwej tego felietonu.
Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem. Olbrzymim. Rewelacje, jakie niedawno wypłynęły w związku z nowym Secret Servicem mogą świadczyć albo o niedorzecznym zrządzeniu losu połączonym z nieudolnością całego szeregu osób, albo o tym, że byliśmy świadkami przekrętu doskonałego. Takiego, o którym za parę lat ktoś powinien nakręcić film. A przynajmniej zebrać na niego pieniądze na którejś z platform crowdfundingowych.
Kolejny numer reaktywowanego Secret Service trafił właśnie do swoich sponsorów, a w najbliższy wtorek (2 grudnia) zaatakuje i salony prasowe. Wydanie listopadowo-grudniowe, opatrzone numerem 98, dość mocno różni się od poprzedniego i wreszcie ma realną szansę zainteresować kogoś, kto nie wzdycha z utęsknieniem na dźwięk słów „Secret Service”. Jak wypada treść magazynu i dokąd on zmierza – na te pytania postaram się odpowiedzieć w niniejszym tekście. Ale żeby nie być zbyt pobłażliwym dla czasopisma sfinansowanego za dotacje moje i innych życzliwych duszyczek, zacznę od... teorii spiskowej! Tak, teorie spiskowe zawsze są poczytne. Zapraszam do lektury.
Secret Service, magazyn niewątpliwie kultowy, powrócił w chwale na wymierający rynek czasopism komputerowych w postaci dwumiesięcznika. Po niewiarygodnie udanej, rekordowej zbiórce funduszy w serwisie PolakPotrafi.pl (ponad 284 tysiące złotych od niemal 3900 darczyńców), wielu graczy znów ma powód, by jak za dawnych czasów wybrać się do kiosku po grową prasę. Zapraszam niniejszym do lektury recenzji rzutu okiem na odrodzonego Secret Service'a, w którym postaram się odpowiedzieć na najbardziej fundamentalne pytanie – „czy warto go kupić?”, a także luźno pogdybam na temat jego przyszłości.
Wychodził 20 lat temu. Wyszedł i teraz. Co takiego? Secret Service!
Mam wrażenie, że jestem w porównaniu z niektórymi piszącymi dziś na gameplay kolegami dość... stary. Pamiętam pierwszego Bajtka (czarno białego i w małym formacie), pamiętam pierwszego kolorowego Bajtka, pamiętam Top Secret, pamiętam Gamblera, i pamiętam Secret Service.
Wychodzące w latach dziewięćdziesiątych czasopismo było dla wielu z nas kultowe. Rodzaj humoru w recenzjach, sposób zwracania się redaktorów do czytelnika, działy, które wydawały nam się wtedy obowiązkowe - to wszystko na pewno ukształtowało w pewien sposób czytelników, a co za tym idzie, rynek czasopism o grach w Polsce.
Punktowe oceny towarzyszą recenzjom gier wideo od początku wydawania poświęconych im czasopism. W przeciwieństwie do branży filmowej lub muzycznej, recenzenci rozkładający gry na czynniki pierwsze, bardzo lubią wszelkiego rodzaju tabelki, zestawienia i procenty. Nierzadkim zjawiskiem jest ocenianie poszczególnych elementów danego tytułu oddzielnie i prezentowanie ich w graficznej formie. Podział na „Grafikę, muzykę, miodność” przedstawiany w postaci prostych ikonek, na początku lat dziewięćdziesiątych widniał pod każdą recenzją w kultowym czasopiśmie „Secret Service”. Obowiązuje on do dziś, co widać choćby w zachodnich wideorecenzjach, wyraźnie rozdzielających omawianie poszczególnych aspektów gier. Przeliczanie atrakcyjności poszczególnych tytułów na punkty i procenty posunięto dalej, i dziś każdy z nas może wystawić własną ocenę wszystkim produkcjom zawartym w katalogach większości portali branżowych. Dzięki popularności serwisu Metacritic, agregującego werdykty znaczących serwisów, przywoływanie średniej ocen stało się ulubionym orężem w internetowych dyskusjach na temat wyższości danych gier, bądź platform, nad innymi. Przyjęło się też uważać, że przeciętny gracz nie trudzi się już czytaniem recenzji, tylko spogląda od razu na „oceniaczkę”. Jak jest w Waszym przypadku? Sam podczas zakupu rzadko sugeruję się ocenami gier, a dlaczego tego nie robię, spróbuję wyjaśnić poniżej.
Jeden z krakowskich czytelników GRYOnline.pl zdobył się na bardzo miły gest w kierunku redakcji. Dobrowolnie przekazał nam całą swoją kolekcję nieodżałowanego magazynu o grach, czyli Secret Service. Są to WSZYSTKIE numery - niektóre nawet podwójne.