Po ilości (głównie negatywnych) komentarzy dotyczących Minecrafta na forum, można chyba bezpiecznie przyjąć, że każdy mniej lub bardziej mechanikę tej gry rozumie, a co za tym idzie - nie ma powodu na tłumaczenie co tam się robi.
Dlaczego wspominam o Minecrafcie? Gdyż moje dzisiejsze lato z padem zaczynałem właśnie od Minecrafta. I tak tworząc ten kolejny świat, eksplorując go od zera, szukając strategicznych pozycji na lepiankę i kopalnie a potem bijąc drzewa, biłem się równocześnie z myślą, że już bardziej marnować dzisiejszego dnia nie mogę.
Temat marnowania czasu grając w gry wideo jak wiadomo, był już kilkukrotnie poruszany i to od różnych stron. Ja chciałbym się skupić na samej kwestii „Czy są gry, w których nie marnujemy naszego czasu?” i „Czy tylko ja tak mam czy inni też?”.
Nie chcę specjalnie krytykować swojego hobby jakim jest granie w gry, gdyż byłby to klasyczny przykład strzelenia sobie w stopę – lubię sobie pograć i chyba nawet można powiedzieć, że gram dość sporo. W dodatku z natury jestem dość oporny w kwestii przyznawania się do własnych słabości. Ale ostatnio się stało bardzo popularne doszukiwanie wszelkich pozytywów w grach, więc chciałem odkopać temat marnowania czasu przed monitorem.
I nie oszukujmy się, bo wiem, że większość graczy lubi się oszukiwać jeśli chodzi o swoje hobby – jest to marnowanie czasu. Ile byśmy dobrego nie powiedzieli o tym „sporcie” to zawsze, opisując każdą grę można powiedzieć, że mógłbym robić coś bardziej stymulującego – wyskoczyć na spacer ze znajomymi albo na rower, jak jest zła pogoda to pograć na gitarze, poczytać książki gramatyczne z języka angielskiego/francuskiego/hiszpańskiego/etc. albo pouczyć się czegoś*.
O ile mądrzejszy byłbym, gdyby nie te godziny, dni, tygodnie, miesiące i lata spędzone na ratowaniu księżniczek, dostarczaniu amuletów, ratowaniu światów i dowiadywania się historii bohaterów podczas tego wszystkiego?
Oczywiście – nie jest tak, że w przypadku każdej gry jest tak beznadziejnie. Przykład: Pamiętam, że zaczynając przygodę z komputerem i grami sięgałem po różne gry – między innymi Fallouta. I gadałem z każdym o wszystkim, czytając wszystkie dialogi a był to moment, w którym nie dało mnie się zagonić do czytania. Może właśnie dlatego, że to czytałem to wszystko, to teraz nie robię błędów co w drugim zdaniu a w co piątym?
Chociaż z drugiej strony... czy zgłębianie historii wyimaginowanego świata to już marnowanie czasu czy jeszcze nie? Może teraz próbuję się wytłumaczyć przed samym sobą ze słabości do gier, doszukując się pozytywów?
Inny przykład: grając w Assassins’ Creed II możemy się sporo dowiedzieć o historii Włoch i poznać troszkę barwnych postaci z tamtej epoki a to może się przydać (choćby do krzyżówki), ale też to się bardzo ładnie zlewa z fikcją, więc kogoś to może zakłopotać..
Ja wiem, że zaraz złapię za pada i znów odpalę Minecrafta albo Dragon Age i będę ratował świat wymyślony przez kogoś. I wiem, że bez względu na to czy będę budował kolejną fortecę, czy będę ratował świat, będzie mi to sprawiało radość a po godzinach zmagań – satysfakcję. Więc może nie warto doszukiwać się tej konkretnie dziury w całym i naprawdę "Time you enjoy wasting is not wasted time"?
* Celowo nie przytaczałem przykładów typu „przeczytać książkę” czy „obejrzeć film” bo nie chcę tutaj skupiać się na walce o wyższość książki nad grą.