Na samym początku wypada postawić sprawę jasno – nie jestem graczem. Graczką (precyzując ze względu na płeć) - też nie. W zasadzie mam własne określenie na to, co z grami czynię... ja w nie nie gram. Ja sobie pogrywam. Mam zamiar oceniać, opiniować, wygłaszać sądy, ale zaraz zaraz... jakie ja w ogóle mam kompetencje, skoro tylko „pogrywam”?! Pisząc ten tekst, czuję się nieco jak na rozmowie kwalifikacyjnej. Może niezupełnie w trakcie pisania, ale gdy wyobrażę sobie, że banda prawdziwych graczy (chylę czoło nisko!) będzie czytać moje wypociny – odczuwam delikatny niepokój. I ścisk w żołądku. Nie pozostaje mi w takiej sytuacji nic innego, jak przedstawić swoje CV, odpowiedzieć na pytania – co, gdzie, kiedy, dlaczego i z jakim skutkiem.