Punktowe oceny towarzyszą recenzjom gier wideo od początku wydawania poświęconych im czasopism. W przeciwieństwie do branży filmowej lub muzycznej, recenzenci rozkładający gry na czynniki pierwsze, bardzo lubią wszelkiego rodzaju tabelki, zestawienia i procenty. Nierzadkim zjawiskiem jest ocenianie poszczególnych elementów danego tytułu oddzielnie i prezentowanie ich w graficznej formie. Podział na „Grafikę, muzykę, miodność” przedstawiany w postaci prostych ikonek, na początku lat dziewięćdziesiątych widniał pod każdą recenzją w kultowym czasopiśmie „Secret Service”. Obowiązuje on do dziś, co widać choćby w zachodnich wideorecenzjach, wyraźnie rozdzielających omawianie poszczególnych aspektów gier. Przeliczanie atrakcyjności poszczególnych tytułów na punkty i procenty posunięto dalej, i dziś każdy z nas może wystawić własną ocenę wszystkim produkcjom zawartym w katalogach większości portali branżowych. Dzięki popularności serwisu Metacritic, agregującego werdykty znaczących serwisów, przywoływanie średniej ocen stało się ulubionym orężem w internetowych dyskusjach na temat wyższości danych gier, bądź platform, nad innymi. Przyjęło się też uważać, że przeciętny gracz nie trudzi się już czytaniem recenzji, tylko spogląda od razu na „oceniaczkę”. Jak jest w Waszym przypadku? Sam podczas zakupu rzadko sugeruję się ocenami gier, a dlaczego tego nie robię, spróbuję wyjaśnić poniżej.
W ostatnich dniach dużo się mówi o wysokich notach, jakie uzyskuje nasza narodowa chluba, czyli „Wiedźmin 2: Zabójcy Królów”. Przyznaję się, że i mi udzieliła się patriotyczna duma, a wysoka średnia na Metacritic daje nadzieję, że polski rynek gier wideo zostanie zauważony na świecie. Niewątpliwie, patrząc z długofalowej perspektywy, wpłynie to pozytywnie na sytuację i postrzeganie naszego poletka w branży elektronicznej rozrywki. Wystawienie „Wiedźminowi” 6/10 w serwisie Destructoid zostało przez wielu przyjęte, jako prowokacja i próba przyciągnięcia atencji. Nasi rodacy lubią też podkreślać, że „L.A Noire” pod kątem średniej uzyskanych wyników plasuje się niżej od produktu CD Project. Czytając te wszystkie wynurzenia, w głowie kołatała mi się złośliwa myśl szepcząca, że coś jest nie w porządku. Po pierwsze, dlaczego od wielu lat uważa się, że 6/10 to ocena tragiczna? Jeśli recenzent chce dokopać jakiemuś tytułowi, wystawia mu szatańską szóstkę. Gry oceniane na (nie)szczęśliwą siódemkę, uważane są z kolei za przeciętne i nie warte uwagi. Gdy o tym wszystkim myślę odnoszę wrażenie, że panie i panowie recenzenci powinni podszkolić się z matematyki, podobnie jak i sami gracze, którzy nie widzą problemu.
Kolejna kwestia, to bezlitosne sprowadzanie do jednego poziomu gier należących do zupełnie innych gatunków. Porównywanie klasycznego RPG i gry przygodowej zrealizowanej w stylu „piaskownicy” jest dziwne. „Wiedźmin” znakomicie uplasował się w swojej niszy, gdyż gatunek komputerowych gier fabularnych przeżywa ostatnio lekką stagnację i zmiany, które zdaniem wielu jego miłośników, są dość kontrowersyjne. Przy całym szacunku do produkcji Bioware i Bethesdy, moim skromnym zdaniem obok „Demon’s Souls” i nadchodzącego „Dark Souls” to właśnie „The Witcher 2” oferuje to, co fani gatunku lubią najbardziej, w dobrze stonowanej formie i bez zbytnich uproszczeń. „L.A Noire” krytykowana jest za niedociągnięcia fabularne, podobnie jak rok temu „Heavy Rain”, co rzutuje na wystawiane grze oceny. Problem w tym, że gdy twórcy porywają się na ambitny i nieczęsto spotykany w elektronicznej rozrywce temat, wzrastają oczekiwania wobec ich tytułu. Nic więc dziwnego, że lekko rozczarowani recenzenci wystawiają ostatecznie ocenę o oczko niższą. Gorzej, że patrząc z perspektywy samych punktów i procentów, co jest obecnie branżowym nawykiem, okazuje się, iż produkcje z założenia niemające powalać swoją złożonością, wydają się lepsze. „Call of Duty: Modern Warfare 2” choć nie wnosił nic nowego do serii, co stwierdzono dopiero po premierze wyraźnie lepszego „Black Ops”, może się pochwalić samymi dziewiątkami, w przeciwieństwie do „L.A Noire”. Mimo to śmiem twierdzić, że wybierając z powyższych, do rozwoju gier wideo przyczyniła się najbardziej produkcja Rockstar.
Kolejną wartą omówienia kwestią, jest problem obiektywizmu, bądź nie, recenzentów podejmujących się ocenienia danej produkcji. Wielu z nas instynktownie traktuje opinie obiektywną, jako coś lepszego, od czyjegoś prywatnego zdania – to duży błąd. Wielu teoretyków dziennikarstwa głowiło się już nad problemem rzetelności recenzji i znakomita większość z nich twierdzi, że takie określenie, jak „obiektywna recenzja”, to oksymoron. Inaczej mówiąc, taki tekst nie jest prawdziwą recenzją, a jedynie opisem wad i zalet danego dzieła. Jeśli zatem przyjmiemy, że dobry tekst to subiektywna opinia danego dziennikarza, a wystawiona na koniec ocena to jej liczbowe przedstawienie, dlaczego w serwisie Metacritic funkcjonuje, jako opinia całej redakcji? Przeliczając ilość recenzji biorących udział w zestawieniu, mnożąc ją przez liczbę potencjalnych autorów, wychodzi na to, że wspomniane „90%” zostało wyliczone na podstawie opinii raptem kilkunastu osób. To, jak owi recenzenci poparli swoje zdanie, wielu graczy już nie interesuje – liczą się liczby. Jest to niebezpieczne wchodzenie w sposób myślenia charakterystyczny dla specjalistów od PR, pracujących dla wydawców gier wideo.
Żeby dokonać zakupu danego tytułu świadomie, staram się zawsze przeczytać jego recenzje na łamach kilku swoich ulubionych serwisów i blogów. Na punktowe oceny staram się nie patrzeć, najważniejszy jest tekst lub materiały wideo. Gdy mam przyjemność pisać recenzję osobiście, staram się zawsze przedstawiać swoje subiektywne odczucia towarzyszące zabawie przy danej produkcji, z wyraźnym zaakcentowaniem, dlaczego uważam tak, a nie inaczej. Jeśli muszę wystawić ocenę punktową, preferuję skalę szkolną – jest bardziej intuicyjna i mogę w niej z powodzeniem postawić ocenę „3” grom przeciętnym, „4” grom dobrym, a „5” znakomitym. Unikam w ten sposób nieporozumień i tłumaczenia, dlaczego „gry na 7” są dobre, a przynajmniej powinny być zakładając, że przyznana im ocena jest odpowiednia. Oczywiście sam często zaglądam do Metacritic, gdyż serwis ten skutecznie przedstawia krążące o danym tytule opinie. Nigdy jednak nie traktuję go, jako wyznacznik jakości. Poniżej prezentuję Wam graficzną formę, jaką przybiorą oceny w moich tekstach na łamach Gameplay.pl