Branża gier wideo przyzwyczaiła nas do bezpiecznych sequeli. Jeśli coś działa i da się na tym zarobić, to nie ma co bawić się zmienianie czegokolwiek poza najdrobniejszymi elementami uzasadniającymi istnienie danej kontynuacji. Dlatego informacja o Yakuza: Like a Dragon była dla mnie wielkim szokiem. Seria, która dopiero ostatnimi czasy podbiła serca zachodnich graczy, przechodzi gigantyczną metamorfozę. Czy decyzje podjęte przez Ryu Ga Gotoku Studio były właściwe i czy Yakuza: Like a Dragon to tytuł wart naszego czasu i pieniędzy?
Wii zazwyczaj pamiętane jest jako system dla dzieci i emerytów. Konsola Nintendo była gigantycznym hitem i sprzedała się w olbrzymim nakładzie. Jednak wiele osób pamięta ten sprzęt jako maszynkę do lipnych gierek opierających się na machaniu wiilotem. Gracze często zapominają, że Wii było systemem, który dostarczył nam masę wyśmienitych gier, w tym sporo świetnych gier przeznaczonych dla starszych graczy. Najlepszym tego przykładem jest seria No More Heroes, czyli satyra na temat gier wideo podana w krwawym sosie mistrza Sudy 51. Teraz w oczekiwaniu na No More Heroes III posiadacze Switcha mogą zagrać w pierwszą i drugą część sagi o najbardziej powalonym mordercy na świecie. Tylko czy No More Heroes dalej godne jest naszej uwagi?
Jednym z wielu elementów, które ukształtowały moje dzieciństwo, było kino kopane. Wychowałem się na filmach o obijaniu twarzy. Pewnie kasety VHS z klasykami z Hongkongu miały wpływ na moje zainteresowanie Azją i kulturą tamtejszych krajów. Z tego powodu darzę sympatią wszelkiej maści chodzone bijatyki. Spędzałem z nimi masę czasu w salonach arcade i do dzisiaj lubię pograć zarówno w starsze, jak i nowsze gry tego typu. Najnowszy tytuł, w jaki przyszło mi zagrać w pewien sposób łączy w sobie oba młodzieńcze zamiłowania. Czy Cobra Kai: The Karate Kid Saga Continues to dobra lekcja sztuki walki, czy może kopniak w twarz?
Pisałem o tym pewnie z tysiąc razy, ale gry niezależne mają się naprawdę dobrze. Praktycznie co miesiąc pojawia się indyk godny naszej uwagi. Z mojej perspektywy ta tendencja jest najbardziej ewidentna przy horrorach. Od dłuższego czasu bawię się lepiej przy straszakach z itch.io niż produkcjach AAA. Moja sympatia do niezależnych straszaków jest powodem, dla którego postanowiłem sprawdzić Clea.
Frictional Games to studio, które śledzę od ich pierwszego projektu, na który natrafiłem przez przypadek w internecie. Wraz z biegiem lat ekipa z potencjałem przerodziła się we współczesnych mistrzów cyfrowej grozy. Penumbra, Amnesia i Soma to czołówka horrorów. Dlatego zapowiedź Amnesia: Rebirth z automatu poprawiła mi humor. Tylko czy ten tytuł sięgnie wysokiej poprzeczki ustanowionej przez poprzednie projekty studia?