Niniejszy wpis jest odpowiedzią na wyczerpujący artykuł Qualltina, dotyczącego hipotezy krótkich gier dla zajętych ludzi. Osobiście jednak uważam, że długość nie ma absolutnie żadnego znaczenia. Przede wszystkim liczy się jakość, jak i to czy dana pozycja nas wciągnie czy też nie.
"Z roku na rok mamy coraz mniej czasu na własne rozrywki... ...Czas może i się znajdzie, ale wybawieniem dla takich osób będą gry stosunkowo krótkie, o których dziś chcę trochę napisać."- To prawda, że na pewnym etapie życia czasu poświęconego dla siebie mamy coraz mniej. Jednak nie rozumiem, dlaczego z tego powodu gracze mieliby zrezygnować z długich, emocjonujących tytułów? Jeśłi produkt jest interesujący, to jego długość nie ma znaczenia. Równie dobrze możemy męczyć się przy znacznie krótszych dziełach. Przypuśćmy jednak, że mamy do czynienia z grą na 30 godzin. Przypuśćmy również, iż każdego dnia mamy choć tę jedną godzinkę na elektroniczną rozrywkę. W ten oto sposób możemy zadać sobie pytanie. Czy miesiąc spędzony przy jednym tytule musi być nużący? Moim zdaniem niekoniecznie. Osobiście wolę zagrać w długą pozycję odpowiadającą moim upodobaniom, aniżeli w 6 średnich gierek.
Sam ostatnio przez długi czas ogrywałem Assassin's Creed III. W sumie bawiłem się przy nim prawie miesiąc. I wiesz co drogi Qualltinie? Nie nudziłem się, ani przez chwilę. Przy Driver: San Francisco również spędziłem parę tygodni. Z jeszcze lepszym rezultatem. Natomiast krótkie, wtórne, oskryptowane i uproszczone do granic możliwości Call of Duty: Modern Warfare 3 zaczęło mnie nużyć już w trakcie drugiej misji. Swoją drogą przy niektórych grach (głównie tych z otwartym światem) czas płynie zupełnie inaczej. Poza tym gracz zżywa się lepiej z pojawiającymi się bohaterami, których w serii Call of Duty trudno zapamiętać przy takim natłoku bezsensownej akcji. Co innego Max Payne, który jest krótki, klimatyczny oraz ciekawy.
Dlatego też uważam, że to jakość, klimat, muzyka, bohaterowie, fabuła, oprawa artystyczna - potrafią przyciągnąć i wciągnąć nas bez reszty. Gdy tego nie ma - gra staje się nudna niezależnie od jej długości. Owszem, czasem potrzebne są odmóżdżacze, ale tylko w roli urozmaicenia. Ja sam dzielę gry na parę (nigdy nie mającej cokolwiek wspólnego z jej długością) kategorii: must have, godne uwagi, odmóżdżacze, zapchajdziury.
Do "must have" zaliczam te, których bardzo wyczekuję i koniecznie muszę zagrać tuż po premierze. Godne uwagi z kolei są te, jakie ogrywam jakiś czas po premierze. Głównie gdy mi ktoś dany tytuł poleci, bądź w jakiś sposób zachęci. Z kolei po odmożdżacze sięgam niezwykle rzadko. Przede wszystkim wtedy nachodzi mnie potrzeba ogrania czegoś krótkiego i zwartego. Z kolei zapchajdziury to takie dzieła, które ogrywam przed premierą "must have".
Mam nadzieję, że moje argumenty przekonały cię do zmiany zdania. Jednak zaznaczam, że każdy z nas odczuwa co innego. Są tacy gracze, którzy lubują się tylko i wyłącznie w krótkich dziełach. Drudzy z kolei w długich. Trzecia grupa to ci, dla których czas rozgrywki nie ma znaczenia. Bo dla nich (w tym i mnie) liczy się tylko i wyłącznie jakość.