Senran Kagura: Bon Appetit! - Full Course to moje trzecie podejście do cyklu o uczennicach ninja. Zaczynam już kojarzyć konkretne postacie I byłbym w stanie kilka z nich rozpoznać. Wzbudza to we mnie olbrzymi strach. Co jeśli przez kontakt z tymi produkcjami przemienię się w jakiegoś hentai otaku albo inne dziwadło podniecające się rysowanymi dziewczynami? Z drugiej strony wcześniejsze gry z serii miały w sobie coś co aktywowało we mnie tryb fana Dynasty Warriors? Czy tym razem będzie tak samo? Czyt nie ma dla mnie ratunku I będę musiał spać z poduszką w kształcie dziewczyny z jakiegoś anime?
Senran Kagura: Bon Appetit! to produkcja wydana na PlayStation Vita w 2014 roku. Edycja Full Course jest portem tamtejszej gry na PC. Poza podstawą dorzucono do pakietu masę dlc z kostiumami i dodatkowymi postaciami. Samo Bon Appetit! jest spin-offem popularnego w pewnych kręgach cyklu Senran Kagura, o którym to miałem okazję kilka razy napisać. Produkcja ta zdecydowanie rózni się od pozostałych gier z serii.
Senran Kagura: Bon Appetit! - Full Course nie jest typową siekanką w stylu Dynasty Warriors. Zamiast obijania uczennic mamy tutaj grę rytmiczną o konkursie kulinarnym. 22 uczennice różnych szkół ninja walczą aby udowodnić swoją dominację w kuchni. Walka tym razem polega na gotowaniu przedziwnych potraw. W trybie Story poznajemy powody dla, których konkretne dziewczyny dołączają do turnieju a także to jakie potrawy lubią najbardziej. Innymi słowy mamy historyjkę skierowaną pod fanservice. Wszystko jest wymówką dla głupich scenek pokazujących relacje pomiędzy dziewczynami.
O gameplayu produkcji tego typu trudno zbyt wiele napisać. Na dole ekranu mamy dwa paski po których przesuwają się ikonki przycisków z pada. Musimy w odpowiednim momencie nacisnąć klawisz im korespondujący. Tyle w tej całej rozgrywce filozofii. Oczywiście pojawiają się typowe zestawy gdzie trzeba jakiś klawisz nacisnąć dłużej albo przytrzymać go prze kilka chwil. Każdy pojedynek kulinarny podzielony jest na 3 rundy podczas, których staramy się osiągnąć wynik lepszy od naszego przeciwnika. Osoba, która popełni mniej pomyłek, będzie dokładniejsza w klepaniu przycisków i wyczesze jeszcze jakieś combo wygra. Z jakiegoś powodu po każdej rundzie przegrana dziewczyna traci ubrania. Dokładniej mówiąc wybuchają ich biustonosze i sukienki.
Poza trybem fabularnym oddano nam do dyspozycji opcję Arcade, gdzie toczymy 6 pojedynków z losowymi dziewczynami. Jest także Free Mode, w którym sami wybieramy z kim chcemy walczyć. W grze nie zabrakło też przebieralni. Jak zawsze możemy ubrać nasze bohaterki w jeszcze bardziej kuse kostiumy albo dodać im elementów lubianych przez subkulturę furry. Kocie uszy, ogony, przebrania Świętego Mikołaja, policjantki, zakonnicy czy kostiumy kąpielowe. Wszystko to w rytmicznej grze o pojedynkach kucharek. Chyba wiadomo komu ma służyć obecność tej opcji.
Innuendo definiuje wiele elementów tego tytułu. Praktycznie co druga iluzja dialogów postaci jest aluzją albo do organów płciowych albo stosunków seksualnych. Z początku było to zadziwiające. Asuka – postać którą wybrałem na pierwszy ogień co chwilę starała się wepchnąć innym dziewczynom do buzi coś długiego, twardego i zostawiające pewnego rodzaju ciecz na ich ustach. Inne kwestie są równie mocne jeśli nie mocniejsze. Jesteśmy jednak nieustannie o tym przypominani, więc coś co mogłoby być niezłym żartem przejadło mi się już w pierwszych minutach rozgrywki. Nawiązania do seksu nie pojawiają się jest jurorem ich konkursu. Chociaż w jego przypadku mamy do czynienia ze 100% pedofilem gadającym o tym że przyszedł się nażreć i pogapić na nagie ciała uczennic. Najmocniej uderzyły mnie jednak same potrawy. Szybko zauważyłem, że niektóre dania wyglądają trochę dziwacznie. Mamy na przykład dwie zadziwiająco kuliste jajecznice pomiędzy które wepchnięta jest kiełbaska. Całość jeszcze ruszała się w trochę dziwny sposób. Może jestem zboczeńcem ale na myśl przyszła mi tylko jedna rzecz. Nawet jeśli to co widziałem to wina mojej chorej wyobraźni to nikt nie wytłumaczy mi tego co się dzieje po miażdżącym zwycięstwie naszej bohaterki. Po pokonaniu innej konkurentki z perfekcyjnym wynikiem uraczony zostałem scenką. Naga przeciwniczka oblana czekoladą i bitą śmietaną ujeżdżała olbrzymiego banana. Na dodatek słyszymy jej jęki. Jakby tego było mało to w pewnym momencie mamy zbliżenie na twarz i widzimy, że nasza przeciwniczka płacze. Dla mnie było to za dużo i zdecydowałem się wyłączyć ten tytuł.
Wydaje mi się, że jestem w stanie znieść całkiem sporo. W końcu pochodzę z czasów, kiedy rotten kropka com było internetową sensacją. Podczas lekcji informatyki miałem okazję widzieć rzeczy, których nie zapomnę do końca życia. Moje przygody w Azji też nieraz kończyły się w dziwnych sytuacjach, gdzie widziałem rzeczy jakich normalny człowiek nie ma ochoty oglądać. Jednak coś w Senran Kagura: Bon Appetit! - Full Course było dla mnie przegięciem. Odchodziłem od tego tytułu nie tylko z typowym zażenowaniem, że ktoś może na serio robić takie gry. To co mnie uderzyło to pewnego rodzaju obrzydzenie, że granica dobrego smaku nie tylko została przekroczona ale jeszcze ktoś zrobił na nią kupę. Po części to moja wina. Słysząc o połączeniu Senran Kagura z tematyką kulinarnych pojedynków spodziewałem ie czegoś w stylu anime Shokugeki no Souma. Tam mamy masę elementy ecchi i scenki o ewidentnym podtekście seksualnym. Wszystko jest jednak wyważone i wzbogacone dobrym humorem, który trafi do każdego. Bon Appetit! to w moim odczuciu tak zwane „przegięcie pały”.
Bon Appetit! To kolejna gra dotknięta klątwą portów z przenośnych konsol. Oprawa graficzna wygląda dość biednie ale można do tego się przyzwyczaić. Niestety masa bugów i glitchy jest niewybaczalna. Po pierwsze Full Course ma tendencje do wywalania się lub tego, ze na pewnych konfiguracjach maszyn tytuł nawet się nie odpala. Dodatkowo ustawienia rozdzielczości są kiepskie i problematyczne. Przy niektórych konfiguracjach pojawiają się problemy z teksturami.
Jeśli chodzi o J-Pop to mój kontakt z tym gatunkiem muzycznym zerwał się ładnych parę lat temu. Nie mam zbyt wielkiego pojęcia na temat tego co teraz jest trendy. Już prędzej mógłbym się wypowiadać na temat koreańskich grajków. Melodyjki które przyszło mi usłyszeć w tym tytule są całkiem przyjemne. Klepanie klawiszy skutecznie utrudnia mi skupienie się na tekstach piosenek ale jak na mój gust wszystko jest ok.
Jestem w cholernie dziwnej sytuacji. Rozumiem, że cykl Senran Kagura jest skierowany do wąskiej grupy odbiorców o bardzo konkretnych upodobaniach. Nie mam z tym większych problemów i przy Shinovi Versus i Estival Versus bawiłem się naprawdę dobrze co wyraziłem poprzez pozytywne oceny tamtych produkcji. Tutaj jest jednak trochę inaczej bo nie potrafię w Senran Kagura: Bon Appetit! - Full Course znaleźć żadnego elementu, który mi się podoba. Prosty gameplay jest ok dla osób lubiących rytmiczne klepanie w klawisze. Jednak cała otoczka jest dla mnie trochę zbyt skierowana w stronę największych fanów. Taki fanservice do potęgo dziesiątej. Z jednej strony to dobrze, bo miłośnicy serii będą w siódmym niebie. Jednak inni nie znajdą tutaj nic dobrego. Uwzględniając to zdecydowałem się na w moim odczuciu trochę zbyt wysoką ocenę. Jednak przecież nikt nie patrzy na liczby i cyferki tylko treść recki.