Souls, soulsy, wszędzie pałętają się jakieś soulsy. Jest tych gier od groma, więc zdecydowałem się sprawdzić jakiś reprezentatywny tytuł, by w końcu zrozumieć czemu od lat tyle osób gada o soulsach. Padło na Beat Souls i nie do końca jestem przekonany, że to „mesjasz gamingu”.
Senran Kagura: Bon Appetit! - Full Course to moje trzecie podejście do cyklu o uczennicach ninja. Zaczynam już kojarzyć konkretne postacie I byłbym w stanie kilka z nich rozpoznać. Wzbudza to we mnie olbrzymi strach. Co jeśli przez kontakt z tymi produkcjami przemienię się w jakiegoś hentai otaku albo inne dziwadło podniecające się rysowanymi dziewczynami? Z drugiej strony wcześniejsze gry z serii miały w sobie coś co aktywowało we mnie tryb fana Dynasty Warriors? Czy tym razem będzie tak samo? Czyt nie ma dla mnie ratunku I będę musiał spać z poduszką w kształcie dziewczyny z jakiegoś anime?
Muzyczna gra taktyczno-strategiczna. Pomysł szalony, niespotykany, bardzo odważny. Japońscy twórcy po raz kolejny udowodnili, że świata gier nie da się zamknąć w sztywne ramy i schematy. Pokazali, że niezależnie od rynkowych trendów, zawsze znajdzie się miejsce na pomysł oryginalny, który na pierwszy rzut oka zupełnie nie ma szans w rywalizacji z wielkimi premierami. Patapon na PSP to tytuł tak charakterystyczny, że dzisiaj, obok choćby równie szalonego Loco Roco, jest przez wielu fanów przenośnej konsolki uznawany za znakomitego reprezentanta biblioteki tej platformy. Całkiem zasłużenie.
Bitwy toczone w rytm muzyki? Patapon na pewno jest bardzo charakterystyczną produkcją i unikalnym doświadczeniem dla gracza. Osią zabawy w dziele studia Pyramid są starcia z oddziałami Zigotonów i kilkukrotnie większymi bossami. Czy jednak ten najważniejszy punkt programu nie zawodzi? Czy pojedynkom nie brakuje efektowności, nie są one zbyt schematyczne i dają odpowiednią dozę satysfakcji? Sprawdźmy.
UWAGA, spojlery!
Po kilkunastu godzinach zabawy w końcu udało mi się obejrzeć zakończenie Pataponów. Po zabawnej animacji wieńczącej długą, muzyczną przygodę na ekranie pojawił się komunikat informujący mnie, że prawdziwa gra właśnie się zaczyna. Dopiero teraz, gdy mogę swobodnie kształtować swoje wojska i mierzyć się ze wszystkimi bossami, mam szansę naprawdę się zabawić. Wreszcie mogę sprawdzić swoje umiejętności i zbudować najpotężniejszą armię Pataponów w historii. Jakoś jednak nie specjalnie ciągnie mnie to tej „prawdziwej gry”.
Jednego dnia to najlepsza gra świata i jestem gotów stawiać pomniki twórcom, którzy takie genialne dzieło stworzyli. Innego nienawidzę tej produkcji i jej bezsensownych założeń, błędów i nieprzemyślanych rozwiązań. W czytniku konsoli kręci się płytka z tym samym tytułem, hitem i crapem jednocześnie. A w co akurat gram zależy tylko i wyłącznie od tego, jak mi idzie.
Przykłady źle wykonanych, niedopracowanych i nieprzemyślanych misji eskortowych można mnożyć. Z tym typem zadań gracze męczą się od wielu lat, klnąc na twórców, projekty poziomów, sztuczną inteligencję i rozmaite błędy. Każdy z nas przynajmniej kilka razy w swoim życiu został zmuszony do ochrony wyznaczonego celu, obiektu lub osoby. Ja do swojej listy gier, które rzuciły mi takie wyzwanie, od niedawna mogę dorzucić też Patapony. Czy w tej opartej na prostym schemacie produkcji misja eskortowa wypada lepiej?
Rytmiczna gra muzyczno-strategiczna. Pomysł na serię Patapon jest naprawdę niezwykły i genialny w swojej prostocie. Wcielając się w rolę Wszechmogącego pomagamy pociesznym i bardzo wojowniczym istotkom odbudować ich niegdyś wspaniałe imperium i zrealizować słowa przepowiedni. W tym celu wybijamy określone rozkazy na magicznych bębnach, prowadząc oddziały Pataponów do walki z przeciwnościami, ku kolejnym zwycięstwom.
Jakieś sto lat temu pisałem o becie gry FRACT, króciutkiej przygodówki zręcznościowo-logicznej, łączącej niezwykłą oprawę wizualną z przyciężkawą elektroniczną muzyką. Nie jest żadną tajemnicą, że twórcy tej produkcji pracują od wielu miesięcy nad jej pełnoprawną kontynuacją (wiedzą o tym wszyscy, którzy śledzą konta społecznościowe ekipy). Teraz pokazano konkrety i nakreślono, czym gra stanie się w przyszłości. FRACT OSC, bo tak nazywa się odświeżony projekt, będzie unikalną wyprawą do artystycznie nienagannej rzeczywistości elektronicznych półtonów i syntetycznych pobrzękiwań, podczas której staniemy się kompozytorami muzyki elektronicznej.