Gust to studio, które nie próżnuje. Tylko w tym roku otrzymaliśmy nową odsłonę cyklu Atelier, nowe JRPG – Blue Reflection a teraz na sklepowych półkach ląduje sequel zeszłorocznego Nights of Azure. Na horyzoncie mamy jeszcze Atelier Lydie & Suelle: Alchemists of the Mysterious Painting, które pojawi się w Japonii pod koniec roku. Czy spora ilość gier przekłada się negatywnie na ich jakość? Czy Nights of Azure 2: Bride of the New Moon warte jest naszej uwagi? I czy ja kiedykolwiek przejdę obojętnie obok jakiejś gry RPG?
Nights of Azure 2: Bride of the New Moon to sequel gierki mieszającej tematykę wampirów, demonów i przepowiedni z wątkami miłości pomiędzy dwiema kobietami. Wszystko to w formule Action RPG z limitami czasowymi.
Bride of the New Moon osadzone jest w tym samym świecie co poprzednia gra lecz nie mamy do czynienia z bezpośrednią kontynuacją oryginalnego Nights of the Azure. Główną bohaterką jest Aluche – wojowniczka pracująca dla kościoła chroniącego świat przed zagładą. Naszą misją jest ochrona pewnej kapłanki, która poświęci swoje życie by powstrzymać złe moce. Niestety ową kapłanką okazuje się przyjaciółka Aluche. Jak przystało na Nights of Azure mamy więc do czynienia z konfliktem pomiędzy obowiązkiem a głębokimi uczuciami i miłością. Tym razem twistem jest to, że nasza przyjaciółka zostaje porwana na początku gry. Aluche traci życie i powraca do tego świata jako pół-demon, który szuka sposobu na ocalenie ukochanej.
Strona fabularna mocno przypomina wątki z poprzedniej gry. Tym razem postarano się żeby pierwszoplanowe postacie były bardziej zaangażowane w główny wątek fabuły. Dzięki temu historia jest zdecydowanie ciekawsza i ma bardziej naturalny przebieg. Mam też wrażenie, że pozwala to na zbudowanie większej ilości bardziej interesujących postaci, które mają coś do roboty. Postacie takie jak przywracająca nas do życia doktor czy dziewczynka od czekoladek mają charakter i konkretny wkład w rozwijającą się historię. W ogólnym rozrachunku fabuła wychodzi na plus i prezentuje się lepiej niż w poprzedniej grze.
Rozgrywka opiera się na tym samym mechanizmie opuszczania bazy i wykonywania zadań z limitem czasowym. Nie musimy się strasznie śpieszyć ale ciągle wisi nad nami widmo zagłady. Taka mechanika sprawdza się całkiem dobrze o ile komuś nie przeszkadza presja czasowa, która wprowadza sztuczne ograniczenia dla eksploracji. Każdej nocy możemy opuścić naszą bazę jedynie na określoną ilość minut. Dodatkowo każda noc posuwa do przodu moment kiedy zapadnie wieczna noc. Ci którzy grali w starsze odsłony cyklu Atelier, wiedzą czego można spodziewać się po takim systemie.
Bride of the New Moon oferuje nam przebudowany system walki. O ile poprzednia gra kojarzyła mi się z Chaos Legion dzięki mechanice przywoływania demonów pomagających nam w walce tak teraz korzystamy z pomocy towarzyszy, którym możemy wydawać proste polecenia. Wojowniczki sterowane przez AI pełnią ważną rolę dzięki systemowi zespołowych ataków i boostów jakie dają Aluche. Mam wrażenie że ta zmiana sprawia, że Nights of Azure 2 jest grą bardziej dynamiczną i kojarzy mi się trochę z wygibasami z cyklu Musou. Dzięki temu rozgrywka jest znacznie bardziej przystępna. Osobiście wolę jednak rozwiązania z poprzedniej gry, które sprawiały, że Nights of Azure miało w miarę unikatowy system walki.
Gust dostarcza nam interesujące wizualnie gry. Jestem wielkim fanem pogodnego, słonecznego stylu cyklu Atelier, Blue Reflection prezentuje się naprawdę dobrze jeśli nie przeszkadza nam skromna ilość ubrań na ciałach młodych dziewczyn. Nights of Azure serwuje nam postacie wyglądające podobnie do bohaterek wyżej wymienionych gier w trochę gotyckim stylu. Z tego powodu całość przypomina mi masę straszakowych anime z potworkami i roznegliżowanymi nastolatkami. Nie jestem wielkim fanem tego stylu bo nie kręcą mnie wirtualne dziewczyny plus zawszę czuję potrzebę tłumaczenia się kiedy lepsza połowa nakrywa mnie na graniu w tego typu gierki. Nights of Azure 2: Bride of the New Moon cierpi na trochę problemów technicznych, które mogą utrudnić zabawę. Framerate ma problemy i zgrzyta dość poważnie. Całość ani nie sprawuje się tak jak przystało na grę wydaną w 2017 roku. Prawdopodobnie wynika to z tego, że tytuł pojawia się jednocześnie na PC, PS4 i Nintendo Switch. Żadna z wersji nie wydaje się być w pełni dopracowana.
Odważna historia jest tym co napędza Nights of Azure 2. Podobnie jak w przypadku poprzedniej gry relacje pomiędzy bohaterkami sprawiają, że mamy ochotę grać w przeciętną grę Action RPG. Kolejna gra o homoseksualnej miłości nie robi na mnie takiego wrażenia jak oryginał. Doceniam jednak to, że twórcy działają z taktem i to co otrzymujemy to nie czysty fanservice lecz próba przedstawienia emocji i uczuć pomiędzy osobami walczącymi z przeznaczeniem i obowiązkami. Jeśli na kimś taki patent kompletnie nie robi wrażenia to Bride of the New Moon może okazać się przeciętniakiem nie godnym uwagi. Ja zostałem jednak skutecznie wciągnięty w historię i cieszę się, że miałem okazję spędzić te trochę ponad 20 godzin z tym tytułem.
Swoją drogą to ciekawe, że Gust stawia na krótsze przygody RPG, które kończą się zanim staną się strasznie monotonne. Model gry na około 20 godzin sprawdza się tutaj naprawdę dobrze i pozwala lepiej docenić zalety produkcji.
Nights of Azure 2: Bride of the New Moon nie jest idealnym sequelem ale poprawia kilka błędów poprzednika. Na koniec dnia otrzymujemy solidny tytuł, który całkiem kompetentnie łączy grę akcji i tytuł RPG. Nie jest to może poziom Nier Automata, ale za Bride of the New Moon przemawia wiele aspektów rozgrywki. Sensowna długość produkcji połączona z ciekawymi bohaterkami i brakiem monotonii gwarantuje nam solidny tytuł na chłodne zimowe wieczory.