Całkiem sympatyczny koszmar Alana Wake'a - yasiu - 7 marca 2012

Całkiem sympatyczny koszmar Alana Wake'a

yasiu ocenia: Alan Wake's American Nightmare
75

Pojęcie recyclingu w odniesieniu do gier wideo niesie wydźwięk pejoratywny. Korzystanie w kółko z tych samych modeli, z tych samych tekstur czy tych samych map nie jest przez graczy odbierane zbyt dobrze. Oczywiście, często jest to koniecznością, ale twórcy dobrych gier starają się tego nie robić. Trochę inaczej podeszli do tematu ludzie ze studia Remedy. Alan Wake’s American Nightmare na mapach z odzysku buduje całkiem sympatyczną historię.

Drwalowi Waldemarowi aż się piła w łapach odpala jak mu kto poświeci latarką w oczy.

Zabawa, w przeciwieństwie do pełnowymiarowych przygód Alana, kładzie mniejszy nacisk na atmosferę zaszczucia i survivalu, za to bardziej koncentruje się na starciach z mrocznymi stworami. Znacznie mniej tu gry światłem, znacznie mniej momentów w których po prostu czujemy, że za moment coś na nas wyskoczy. Ale nic w tym złego, bo okazuje się, że Alan może być całkiem sympatyczną strzelaniną – o ile weźmiemy poprawkę na to, że daleko mu do takich np. Gearsów. Tak czy inaczej, walczymy tu sporo, przeciwników nie brakuje, a starcia, moim zdaniem, są znacznie bardziej dynamiczne niż w poprzednim tytule serii. Nie brakuje amunicji, nie musimy uciekać, możemy przeć przed siebie. Mi to odpowiada.

Warstwa fabularna zabawy oparta jest na walce Alana z jego niezbyt sympatycznym alter ego. Nie wnikając w szczegóły, pisarz musi przepisać na nowo fragment rzeczywistości tak, żeby wszystko trafiło na swoje miejsce. Całość odbywa się w trzech niezbyt dużych lokacjach, ale mimo tego, że są niewielkie i że zwiedzimy je wzdłuż i wszerz, recyclingu (lub backtrackingu jak nazwał to G4ost w swojej recenzji) nie odczułem tu jako czegoś męczącego, czy mającego na celu oszukanie gracza, sprzedanie mu mniej za więcej. Przeciwnie, wszystko trzyma się kupy, a takie a nie inne użycie dostępnych lokacji jest fabularnie uzasadnione. Do tego specyficzna konstrukcja fabuły w ciekawy sposób wpływa na jej dynamikę.

Jedyny minus całej opowieści to zbyt gwałtowne moim zdaniem zakończenie. Wewnętrzne pytanie ‘to już???’ pozostaje w człowieku jeszcze paręnaście minut po końcowych scenach. Dobrze chociaż, że autorzy zadbali o to, co było też mocną stroną poprzednika. Z rozmieszczonych w różnych miejscach fragmentów manuskryptu dowiemy się całkiem sporo o tym, co się dzieje i dlaczego się dzieje. Nie jestem zwolennikiem czytania takich materiałów dodatkowych, ale w Amerykańskim Koszmarze Alana Wake’a rozwiązanie to sprawdza się świetnie. Podobnie jak inne znajdźki – telewizory, radia i skrzynki z bronią. Szkoda tylko, że nie ma tego wszystkiego więcej.

Wspomniane skrzynki z bronią są o tyle ciekawe, że zastosowanie znajdowanych w nich gnatów jest dość wątpliwe. Całą historię można skończyć spokojnie korzystając z dwóch spluw zdobywanych na początku. Jednak otwieranie kolejnych skrytek (a do każdej potrzeba coraz większej ilości odnalezionych stron manuskryptu) udostępnia nam daną broń w trybie zręcznościowym. Samą historię ukończymy w parę godzin, ale wyzwaniem na dłuższy czas może być eksterminacja koszmarów na kilku przygotowanych przez autorów mapach. Na nich w określonym czasie musimy natłuc jak największą ilość przeciwników, dodatkowa – odblokowana w trybie fabularnym broń – może nam w tym tylko pomóc. Szkoda jedynie, że nie pokuszono się o tryb kooperacji, bo możliwość stanięcia ramię w ramię, dwójka żywych ludzi, przeciw hordom przejętych przez mrok byłaby świetną zabawą. A tak, zostaje nam odblokowywanie kolejnych map, bicie własnych rekordów i oczywiście porównywanie swoich wyników z wynikami znajomych.

To nie Krzysztof Ibisz, to coś znacznie gorszego...

Oprawa graficzna American Nighmare odbiega trochę od pierwszego Alana i to w dół. Grafika jest estetyczna, animacje solidnie wykonane, wszystko elegancko ze sobą współgra. Brakuje jednak ciężkości którą płytowemu Alanowi nadawała gra świateł i efekty specjalne. Tu nie są używane aż tak gęsto, ale też zabawa jest nieco inna. W sumie te 1200MSP wydanych na grę uważam za całkiem nieźle spożytkowane. Bawiłem się naprawdę dobrze, kilka rzeczy chcę w grze jeszcze zrobić, a tryb arcade to fajna opcja kiedy potrzebne jest kilka minut odstresowania. Trochę lepiej całość oprawić graficznie, dodać tryby multi i byłoby jeszcze lepiej.

yasiu
7 marca 2012 - 19:33