Fani twórczości H.P. Lovecrafta mają się całkiem nieźle w ostatnich latach. Pojawiły się fajne wydania opowiadań Samotnika z Providence, komiksy i mangi na podstawie twórczości pisarza. Do tego masa filmów, gier planszowych i gier wideo zainspirowanych przez kosmiczny horror. Jest naprawdę dobrze, biorąc pod uwagę, że mówimy o twórczości sprzed około 100 lat i tym jak z dzisiejszej perspektywy nieoprawnym politycznie pisarzem był Lovecraft. Teraz na rynku pojawia się Forgive Me Father, czyli strzelanka o zabijaniu kultystów i potworów. Czy ten tytuł sprawi, że oszalejemy na punkcie oślizgłych potworów z innego wymiaru?
Forgive Me Father to polska gra FPP zainspirowana przez twórczość H.P. Lovecrafta. Wcielamy się w postać, która musi zmierzyć się z przeróżnymi bestiami i potworami. Wszystko zaczyna się od przybycia do tajemniczego miasteczka, by dowiedzieć się o losach członka naszej rodziny. Na miejscu zostajemy jednak przywitani przez kultystów, potwory i szaleńców.
Na początku zabawy wybieramy postać, którą będziemy grać. Możemy wcielić się w księdza lub dziennikarkę. Jest to dosyć ważny wybór, bo w zależności od naszej postaci otrzymamy dostęp do innych umiejętności specjalnych. Dziennikarka jest bardziej ofensywna podczas gdy ksiądz ze swoimi zdolności sprawdza się lepiej w defensywie. Dzięki temu zabiegowi gra od razu zwiększa swoją żywotność i jesteśmy zachęceni do przejścia tytułu przynajmniej dwa razy.
Forgive Me Father wspisuje się w nurt tak zwanych boomer shooterów, czyli gier FPS stawiających na oldschoolowe rozwiązania i masę strzelania bez regenerującego się życia, limitu noszonych broni czy innych współczesnych rozwiązań. Gra jest tak bardzo w stylu tradycyjnych produkcji, że na większości map zbieramy kolorowe klucze, by otwierać drzwi i polujemy na poukrywane w otoczeniu sekrety.
Rozgrywka jest szybka i wymagająca, bo chwila nieuwagi równa się śmierci. Na każdej mapie pokonujemy całą masę przeróżnych potworów, a na koniec danego aktu czeka nas walka z kosmicznym wrogiem.
Jeśli chodzi o unikatowe elementy rozgrywki to mamy dwa dosyć ciekawe rozwiązania. Pierwszym jest system poziomów i skilli z całkiem rozbudowanym drzewkiem umiejętności. Co ciekawe w przypadku tego drzewka wybór jednego ulepszenia blokuje alternatywną opcję. Ma to spore znaczenie, bowiem każda z giwer dostępnych w grze ma dwie ścieżki wzmocnień. Na przykład nasz podstawowy rewolwer możemy zamienić na jego bardziej prepozycyjną wersję lub biegać z dwoma sześciostrzałowcami. Podoba mi się taki rozwiązanie i cała masa opcji pozwalających dostosować arsenał do naszych potrzeb.
Drugim ciekawym elementem Forgive Me Father jest system szaleństwa. Wraz z zabijaniem wrogów lub spożywaniem alkoholu napełniamy pasek szaleństwa i stajemy się mocniejsi. Po nabiciu go w pełni gra zmienia się w czarno biały tytuł, gdzie tylko krew pozostaje czerwona. Jesteśmy silniejsi i zdobywamy możliwość wykorzystania naszych umiejętności, które odblokowujemy wraz z postępami w kampanii. Jest to całkiem fajne rozwiązanie zachęcające nas do bardziej agresywnej gry i pokonywanie jak największej ilości przeciwników tak szybko jak to możliwe.
Poza trybem kampanii mamy także dostęp do opcji survival, gdzie na kilku arenach walczymy z falami przeciwników. Jest to wariant hordy rozsławionej przez Gears of War. To dosyć prosty tryb bez bajerów z Call of Duty: Zombies, ale gra się w niego całkiem przyjemnie. Ta opcja podobnie jak wspomniane już dwie postacie sprawiają, że Forgive Me Father może nam starczyć na trochę dłużej niż te 5-6 godzin potrzebne na skończenie głównej kampanii.
Jeśli chodzi o oprawę wizualną, to Forgive Me Father stawia na komiksowy styl. Nie jest to jednak coś do końca w stylu Borderlands. Wynika to z tego, że przeciwnicy, z którymi walczymy, nie są trójwymiarowi. Zamiast tego mamy modele 2D niczym spirte ze starych gier FPS jak Duke Nukem 3D czy Wolfenstein 3D. W połączeniu z olbrzymią ilością krwi na ekranie i kolorami zainspirowanymi przez rzeczy takie jak Creepshow mamy coś bardzo interesującego dla oka. Dzięki temu Forgive Me Father staje się bardzo bliskie klasycznym horrorowym pozycjom od EC Comics. Fani straszaków na pewno to docenią, bo Forgive Me Father łączy w sobie sporo kultowych dla fanów grozy rzeczy.
Przychodzi pora na czepialstwo, którego w przypadku Forgive Me Father nie będzie zbyt dużo, ale kilka kwestii rzuciło mi się w oczy. Pierwszą i chyba najbardziej dotkliwą rzeczą jest tak zwany screen tearing, czyli rozrywanie obrazu. Łatwo to zauważyć i pojawia się dosyć często, przez co widzimy pasek niepasujący do reszty wyświetlanych rzeczy. Trochę to wybija z rytmu podczas bardziej dynamicznych sekwencji i starć z całą masą przeciwników.
Drugą rzeczą, do której muszę się przyczepić jest prezentowanie fabuły w formie znajdziek. Nie chodzi nawet o samą metodę przedstawiania strzępków historii tylko, to jak to wpływa na rozgrywkę. Wynika to z tego, że te ważne dla fabuły elementy w otoczeniu sygnalizowane są przez wielki napis. To psuje atmosferę gry i wygląda bardzo nienaturalnie.
Jak już wspominałem Forgive Me Father czerpie z twórczości Lovecrafta. Mamy tu potwory takie jak Cthulhu, które wymienione są z imienia. Do tego przedmioty takie jak Necronomicon czy nawiązania do różnych opowiadań mistrza grozy. Całość ma też odpowiednią atmosferę. Nie jest to może poziom pierwszych godzin cudownego Call of Cthulhu: Dark Corners of the Earth, ale rodzima produkcja wypada całkiem nieźle. Chyba najłatwiej porównać ten tytuł do gier takich jak Blood, gdzie masa akcji połączona jest ze szczyptą elementów rodem z horrorów. Do mnie taka kombinacja przemawia i głównie dzięki temu elementowi zainteresowałem się tym tytułem.
Granie w Forgive Me Father sprawia mi sporo frajdy. Klimat produkcji połączony z szybką akcją sprawdza się naprawdę dobrze i dostarcza sporo emocji. Do tego system rozwoju postaci i umiejętności fajnie urozmaicają zabawę. Nie jest to może najlepsza gra inspirowana klasycznymi tytułami FPS, ale w tej produkcji jest sporo fajnych rzeczy i po prostu gra się bardzo dobrze.
Forgive Me Father to naprawdę solidna produkcja w stylu staroszkolnych strzelanek, których po latach nieobecności pojawia się coraz więcej. Polskie studio Byte Barrel dostarcza solidną rozgrywkę, klimatyczne poziomy i całkiem fajny system rozwoju postaci. Fani boomer shooterów mają przed sobą kolejną pozycję godną uwagi.