Niniejszy wpis jest odpowiedzią na wyczerpujący artykuł Qualltina, dotyczącego hipotezy krótkich gier dla zajętych ludzi. Osobiście jednak uważam, że długość nie ma absolutnie żadnego znaczenia. Przede wszystkim liczy się jakość, jak i to czy dana pozycja nas wciągnie czy też nie.
Z roku na rok mamy coraz mniej czasu na własne rozrywki. Ot, takie życie, że każda kolejna wiosna, odciskająca piętno na naszej twarzy i podejściu do życia sprawia, że musimy stawić czoła z goła mniej przyjemnym sytuacjom aniżeli miało to miejsce jeszcze względnie niedawno. Dla tych, którzy weszli w pełną dorosłość, jest to rodzina, dom i praca, z kolei dla tych, którzy rozpoczęli swoje niezależne, samotne życie, jest to zdobycie niezbędnych umiejętności do funkcjonowania z dala od domu rodzinnego. Gdzie więc czas na gry? Czas może i się znajdzie, ale wybawieniem dla takich osób będą gry stosunkowo krótkie, o których dziś chcę trochę napisać.
Po ilości (głównie negatywnych) komentarzy dotyczących Minecrafta na forum, można chyba bezpiecznie przyjąć, że każdy mniej lub bardziej mechanikę tej gry rozumie, a co za tym idzie - nie ma powodu na tłumaczenie co tam się robi.
Dlaczego wspominam o Minecrafcie? Gdyż moje dzisiejsze lato z padem zaczynałem właśnie od Minecrafta. I tak tworząc ten kolejny świat, eksplorując go od zera, szukając strategicznych pozycji na lepiankę i kopalnie a potem bijąc drzewa, biłem się równocześnie z myślą, że już bardziej marnować dzisiejszego dnia nie mogę.
Ciężkie jest życie „multiplatformowca”. Jeśli wydaje Ci się, drogi Czytelniku, że mając zestaw konsol, „kieszonsolek” i peceta można się świetnie bawić, stokrotnie lepiej niż grając w klasyczne szachy... oj, jakże się mylisz. Nie masz pojęcia jakie to męczące, frustrujące, czasochłonne i negatywnie zaskakujące – włączać co chwilę inną maszynę i dowiadywać się, że wciąż nie przeżyliśmy żadnej przygody. Historie nie opowiedzą się same, do tego potrzeba przecież naszego bezcennego czasu. Skąd go brać? I czy warto?
Got couch?
Podróżowanie to temat, który w mniejszym lub większym stopniu pojawia się i wpływa na nasze życie. Lubimy wypoczywać, poznawać nowych ludzi, kulturę czy po prostu dobrze się bawić. Często jednak okazuje się, że inicjatywa wyjazdu chociażby do naszych zachodnich sąsiadów bywa problematyczna. Ograniczają nas głównie czas, pieniądze i strach przed nieznanym, zwłaszcza jeśli podróżujemy samotnie. Couchsurfing to przede wszystkim idea pozwalająca zniwelować powyższe przeszkody.
Z technicznego punktu widzenia, ‘kanapowe serfowanie’ to nic innego jak portal internetowy, w którym cały pomysł sprowadza się do istnienia dwóch koegzystujących ze sobą grup. Pierwszą z nich – hosty, to osoby oferujący kawałek mieszkania, podłogi, czy też tytułową ‘kanapę’ ludziom, którzy chętnie z takiej oferty korzystają, równocześnie nie ponosząc żadnych kosztów za ich ‘hostowanie’. Jakkolwiek dziwnie i nieopłacalnie to brzmi, są na tym świecie ludzie, którzy cenią sobie możliwość poznania ludzi z całego świata, ich zwyczajów czy języka nie ruszając się z domu. W CS piękne jest to, iż walutą jest przede wszystkim nasza osobowość, i to w głównej mierze ona decyduje czy mamy szansę odwiedzić daną osobę/rodzinę.