2023 to swego rodzaju rok bijatyk. Nowe odsłony legendarnych serii, hype na premierę innej klasycznej marki, która będzie miała premierę w przyszłym roku. Jest dobrze i ciekawie. Do tego na rynek trafiają mniejsze produkcje, który próbują zdobyć dla siebie miejsce na scenie. Czy produkcje takie jak Pocket Bravery mają szansę na zaistnienie?
Czasem wydaje mi się, że roguelite już mi się trochę przejadło. Ten typ produkcji eksplodował na scenie indie kilka ładnych lat temu i ciągle trwa niczym jakieś zombie. Narzekam troch, ale zdaje sobie sprawę, ze za każdym razem gdy wychodzi fajna gra z elementami inspirowanymi Rogue i tak się w nią zagrywam. Dlatego pewnie nie mam problemów z roguelite o ile są one ciekawe i pomysłowe. Jak to jest w przypadku gry ArcRunner?
Sukces Stardew Valley sprawił, że cała masa twórców ze sceny indie próbuje zarobić na swojej kopii kultowego Harvest Moon/Story of Seasons. Czasem wychodzi to lepiej, czasem jest gorzej, ale w głównej mierze jesteśmy zasypywani bardzo podobnymi produkcjami. Czy kolejny przedstawiciel gatunku, jakim jest Potion Permit zaoferuje nam coś ciekawego?
Gacha to życie. Takie coś przyszło mi na myśl po tym, jak otrzymałem kolejną prasówkę na temat kolejnej znanej marki, która "w końcu" zaoferuje nam możliwość wydawania tony pieniędzy po to, by zdobyć wszystkie ulubione postacie w kolekcji. W tym wypadku było to tragicznie wyglądające coś na bazie The Walking Dead. Nie ma jednak chyba w miarę znanego IP, które jeszcze nie doczekało się gry, w stylu złap je wszystkie. Są też produkcje takie jak Super Bullet Break, gdzie gatcha jest, ale nie ma mikropłatności i nie mam pojęcia, kogo zbieram. Czy to oznacza, że istnieją przyzwoite gatcha?
Metal Max Xeno Reborn to niezwykły przykład nowej wersji gry, która pojawiła się na tej samej platformie zaledwie kilka lat temu. Używam pojęcia nowa wersja, bo Reborn nie jest typowym przykładem remake, zdecydowanie nie jest to remaster, ale gra nie jest też czymś w stylu Silent Hill Shattered Memories, które starało się podejść do pierwszej części kultowej serii Konami z innej perspektywy. Zamiast tego mamy inną oprawę graficzną, zmiany w mechanice i rezygnację z fabuły. Brakuje mi dobrego określenia na to czym jest Metal Max Xeno Reborn. Niestety nie jest to mój jedyny problem z tą produkcją.
Celowniczki przechodzą na Switchu mały renesans. Mniej więcej w tym samym czasie na rynku pojawia się The House of the Dead Remake, czyli nowa wersja klasyka z automatów i konsol. Trochę w cieniu legendarnej serii pozostaje port jednej z oryginalniejszych produkcji, w jakie miałem okazję zagrać. Gal*Gun: Double Peace atakuje kolejny system!
Jestem dzieckiem dawno minionej epoki, gdy pewne gry nie pojawiały się na całym świecie. Masa tytułów trafiała jedynie w ręce graczy z Japonii. Żeby ktoś z zachodu mógł się za nie zabrać, trzeba było bawić się w importy, naukę japońskiego, czytanie przewodników lub czekanie na fanowskie tłumaczenie. Tak było z całą masą tytułów, które przegapiłem za dzieciaka i mogłem odkryć dopiero po wielu latach. Niektóre z pozycji nigdy wcześniej niedostępnych nagle pojawiają się w angielskiej wersji na kolejnych systemach. Tak jak w przypadku Kowloon High-School Chronicle. Tylko czy gra z PlayStation 2 może komuś przypaść do gustu w epoce PlayStation 5?
Trudno chyba wymyślić coś nowego i ciekawego. W głowie mam trochę pomysłów na gry, które byłyby oryginalne, ale niezbyt wciągające. Biurowy RPG, gdzie musimy przetrwać każdego dnia godziny, unikając pracy, walcząc z tabelkami i psującymi się aplikacjami.Skradanka o unikaniu szefa w biurze. Gra sportowa o wyścigu z biura do domu itd. Łatwo jest coś wymyślić. Trudniej, żeby to było porywające. Dlatego wielu twórców trzyma się znanych nam schematów i ewentualnie dodaje do nich odrobinę unikatowych aspektów. Czy Maglam Lord, czyli JRPG z dodatkową dawką humoru wart jest naszego czasu?
Nie wiem czy to jakiś przypadek, czy mam nietypowe szczęście. Jakoś tak się złożyło, że w tym roku praktycznie co druga gra, w która gram korzysta z motywu bohaterów lądujących w wirtualnym świecie. Rozumiem, że ten pomysł ma olbrzymi potencjał. Mam jednak wątpliwości czy prawie każda gra musi korzystać z tego rozwiązania? W każdym razie Our World is Ended to nowa produkcja typu visual novel, gdzie będziemy mieli okazję trafić do wirtualnej rzeczywistości.
Bycie nauczycielem nie jest prostą robotą. Osobiście mam mocno ograniczone doświadczenia bo pracowałem głowinie z osobami starszymi jak studenci i i licealiści. Od znajomych słyszę jednak, że zgodnie ze starym przekleństwem uczenie cudzych dzieci nie jest dobrą robotą. Mimo wszystko gierka o uczeniu młodych poszukiwaczy przygód wydała mi się czymś wartym zainteresowania i poświęcenia czasu. Tylko czy Valthirian Arc: Hero School Story nie okaże się kolejnym przykładem na to, że uczenie innych to strata czasu?