Czasem mam wrażenie, że zostałem wciągnięty do jakiegoś innego wymiaru, gdzie złe siły wyssały ze mnie całą energię i zabrały mój wolny czas. To spowodowało powstanie mojego złego klona, który cały czas siedzi przy konsoli i piecu wchłaniając to co najlepsze w branży elektronicznej rozrywki. Niedługo dojdzie do starcia pomiędzy nami lecz muszę pierw odzyskać siły i nadrobić growe zaległości.
Dead Rising znajduje się pośród moich ulubionych gier wydanych na Xboksa 360. Tytuł ten na serio pokazał potęgę konsol (wtedy) nowej generacji i udowodnił, że na gry tego typu nie ma co liczyć na PlayStation 2. Kolejne odsłony pozostawiły po sobie raczej pozytywne wrażenie. Dlatego kiedy usłyszałem o tym, że Dead Rising 4 trafi tylko na One, stałem przed poważnym problemem. Kupować konsolę tylko dla jednej gry czy zapomnieć o tym tytule? Postanowiłem zaczekać na premierę gry i wtedy zdecydować czy wydam tysiaka na kolejną konsole. Niskie oceny finalnego produktu sprawiły, że zrezygnowałem i z zakupu gierki i posiadania klocka od Microsoftu. Teraz kiedy Dead Rising 4 trafiło na PS4 postanowiłem sprawdzić jak bardzo schrzaniono tą produkcję. Zostałem nieźle zaskoczony tym co zastałem.
Rok 2017 był rokiem Zeldy. Najgorętszy tytuł dostępny tylko na konsolach Nintendo to po prostu bajka i must have dla każdego fana gierek. Nie każdy ma jednak kasę na zakup nowej konsoli. Z pomocą przychodzi Capcom, które trochę niepostrzeżenie serwuje nam prawdopodobnie najlepszy tytuł w stylu, Zeldy jaki kiedykolwiek pojawił się na rynku. Posiadacze Xboksa One i PlayStation 4 a także pecetowcy korzystający ze Steam mają okazję zagrać w Okami w wersji high definition. Genialny tytuł, który był jedną z najlepszych gier dostępnych na konsole Sony atakuje kolejną generację konsol. Ciekawe czy mimo upływu lat produkcja kultowego studia Clover nie straciła na jakości?
Ostatnio przechadzałem się po parku. W jednej łapie miałem puszkę Dr. Pepper a w drugiej Chili doga. Nagle zaczepił mnie facet, który przedstawił się jako jeden z bossów Games Workshop. W zamian za gryza mojego doga zaoferował mi prawa do stworzenia gry na podstawie Warhammer 40K. Za łyka napoju chciał dorzucić jeszcze licencję na gierki z uniwersum Warhammer.
Powyższa sytuacja się nie zdarzyła ale mam wrażenie, że na podobnych zasadach rozchodzi się sprawa z licencjonowaniem popularnego uniwersum. W ostatnich latach dostaliśmy masę kupowatych gier osadzonych w świecie Warhammer 40K. Nie jestem w stanie zliczyć średniaków i crapów w jakie miałem nieprzyjemność zagrać. Teraz w Early Access ląduje The Horus Heresy: Betrayal At Calth. Czy czeka mnie kolejne kilka godzin ze tandetną gierką?