Gal*Gun: Double Peace atakuje Nintendo Switch! - Danteveli - 12 kwietnia 2022

Gal*Gun: Double Peace atakuje Nintendo Switch!

Celowniczki przechodzą na Switchu mały renesans. Mniej więcej w tym samym czasie na rynku pojawia się The House of the Dead Remake, czyli nowa wersja klasyka z automatów i konsol. Trochę w cieniu legendarnej serii pozostaje port jednej z oryginalniejszych produkcji, w jakie miałem okazję zagrać. Gal*Gun: Double Peace atakuje kolejny system!

Gal*Gun: Double Peace to specyficznych przedstawiciel celowniczków, gdzie licealista strzela do koleżanek ze szkoły. Brzmi to szokująco, jednak nie chodzi o jakiś powalony symulator mordercy. Zamiast tego mamy cykl o sprawianiu wzrokiem, że pojawiające się na ekranie dziewczyny szczytują. Jakby tego było mało ten cykl, jakimś cudem doczekał się kilku części i pojawił się na sporej ilości platform.

Miałem okazje już zagrać w ten tytuł zarówno na PlayStation 4 jak i PlayStation Vita. Jakby tego było mało grałem też w inne odsłony tej specyficznej serii. Chyba przez to jestem zalewany informacjami za każdym razem, gdy ta nietuzinkowa seria powraca do życia.

Gal*Gun: Double Peace to produkcja, w której wcielamy się w typowego licealistę, który nie ma zbyt wielkiego szczęścia w życiu miłosnym. W wyniku nieszczęśliwego zbiegu okoliczności (lub przeznaczenia) zostajemy trafieni przeładowaną strzałą kupida. Efektem tego jest to, że każda kobieta, która nas zboczy od razu się w nas zakocha. Sytuacja ta nie jest jednak tak pozytywna, jakby to się wielu wydawało. Jak tłumaczy nam anioł o imieniu Ekoro, rezultatem zbytniego przeładowania seksapilem jest to, że po 24 godzinach już nikt nigdy więcej nas nie pokocha. Musimy więc w przeciągu dnia odnaleźć swoją drugą połówkę.

Zbiegiem okoliczności jest to, że tego samego dnia spotykamy dwie siostry, które kiedyś były nam bardzo bliskie, ale z tych czy innych względów oddaliliśmy się od siebie. Jakby tego wszystkiego było mało, to po kampusie naszej szkoły biega demon odstawiający dziwne sztuczki. Całość ma więc fabułę dość nietypową jak na gry. Jednocześnie jest to mieszanka elementów popularnych a japońskiej animacji. Motyw tak zwanego haremu (jeden chłopak, w którym zakochuje się masa dziewczyn) w ekstremalnym wariancie. Historia jest oczywiście tylko wymówką, by móc pobawić się w symulator zboczeńca. Przyznać trzeba jednak, że włożono w nią trochę roboty. Mamy kilka ścieżek fabularnych prowadzących do różnych zakończeń. Wydaje mi się też, że chciano dodać głównym postaciom odrobinę głębi. W rezultacie otrzymujemy coś całkiem znośnego i z odrobiną humoru. Nie brzmi to może jako super pozytywnie, ale w przypadku gry opierającej się na pomyśle strzelaniu do dziewczyn wzrokiem by wywołać u nich, coś w rodzaju orgazmu jest to dość niespodziewane.

Gal*Gun: Double Peace jest tak zwanym shooteream na szynach, czyli wariantem gry FPP, gdzie nasza postać porusza się automatycznie, a my musimy jedynie strzelać do wrogów pojawiających się na ekranie. Jako że w tym tytule nie korzystamy z karabinów, tylko (wzrokiem) wystrzeliwujemy feromonowe pociski wprawiające dziewczyny w stan ekstazy to do gameplayu dodano tutaj pewne elementy. Nie mamy więc odstrzeliwania głów naszym przeciwnikom, ale inne metody na wyłącznie ich z walki. Lewa gałka analogowa służy nam do poruszania się naszym celowniczkiem. "Y" pozwala na strzelanie i wykonywanie naładowanych strzałów bardziej podniecających dziewczyny. Poza tym mamy także tryb zoom, który to pozwala nam na dokładniejsze celowanie w określone partie ciała i daje nam możliwość podglądania dziewczyn przez ubrania. Możemy wtedy sprawdzić ich wymiary, co zostanie zapisane w bazie danych na temat potencjalnych kandydatek na drugą połówkę naszego bohatera. Zoom pozwala nam też na dokładniejsze celowanie w określone części ciała kobiet.

Każda z uczennic i nauczycielek ma bowiem przypisane do siebie konkretne strefy erogenne pozwalające na zadanie potężnych obrażeń/rozkoszy w dany punkt. Mamy także dostęp do specjalnego ataku Doki-Doki, który dostępny jest po naładowaniu pasku energii. Po odpaleniu go przenosimy się z wybranymi dziewczynami w jakieś tajemnicze różowe miejsce, gdzie oglądamy je z perspektywy ruszającej się kamery i mamy pocieraniem doprowadzić je do ekstazy. W przypadku wersji na Switcha odbywa się to poprzez odpowiednie ruszanie gałką analogową. Nasze „przeciwniczki” nie są jednak kompletnie bezbronne. Dziewczyny atakują nas poprzez wykrzykiwanie, że nas kochają, wręczanie nam listów miłosnych czy próby pocałowania nas. Wszystko to z jakiegoś względu zadaje nam obrażenia i może doprowadzić nas do przegranej. Obok absolutnie zakochanych przedstawicielek płci przeciwnej są także te pod wpływem demona. Rozpoznamy je po czarnej aurze otaczającej ich ciała, a także tym, że lata wokół nich mały stworek. One są stworzone bardziej dla masochistów, bo ich ataki sprowadzają się do przewracania nas i zgniatania butem naszej męskości. Aby się z nimi rozprawić, musimy pierw zestrzelić mini demona.

Całość jest nieziemsko absurdalna, co może się podobać. Sam byłem zaskoczony pomysłami zastosowanymi w grze. Nie chodzi nawet o sam fakt doprowadzania kobiet do orgazmu poprzez intensywne patrzenie na nie, ale scenariusze, jakie zostają nam zaprezentowane. Tym najbardziej zapadającym w pamięć jest zadanie poboczne związane z duchami. Na jednej z map możemy w tle zobaczyć duchy dziewczyn, które z jakiegoś powodu też nas pożądają i mamy możliwość wpatrywania się w ich niematerialne krągłości. Wszystko jest niezwykle zwariowane do potęgi dziesiątej. Dlatego tez nie mogło zabraknąć sekcji z dziewczynami i obleśnymi mackami.

Pomiędzy kolejnymi poziomami możemy odwiedzić sklep pozwalający nam na zakup ulepszeń statystyk dla naszego bohatera. Wiąże się z tym element parametrów, jakie są przypisane naszej postaci. Mamy poziom inteligencji, atletyzmu czy też to jak wielkim zboczeńcem jesteśmy. W trakcie gry współczynniki te ulegają zmianie i mają jakiś wpływ na nasze zakończenie. Trudno mi jednak stwierdzić jak to dokładnie działa, bo ten element nie został wytłumaczony w grze i nie zauważyłem, by jakoś specjalnie przekładał się na gameplay.

Poza trybem Story mamy także Score Attack pozwalający na przechodzenie poziomów bez potrzeby męczenia się ze wstawkami fabularnymi. Galeria daje nam dostęp do zbieranych podczas rozgrywki danych o dziewczynach. Możemy też zabawić się tam w odpalenie trybu Doki-Doki na wybranej kandydatce na partnerkę. Jest też kilka obrazków z gry i informację na temat naszych statystyk. Dowiemy się dzięki temu, ile dziewczyn wprowadziliśmy w stan ekstazy, jaka jest nasza ulubiona cześć kobiecego ciała czy też jak wielkim zboczeńcem jesteśmy. Ostatnią znaczącą rzeczą jest dostęp do przebieralni pozwalający na ubieranie bohaterek według naszych upodobań.

Jednokrotne przejście Gal*Gun to jakieś 3 może 4 godziny gry. Zaliczenie wszystkich ścieżek i przypisanych im dziewczyn wydłuży ten czas kilkukrotnie. Dodatkowo zaliczenie tytułu na 100% zajmie nam jakieś 25 a może nawet 30 godzin. Wiąże się z tym zbieranie znajdzie poukrywanych w levelach, a także perfekcyjne zaliczanie walk z bossami. Daje to więc całkiem niezły wynik jak na shootera na szynach.

Oprawa graficzna tej produkcji to standardowe anime byle co w jakości pasującej do konsol poprzedniej generacji. Nic nie wygląda specjalnie źle, ale nie ma też powodu, by czymkolwiek się zachwycać. Oprawa muzyczna może dość szybko stać się frustrująca. Może to tylko moje wrażenie, ale przez całą grę przygrywa nam tylko jedna męcząca melodia. Warto też nadmienić, że postacie gadają po japońsku z napisami w języku angielskim. Jednak nie wszystkie sekcje zostały przetłumaczone. Dlatego też jeśli ktoś nie zna języka Kraju Kwitnącej Wiśni, to umkną mu odrobiny krzyków podnieconych dziewczyn albo wydzieranie się o tym jak bardzo jesteśmy kochani.

Jestem na tysiąc procent przekonany, że Gal*Gun: Double Peace to produkcja jedynie dla garstki graczy w Europie. Fajnie jednak, że tego typu niszowe tytuły mogą pojawić się na Starym Kontynencie. Przyznam też, że poza sferą fanservice ta gierka ma też duszę i nie jest pustą wydmuszką serwującą nam jedynie substytut porno. Tylko czy ma to jakieś większe znaczenie kiedy to pojękujące dziewczyny są największym „atutem” gry? Nikt kto wcześniej nie był zdecydowany na zakup Gal*Gun: Double Peace nie powinien sięgać po ten tytuł. Jestem jednak zadowolony, że miałem okazję zagrać w tę grę i zrozumieć trochę lepiej coś bardzo dziwacznego.

Danteveli
12 kwietnia 2022 - 07:06